Pociągnęłam i ogarnęłam że ten młot jest strasznie lekki. Po chwili skumałam, że go podniosłam. Wszyscy patrzyli się na mnie jak na ducha, a ja puściłam młot który upadł na szklany stolik. Gdy kawałki szkła się rozprysły ja już biegłam do swojego pokoju. Nie mogłam uwierzyć. Podniosłam młot. Ja go kurwa podniosłam. A co jeśli potym będą chcieli mnie jakoś przepadać lub zamknąć w jakiejś klatce. Wbiegłam do pokoju odrazu zamykając drzwi na klucz. Oparłam się plecami o ścianę i po niej zjechałam siadając na podłodze.
Zaczęłam ciężej oddychać co oznaczało, że znowu mam atak paniki. Próbowałam się uspokoić ale nic to nie dawało, zaczęłam już powoli się dusić z braku powietrza kiedy...
Pov. Loki
Przyszedłem na impręze trochę spóźniony. Gdy przekroczyłem próg pomieszczenia zobaczyłem, że są już prawie wszyscy oprócz mnie i Starka, (choć widzę np. że Thor lub Bruce dopiero zajmują miejsca więc dopiero co przyszli). Szukałem jakiegoś miejsca na którym mógłbym usiąść to zobaczyłem, że nasza Sabina siedzi na kanapie dwuosobowej sama więc się dosiadłem. Przez chwilę się spięła niewidocznie, ale po pewnym czasie się rozluźniła. Miała na sobie piękna kremową sukienkę z trochę odkrytymi plecami i kremowe buty (jak zawsze na obcasie) z paskami do połowy łydki. Wyglądała pięknie jak zawsze. Loki stop! Przestań tak myśleć, to zwykła midgardka. Wracając do imprezy bohaterowie śmiali się, gadali i pili. Dziewczyna obok mnie tylko się uśmiechała i piła szampana którego Tony przyniósł przy swoim wielkim wejściu. Nie odzywała się ani słowem zgaduje, że jeśli nie przymus Starka to by jej tu nawet nie było. Widziałem, że ten uśmiech jest fałszywy i domyślałem się dlaczego.
Pewnie po wczorajszych wyjaśnieniach nie czuje się lepiej psychicznie jak widzę tylko gorzej bo musiała sobie to wszystko przypominać. Impreza trwała, aż nastała tradycja czyli "konkurs podnoszenia młota Thora". Nikomu się jak dotąd podnieść go nie udało (mnie niestety też). Gdy już męska część imprezy miała się wykucać kto pierwszy będzie próbował, Steve zaproponował żeby Sabina go jako pierwsza spróbowała podnieść bo jeszcze tego nie robiła. Na początku nie chciała brać w tym udziału, ale się poddała i wstała z siedzenia, podchodząc do Mjölnira. Złapała za rączkę i pociągnęła, a młot bez żadnego problemu się podniósł. Wszyscy patrzyliśmy na nią z zaskoczeniem, a ona upuściła go na stół przez, że był ze szkła pękł, a ta wybiegła pewnie do swojego pokoju.
Po szybkim ogarnięciu się z szoku pobiegłem za nią bo widziałem w jej oczach panikę jak uciekała. Gdy byłem pod jej pokojem chciałem otworzyć drzwi ale były zamknięte więc się przeleportowałem do środka. Zastałem tam dziewczynę która siedzi na podłodze i ma widoczny atak paniki bo nie może złapać oddechu. Uklęknąłem przed nią i podniosłem jej głowę tak, aby na mnie patrzyła.
- Spokojnie. Popatrz na mnie i powtarzaj za mną. Wdech i wydech. Wdech i wydech.- mówiłem cały czas spokojnym i łagodnym głosem. Jak zobaczyłem, że mnie słucha i próbuje to powtarzać uśmiechnęłem się lekko zauważalnie.- Bardzo dobrze. Wdech i wydech.- Gdy już się uspokoiła przytuliłem ją do siebie. Przytulając ją pomyślałem nad tym dlaczego tutaj przybiegłem i chciałem jej jak najbardziej pomóc. Jak tam siedziałem to działałem instynktownie. Tutaj też pojawia się drugie pytanie na które nie znałem odpowiedzi. Skąd taki impuls się wogule wziął, że nie chciałbym aby coś jej się stało?
Postanowiłem na razie nad tym nie rozmyślać tylko zająć się Niną przytulona do mnie jak bym był jakimś misiem. Zobaczyłem, że już się uspokoiła i powoli zasypia w moich ramionach, więc podniosłem ją delikatnie do góry aby zanieść do łóżka. Odkładając dziewczynę na posłanie napotkałem nie mały problem, a było nim to że nie chciała puścić mojej koszulki wogule mnie.
CZYTASZ
Przypadek nie sądzę |Loki | Avengers|
Ficção GeralSabina pewnego dnia spotyka czarnoskórego mężczyznę w salonie rozmawiającego z jej ojcem. Każe jej zamieszkać na jakiś czas w Avengers Tower. Kogo spotka w wieży i jak poradzi sobie z uczuciem którego nigdy nie czuła. Jak zaakceptuje nowych przyjaci...