Przez drzwi celi wszedł Strucker z całą swoją eskortą uzbrojoną po zęby. Gdy na mnie spojrzał wyglądał na mocno zdziwionego. Ale po chwili uśmiechnął się psychopatycznie jak zawsze.
- Wasza tajna broń drodzy Avengersi. Nie widziałem jej jeszcze.
Wtedy przeszło mi tylko jedno przez myśl. Czy oni wszyscy są naprawdę takimi debilami i nie umieją połączyć faktów.
Byłam naprawdę załamana ich głupotą ale teraz to mało ważne. Agenci zaczęło mnie atakować, słabo im to wychodziło no ale cóż pomińmy to. Bohaterowie którym już jako tako siłą wróciła zaczęli mi pomagać, a wychodziło im to równie słabo co atakowanie żołnierzy Hydry.
Gdy Hydrantów zaczęło przychodzić jak mrówek po zniszczeniu mrowiska wpadłam na pomysł, który zrobił by super szoł. Choć może wtedy niektórzy Avengersi dodadzą dwa do dwóch.
Wystawiłam rękę w górę i zaczęłam w głowie przywoływać młot Thora. Po chwili w mojej ręce znajdował się owy przedmiot, który po drodze usunął parnaście osób z drogi. Bohaterowie a najbardziej asgardczycy popatrzyli na mnie ze zdziwieniem.
Loki na to popatrzył na mnie jakby zrozumiał co się tutaj dzieje. Gratuluje pierwszego miejsca za połączenie faktów. Brawo! Było tak trudno?
Zaczęłam przez chwilę walczyć tym młotem ale zbytnio mi niepodpasował więc oddałam go właścicielowi który nadal patrzył na mnie wielkimi oczami.Przewróciłam na to oczami i wyciągnęłam swoje nie zawodne katany. Walczyłam tak z nimi już dłuższy czas bo okazało się, że to baza główna i jest tutaj od ciula agentów. Avengersi też zaczęli walczyć, ale nie mieli już zbytnio sił. Ja też już z nich opadałam bo w połowie walki musiałam wokół całej bazy utworzyć kopułę ochronną aby nikt nie wyleciał i nikt się z nikim nie komunikował.
Jak na początku trochę pomagała mi jeszcze z tym Wanda, Loki i Vision (który został wyłączony na czas porwania) opadli z sił to ze mnię pożera dwa razy więcej sił. Choć szczerze powiedziawszy nie wiem jak android z kamieniem nieskończoności w łbie może się zmęczyć ale kij w to.
Agentów naszczęście już zaczęło robić się coraz mniej i mogłam w spokoju bez obaw o bohaterów, iść do głów Hydry. Chciałam raz na zawsze skończyć z tą organizacją, a pozabijanie ich dowódców będzie najlepszym wyjściem.
Wyważyłam moją mocą drzwi pancerne i zobaczyłam tam wszystkie ważne osobistości. Uśmiechnęłam się na ten widok choć nie było tego widać przez maskę. Popatrzyli na mnie przestraszeni. Prychnęłam pod nosem. Jak mieli swoje marionetki nazywane potocznie żołnierzami wokół siebie jakoś się nie bali. Teraz nikogo wokół ich nie ma i są bezbronni.
Usłyszałam szelest kroków za sobą i zobaczyłam Avengersów stojących w wejściu sali. Przeszli przez nie i stanęli po moich dwóch stronach. Byłam na samym ich przodzie jak dowódcą, a przy mojej prawej Loki.
Znów spojrzałam na Hydrantów i zauważyłam, że Strucker idzie z jakąś świecącą na niebiesko skrzyneczką na przód. Stanął na czele dowódców i otworzył świecący przedmiot jakimiś szczypcami. Niebieski sześcian drugi kamień nieskończoności jaki widziałam na żywo. Biła od niego dużą moc której Baron nie okiełzna i każdy nawet on sam to wie.
Skierował to w moją stronę podpinając pod jakieś urządzenie co było też w środku pojemnika. Nagle siła Teserractu wystrzeliła wprost we mnie uderzając prosto w klatkę piersiową. Jednak zamiast mnie to w jaki kolwiek sposób zniszczyć, zaczęłam wchłaniać moc sześcianu razem z nim bo robił się coraz mniejszy.
Gdy Baron to zauważył chciał jak najszybciej przerwać ta wiązkę, ale było za późno nie można było tego powstrzymać. Gdy wchłonęłam całą moc to wybuch był ostatnią rzeczą którą pamiętam.
^_________^^_________^^_________^^______^
Obudziło mnie pikanie maszyn. Wiedziałam, że jestem na sali szpitalnej w Avengers Tower. Zaczęłam stopniowo otwierać oczy aby nie zaskoczyło mnie rażące światło lamp w pomieszczeniu. Gdy je już w pełni otworzyłam poczułam ciężar na moim brzuchu jak i lewej ręce. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam najsłodszy obrazek jaki mogłam.
Loki spał trzymając moją rękę z głową opartym na moim brzuchu. Pewnie jak był w sali to musiało mu się przysnąć. Oznaczało by to również, że przesiadywał obok mnie przez długi czas i odrazu zrobiło się cieplej na sercu.
Wzięłam moją wolną rękę i zaczęłam przeczesywać jego piękne, czarne i jak się okazało po dotknięciu miękkie włosy. Zatopiłam w nich palce i zaczęłam się bawić. Po pewnym czasie Loki mruknął coś pod nosem i zaczynął otwierać oczy.
Gdy spojrzał na mnie tymi swoimi szmaragdowymi oczętami musiał przetrzeć oczy by na pewno się upewnić czy już nie śpię. Jak to zrobił od razu mnie mocno przytulił co ja odwzajemniłam odrazu. Uśmiech nie schodził mi z twarzy.
- Dlaczego mnie od razu nie obudziłaś?
- Nie chciałam cię budzić tak słodko spałeś i wyglądałeś na zmęczonego co teraz też widzę.- miał duże wory pod oczami i opadniętą od przemęczenia twarz.
- Jak się czujesz?
- Dobrze.
Tak naprawdę czułam się pełna sił przez wchłonięcie Teserractu ale nie ufałam zbytnio moim nogom które pewnie by mnie nie utrzymały. Odpięłam od siebie wentyl na dłoni i usiadłam przed Lokim który na krześle miał głowę trochę niżej od mojej. Zobaczyłam, że nadal jestem w swoim stroju do walki, a maska leży na szafce. To czyli będzie poważna pogadanka z bohaterami juhuu.
^_________^^_________^^_________^^_____^
835 słów
CZYTASZ
Przypadek nie sądzę |Loki | Avengers|
General FictionSabina pewnego dnia spotyka czarnoskórego mężczyznę w salonie rozmawiającego z jej ojcem. Każe jej zamieszkać na jakiś czas w Avengers Tower. Kogo spotka w wieży i jak poradzi sobie z uczuciem którego nigdy nie czuła. Jak zaakceptuje nowych przyjaci...