- Sorry, ale Avengers Tower jest dziś zamknięte dla zwiedzających.
Zamknęłam bohaterów w polu siłowym, żeby nic im się nie stało i zaczełam walczyć. Na początku rzucałam, dźgałam lub ciełam sztyletami które za każdym razem przywoływałam. W pewnym momencie mi się już je znudziły więc je schowałam, a na ich miejsce wyciągnęłam katany. Kocham, po prostu ubustwiam katany. Przeciwników nie miałam zbytnio wymagających, więc uznałam, że na takich to szkoda mojej walki. Zapłonęła więc wokół mojej ręki zielono-złoty dymek i zaczęłam manipulować ich mózgami, aby przestali walczyć, przy okazji jeszcze oczy mi się zrobiły zielone. Jak skończyłam wszyscy żołnierze nawet ci których nie było w pomieszczeniu odłożyła broń i zemdlała.Spojrzałam na bohaterów którzy wpatrywali się we mnie z zainteresowaniem i zaskoczeniem. Zdjęłam barierę ochronną i zaczęłam ich odwiązywać. Substancja która ich paraliżowała przestawała powoli działać, ponieważ walczyłam z jakąś godzinę. Tak godzinę tych młotków podczas walki przybywało jak mrówek gdy zniszczysz im mrowisko.
Trochę zmachana usiadłam sobie na zniszczonej kanapie. Odchyliłam głowę do tyłu i przypomniałam sobie, że jak pójdą teraz po mnie do pokoju to zobaczą moja nieobecność. Szybko wysłałam iluzje z moją podobizną do pokoju i zrobiłam to w sama porę bo Wanda zaczęła biec przez korytarz. Po chwili przyszła znowu do salonu ze spokojną mina.
- Sabina jest w pokoju. Nic jej nie zrobili.- wszyscy odetchnęli z ulgą. Czyja wiem czy nic nie zrobili znalazłabym parę zadrapań.
- Kim ty wogule jesteś?- zapytał Stark.
- Kimś kto uratował wam dupę.
- To akurat wiemy... tylko masz jakąś ksywkę czy coś.- dopytywał Kapitan.
- Tak jestem *Witch of power.- przedstawiłam się patrząc dokładniej na reakcję bogów i Scarlet witch. Tak jak się spodziewałam byli zdziwieni ( przynajmniej Loki i Wanda bo Thor chyba nie skumał). Wiedźma mocy to jedna z najpotężniejszych istot na wszechświecie. Jej moc jest porównywalna do wszystkich kamieni nieskończoności ( jak nie tak sama lub większą). Przynajmniej myślę, że to choć w połowie prawda bo przeczytałam to w mojej kochanej Wikipedii, ale sądząc po ich minach chyba tak. Pewnie jesteście zdziwieni skąd wiem, że jestem tą wiedźma czy inna wróżką. Więc tak podczas gdy spałam pojawił mi się sen ale nie miał żadnego obrazu tylko w kółko była powtarzana ta nazwa. Następnego dnia sobie to wygooglowałam i takie otóż ciekawe informacje znalazłam.
- Wiem pewnie, że macie sporo pytań ale ja muszę znikać więc... Pa patki.- rozprysłam się w zielono-złotym dymie i pojawiłam się w moim pokoju. Szybko mocą wróciłam do moich starych ubrań i wykończona dzisiejszymi wydarzeniami poszłam spać ( kij w to że dopiero zbliża się 12:00).
Obudziłam się o 15:34. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Podeszłam do fotela i wzięłam książkę która leżała na stoliczku obok. Usadowiłam się wygodnie i zaczęłam czytać wczoraj zaczęta książkę która była bardzo ciekawa. Po półtorej godziny skończyłam czytać więc odłożyłam książkę do mojej już sporawej kolekcji i stanęłam przed oknem. Widok z tak wysokiej perspektywy zawsze jest piękny, nawet nie wiem ile razy już zobaczysz taki sam nadal będzie ci zabierał dech w piersiach. Przyglądałabym się dalej temu widokowi gdyby moje nadgarstki nie zaczęły piec. Podwinełam rękawy i zobaczyłam, że jest trochę brudny bandaż od krwi która teraz wypływa z ran.
Zrobiłam to sobie wczoraj wieczorem gdy szłam się kompać. Gdy spojrzałam w lustro nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Nienawidziłam siebie czułam się jak jakaś szmaciana lalka z którą można robić co się chce, a ona nie ma prawa głosu no bo to lalka one nie mówią. Nie mogłam już wytrzymać tych myśli więc wzięłam żyletkę i zrobiłam cięcia na dwóch nadgarstkach, a po kąpieli zawinęłam w bandaże.
Pewnie podczas walki jakiś strup się oderwał, a zaszczypało mnie dopiero teraz bo pewnie powoli ale coraz więcej krwi mi ubywało. Poszłam do łazienki zmieniłam opatrunek i zdecydowałam, że pójdę do salonu. Jak postanowiłam tak zrobiłam. Gdy byłam już na miejscu zobaczyłam, że kogoś szukają, już domyślałam się kogo i byłam tego pewna na 110%. Podeszłam bliżej i... Zgadłam szukają mnie. Niech szukają ale i tak nie znajdą. Pomyślałam żeby im nie przeszkadzać więc po prostu jakby nigdy nic poszłam do kuchni ugotować spaghetti dla bohaterów.
Po półgodzinne zrobiłam pysznie pachnące spaghetti bolognese. Nakryłam do stołu i dwie duże patelnie postawiłam po jednym i po drugim końcu stołu. Avengersi zachęceni jakimś zapachem przyszli do kuchni od razu siadając do stołu. Nawet nie czuli wcześniej jak bardzo głodni są.
- O mój Boże Nina dziękujemy. To jest pyszne.- wszyscy pokiwali zgodnie głowami i pochłaniali to jedzenie jakby to był ich ostatni posiłek. Uśmiechnęłam się pod nosem i wyszłam z kuchni do salonu, który już był w pełni wysprzątany. Włączyłam telewizję i skakałam z kanału na kanał. Plany poszukiwawcze były na stoliku, ale na nie nie patrzyłam bo po pierwsze: To nie moja sprawa. Po drugie: I tak nie ma tam nic czego bym nie wiedziała.
Reszta przyszła do mnie po jakiś dziesięciu minutach, posprzątali na stoliku i oglądaliśmy już potem wszyscy serie szybkich i wściekłych.
^_________^^_________^^_________^^______^
813 słów
CZYTASZ
Przypadek nie sądzę |Loki | Avengers|
General FictionSabina pewnego dnia spotyka czarnoskórego mężczyznę w salonie rozmawiającego z jej ojcem. Każe jej zamieszkać na jakiś czas w Avengers Tower. Kogo spotka w wieży i jak poradzi sobie z uczuciem którego nigdy nie czuła. Jak zaakceptuje nowych przyjaci...