Rozdział dwudziesty czwarty

13.8K 466 99
                                    

Elton

Jechałem windą, by za moment stanąć twarzą w twarz z przyjacielem, który czekał już na mnie w barze. Ja niestety, bądź stety, miałem opóźnienie z powodu wypadku na drodze i przez to stałem ponad czterdzieści minut w korku, dostając gorączki. Z każdą kolejną minutą czułem, jak moje plecy się napinają, a ręce drżą.

Nie zamierzałem jednak dłużej tego odwlekać, bo i tak już za dużo narobiłem, więc czas działał na moją niekorzyść. Gabriel musiał dowiedzieć się dzisiaj, choćby nie wiem co, a ja nie zamierzałem spanikować.

Już po chwili dotarłem do odpowiednich drzwi, przez które przeszedłem, kiwając głową do znajomego, młodego barmana, z którym zawsze rozmawiałem podczas oczekiwania na przyjaciela. Przeszedłem przez salę i ruszyłem w kierunku Gabriela, który klikał coś na swoim smartfonie. Wyglądał elegancko tak jak zawsze i nie reagował na spojrzenia młodych kobiet przy stoliku obok.

— O, już myślałem, że nie przyjdziesz — wstał i klepnął mnie w plecy. — Z tobą się umawiać...

— Były takie korki, że dotarłem tutaj dopiero po godzinie — ruszyłem z wyjaśnieniami i machnąłem lekceważąco dłonią.

— Jesteś samochodem?

— Nie, zamierzam się napić i odpocząć po tym tygodniu — przyznałem zgodnie z prawdą, choć on nie wiedział, co było powodem mojego utrapienia, lecz zaraz miało się to zmienić. — Jestem zmęczony, myślę poważnie nad urlopem, bo marzą mi się jakieś wakacje z dala od Seattle.

W tej samej chwili podeszła do nas młoda kelnerka, która zapisała nasze zamówienie, przerywając mi.
Była młoda i miałem wrażenie, że flirtowała z nami wzrokiem, lecz żaden z nas nie uległ jej spojrzeniu.

— To nad czym się zastanawiasz, stary? Bierz wolne i jedź — zachęcał mnie zaraz. — Dobrze wiem, jak tydzień urlopu wiele daje, wrócisz jak nowo narodzony. Pozwiedzasz, zrelaksujesz się i odpoczniesz od całej tej roboty. Na twoim miejscu bym się nawet nie zastanawiał.

Tak, zdecydowanie musiałem tak zrobić. Swoją drogą, Madelaine też dobrze zrobiłaby taka wycieczka. Odpoczęłaby, przestałaby się stresować, a ja mógłbym zabrać ją w wiele pięknych miejsc, żebyśmy mogli spędzić razem miło czas.

Podziękowałem kobiecie, która postawiła przede mną whisky z lodem i westchnąłem, natychmiast pociągając tak duży łyk, że wypiłem prawie całą na raz.

— Naprawdę jesteś zarobiony. Zaharujesz się zaraz — dodał z politowaniem w głosie. — W naszym duecie to ty zawsze robiłeś za rozsądnego, ale chyba role w końcu się odwróciły.

Nie miałem odpowiedniego humoru na jego żarty, które teraz tylko powodowały pogorszenie mojego stanu.

— Bo ty zawsze chodzisz z głową w chmurach — odbiłem piłeczkę i zmusiłem się do lekkiego uśmiechu. — Jesteś roztrzepany i bujasz w obłokach, ja stawiam cię do pionu.

— To prawda, za to ja wyjmuję ci z dupy kija, żebyś nie był takim sztywniakiem — klepnął dłonią o swoje udo, a potem się skrzywił. — Oczywiście w przenośni...

Pokręciłem głową z rozbawieniem i zamówiłem kolejną porcję alkoholu, czując przyjemne uczucie w przełyku. Na ten moment byłem zbyt trzeźwy na tę trudną rozmowę i czułem, że to jeszcze nie był ten czas.

— Wiesz, martwię się o Maddy.

Uniosłem do góry brew i spojrzałem na niego z zainteresowaniem, obawiając się, czy przypadkiem nie za szybko poderwałem głowę do góry. Gabriel był na tyle spostrzegawczy, że mógł to natychmiast wyłapać, a ja nie mogłem wpaść zbyt szybko.

Ryzyko |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz