Dobra, co byś zrobiła...

673 33 0
                                    

        Przez dalszą część dnia głównie siedziałam w pokoju. Byłam na polance z dziećmi Clinta. Lokiego nie widziałam później jak przyszliśmy. Trochę mnie to niepokoi bo jeśli żałuję i teraz nie wie jak mi to powiedzieć, przez to mnie unika. Sabina uspokój się. Na pewno tego nie żałuje. Przecież to on zaczął. Uspokoiłam na chwilę gonitwę myśli i wróciłam do teraźniejszości. W której siedzę na polance przy zachodzie słońca i rysuję.

Przynajmniej staram się. Lubię rysować i naprawdę czasami mi to wychodzi, a czasami nie.

- Co robisz?- zapytał dobrze mi znany głos, ale i tak przez zaskoczenie podskoczyłam ze strachu.

- Rysuję.

Przysiadł obok mnie tak, że stykaliśmy się ramionami. Patrzyliśmy sobie w oczy nadal tak siedząc.

- Słuchaj reszta będzie robiła taką małą imprezkę zapoznawczą.- posłałam mu pytające spojrzenie, bo naprawdę nie mogłam tego nijak dopasować. Jak zapoznawczą, gdy oni się znają już długi okres czasu.- Chodzi tu bardziej o to, żebyś znowu im jako tako zaufała. Chcieli abyś ty poznała ich i w jakimś stopniu oni ciebie.

Nie podobał mi się trochę ten pomysł ale no cóż, trochę ciężko żyć pod jednym dachem z osobami których się nie zna.

- Kiedy ona będzie?

- Za godzinę. Zanim zaczniesz mówić, że nie zdążysz się wyszukiwać czy coś takiego to powiem ci, aby się nie stroić. Na dodatek dzieci Bartonów nie będzie.

Pokiwałam głową na znak, że rozumiem.

- Gdzie byłeś cały dzień? Nie widziałam cię od kiedy wróciliśmy z tamtej jaskini.

- Albo byłem w pokoju, albo byłem w lesie. Poznawałem go bardziej myśląc, że może znajdę coś jeszcze magicznego, ale się niestety nie udało.

- Jutro też możemy tam pójść? Chciałabym jeszcze popływać w tej wodzie.

- Pewnie, ale tym razem to ja cię wrzucę pierwszy do wody.

- Pociągnę cię za sobą.

Zaśmialiśmy się i popatrzyliśmy przed siebie na roztaczający się zachód słońca. Położyłam głowę na jego ramieniu, a on swoją na mojej.

Posiedzieliśmy jeszcze tak z parę minut, aż w końcu się zebraliśmy i wróciliśmy do domu. Od razu weszłam do swojego tymczasowego pokoju i rozmyślałam jak będzie wyglądała ta impreza zapoznawcza. Na pewno nie będę im mówiła o sobie wszystkiego, nawet Loki nie wie paru rzeczy z mojego życia, a co dopiero mają się oni dowiedzieć.

Spotkanie na celu ma jeszcze to abym im jakkolwiek zaufała, a będzie to bardzo ciężkie. Loki jakby nie zobaczył moich cięć na ręce to by o nich nie wiedział. Sama bym przecież o tym nie powiedziała tak wcześnie.

Tak myśląc nawet nie spostrzegłam, że za trzy minuty będzie to spotkanie, więc od razu wyszłam. Moje tymczasowe lokum było naprzeciwko salonu, dlatego też otworzyłam drzwi i już byłam na miejscu. Wszyscy już siedzieli i czekali na mnie. Usiadłam więc na wolnym miejscu i przypatrywałam im się przez chwilę.

Avengersi zbytnio chyba nie wiedzieli jak zacząć rozmowę i siedzieli tak z grymasami na twarzy.

- Boże, jaka drętwa ta atmosfera. Trzeba ją naprawić, więc na początku wszyscy proszę wziąć jakiekolwiek picie z procentami, po drugie gramy w butelkę.

Wszyscy popatrzyli na Starka który to powiedział. Głupi pomysł to nie był, ponieważ po procentach ta atmosfera zmieni się bardziej na luźną. Popatrzyłam na napoje procentowe, widziałam tam, że było nawet wino i piwo asgardzkie. Ja jednak wzięłam jakiekolwiek piwo nie zważając na to skąd jest, ponieważ dla mnie w sumie nie miało to różnicy bo i tym i tym nie mogłam się upić.

- Jak wszyscy moja coś do picia, to kto pierwszy kręci butelką?

Natasha podniosła rękę, więc zadowolony dał jej szklany przedmiot i usiadł z szklankę whisky w ręce. Zakręciło i wypadło na Wandę.

- Pytanie czy wyzwanie?

- Na początku może wezmę pytanie.

- Kto podoba ci się najbardziej z tego grona?

Wanda posłała jej mordercze spojrzenie, więc weszłam im do głowy aby zobaczyć o co chodzi. Okazało się, że wiedźmie podoba się Vision, a Nat próbuje ich spiknąć.

- Vision.- powiedziała ze spuszczoną głową, aby ukryć rumieniec który wpłynął na jej twarz.

- Teraz twoja kolej Wanda.

Wzięła butelkę i nią zakręciła wypadło na Steva.

- Pytanie czy wyzwanie?

Tak było przez cały wieczór. Parę razy się zdarzyło, że wypadło na mnie. Ogólnie wieczór minął dobrze śmialiśmy się, rozmawialiśmy oczywiście nie mogło się obyć bez żadnych żartów Starka.

Już bardziej podpici bohaterowie powiedzieli, że na dzisiaj będzie już ostatnie zakręcenie butelką. Więc Tony który przed chwilą robił wyzwanie, aby dać się pomalować kosmetykami i ubrać strój wróżki ( mam parę zdjęć), zakręcił wypadło na mnie.

- Na to pytanie czy wyzwanie?

- Pytanie

- Dobra, co byś zrobiła gdybyś miała się spotkać z bratem wiedząc, że nikogo nie ma w pobliżu?- zamarłam na to pytanie. O co mu chodziło, bo to nie brzmiało jak normalne pytanie tylko jak coś co miało by się wydarzyć i pyta tak czysto teoretycznie.

- Żartujesz, prawda? Powiedz, że to tylko głupie pytanie i tak się nie wydarzy.

Ten jakby nagle wytrzeźwiał i zdał sobie sprawę z zadanego przez siebie pytania. Na moją jednak wypowiedź nie odpowiedział, więc weszłam mu do głowy sprawdzić o co chodzi.

- To prawda!

Nie mogłam uwierzyć. Była to prawda. W oczach miałam łzy, spojrzałam na Lokiego, w jego oczach było zaskoczenie ta cała zaistniałą sytuacją. Mogłam być pewna, że on o tym nie wiedział i mnie znowu nie oszukuję. Cała zdenerwowana poszłam szybko do pokoju. Zamknęłam drzwi i zaczęłam panikować i wyobrażać sobie jak by to spotkanie się skończyło. Znowu miałam atak paniki.

^_________^^_________^^_________^^______^

872 słowa



Przypadek nie sądzę |Loki | Avengers|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz