Rozdział dwudziesty szósty

12.3K 395 24
                                    

Mimo ogromnej niechęci, zaparkowałam pod rezydencją mojej pracodawczyni i wysiadłam z samochodu, naciskając dzwonek.

Czułam się okropnie i tak też wyglądałam, bo nawet duża ilość makijażu nie potrafiła zakryć sińców pod oczami i wyraźnego smutku, który odczuwałam przez ostatnie trzy dni. Spędziłam je w zamknięciu, widując się tylko z Darcy, która bardzo mnie wspierała w tej ciężkiej sytuacji. Była zdziwiona na wieść, że Gabriel tak źle zareagował, ale jeszcze bardziej zszokował ją fakt, że rozstałam się z Eltonem, zanim w ogóle dobrze zaczęłam z nim być. Moja przyjaciółka była naszą największą fanką i gdy poinformowałam ją o wszystkim, wyglądała jakby miała się popłakać. Przez tyle lat mi kibicowała, a wszystko legło w gruzach, gdy było już tak wspaniale.

Tęskniłam za bratem, jak i za Eltonem. Byli nieodłączną częścią mojego życia, a teraz po prostu jakby ich zabrakło. Chciałam, by Gabriel wreszcie mi wybaczył i spojrzał na mnie łagodniej, gdy zakończyłam relację z jego przyjacielem, ale on nie odpowiadał na moje wiadomości i dał mi jasno do zrozumienia, że na razie nie ma ochoty na żaden kontakt.

Za to z Eltonem nawet nie próbowałam się skontaktować. Było mi okropnie wstyd na myśl, jak się zachowałam i jak go potraktowałam, ale w tamtej chwili decyzja, którą podjęłam wydawała mi się odpowiednia. Teraz szczerze żałowałam, bo tęsknota za nim rozsadzała mnie od środka. Chciałam poczuć jego zapach, zobaczyć jego piękną twarz i usłyszeć, że ten gorszy okres minie.

— Madelaine, wchodź! — pani Patricia zawołała do mnie z wejścia, otwierając mi furtkę.

Kobieta mieszkała w pięknej rezydencji, a przed wejściem miała niewielką fontannę, która robiła niemałe wrażenie. Wszystko wyglądało na drogie, nawet ta za bardzo zielona, idealnie przycięta trawa. Obok garażu stały dwa, luksusowe samochody, które musiały należeć do jej męża.

Broń Boże, by zsunęła mi się stopa w obcasach na tę piękną trawę, bo chyba zostałabym wyrzucona za płot.

— Dzień dobry, pięknie wyglądasz — przyznałam całkowicie szczerze, komplementując jej ciemnozielony, dwuczęściowy garnitur, który sama dla niej wybrałam.

— Dziękuję, chodź, chodź — kiwnęła w moją stronę dłonią, więc poszłam za nią, ściskając w ręce pokrowce z sukienkami.

Miałam trzy propozycje i liczyłam, że nie będę musiała poszukiwać czwartej, bo nie miałam na to absolutnie siły.

— Pokaż te śliczności, bo nie mogę się już doczekać. Mam nadzieję, że uda mi się z coś tego wybrać — rzekła z podekscytowaniem w głosie i stanęła obok mnie, gdy rozpinałam pierwszy pokrowiec. — O matko, co to za cudo!

— Versace, limitowana kolekcja — odpowiedziałam i podałam jej kreację, która kosztowała prawie dziesięć tysięcy. Te ceny zdecydowanie nie były dla mnie i robiąc te zakupy, musiałam zamykać oczy przy składaniu zamówienia mimo tego, że korzystałam z karty kobiety.

— Dobrze, usiądź sobie, a ja przymierzę. Zaraz moja pracownica przyniesie ci kawę — oznajmiła, na co skinęłam i posłusznie opadłam na beżową sofę, wzdychając pod nosem.

Było mi ciężko odnaleźć się w codzienności, bo miałam wrażenie, że straciłam pewną cząstkę siebie przez ostatnie dni. Uleciał ze mnie promyk nadziei, dzięki której wierzyłam, że moje życie naprawdę może stać się satysfakcjonujące.

Teraz pozostał mi tylko gorzki smak porażki i rozczarowania.

— Kawa dla Pani — podeszła do mnie kobieta w średnim wieku i podała mi filiżankę, na co podziękowałam, odstawiając porcelanę na stolik.

Ryzyko |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz