Rozdział trzydziesty trzeci

11K 379 24
                                    

Elton

Zapukałem do drzwi domu mojej mamy i uśmiechnąłem się lekko na widok jej szalonej fryzury z kolorowymi wałkami. Zapowiadałem się nieco wcześniej, ale chyba zapomniała, która godzina właśnie była.

— Elton, a ty nie miałeś być później? Obiad jeszcze nie jest gotowy! — wyglądała na przerażoną, jakby świat się właśnie walił.

Machnąłem lekceważąco dłonią i zdjąłem z ramion marynarkę, wchodząc do salonu.

— Nic nie szkodzi, chętnie zabiorę cię do restauracji, mamo — odpowiedziałem ze wzruszeniem ramionami, czym jeszcze bardziej ją zdenerwowałem.

Moja mama nienawidziła takiej wygody. Dla niej obiad musiał być domowy i zupełnie nie rozumiała jak to możliwe, że ja nie znajduję na to czasu.

— Chyba zwariowałeś! Siedź, zaraz wszystko przygotuję...

— Mamo — odparłem błagalnie i przewróciłem oczami, nie znosząc jej postawy. — Pozwól mi zabrać cię na obiad, wreszcie zjesz coś innego niż te swoje ziemniaczki i...

Zamilkłem na jej surowe spojrzenie, wzdychając. Widziałem, że nie ma co z nią dyskutować, a ja byłem na przegranej pozycji.

Postanowiłem odwiedzić dzisiaj mamę, gdyż i tak nie miałem nic innego do roboty w ten wolny weekend. Madelaine nocowała u Darcy, bo ta wyszła z synem ze szpitala, a Gabriel spędzał czas ze swoim partnerem, więc nie zamierzałem im przeszkadzać.

— Właściwie, to chciałem z tobą porozmawiać o czymś — podrapałem się z grymasem po karku i zastanawiałem się, jak o wszystkim dobrze jej opowiedzieć. — Jestem w związku.

Czułem się jak cholerny szesnastolatek, który opowiadał o swojej pierwszej dziewczynie. Nie wiedziałem jednak, jak ona zareaguje na wieść, że moją wybranką jest o piętnaście lat młodsza kobieta, którą ona doskonale zna z moich, bądź Gabriela, opowieści.

Zależało mi na jej zdaniu, więc oczywiste było to, że pragnąłem jej akceptacji, a nie potępienia za mój wybór.

— Elton, naprawdę? Wiedziałam, że dobrze podpowiedziałam Liz z tą kolacją! Gratulacje, synku, jestem wreszcie taka szczęśliwa, że się próbujesz ustatkować — odpowiedziała z czystą radością w oczach i mocno mnie uściskała, a ja zamarłem w bezruchu, marszcząc czoło.

Co, do cholery? Liz? Kolacja?

— Mamo, ale nie miałem na myśli Liz... Zresztą, jaka kolacja, do cholery? Spiskowałaś za moimi plecami?

Gdy kobieta zrozumiała, że sama siebie wydała, nieco zmizerniała i westchnęła, odkładając na blat szmatkę trzymaną wcześniej w dłoni. Ciężko było mi traktować ją na poważnie, gdy na głowie miała te śmieszne wałki i wyglądała, jak typowa matka z filmów komediowych.

— Liz zapytała mnie, czy powinna cię gdzieś wyciągnąć. Obie myślałyśmy, że po prostu rzuciłeś jakąś wymówkę przy wszystkich... — oznajmiła z grymasem i wróciła wzrokiem do garnka z jedzeniem. — O kogo chodzi?

— O Madelaine...

Nie mogłem nic poradzić na to, że się stresowałem. Zależało mi na dobrych relacjach z mamą i nie chciałem, by cokolwiek nas poróżniło.

Ciemnowłosa kobieta przede mną posłała mi niezrozumiałe spojrzenie, a potem nagle się wyprostowała i zamarła, jakbym właśnie wyznał, że kogoś zabiłem.

— Ta Madelaine, o której myślę?

— Ta Madelaine, o której myślisz.

Wiedziałem, że ciężko jej będzie to zrozumieć, bo między nią, a ojcem nie było nawet roku różnicy. Chloe również została nauczona tego, by szukać sobie kogoś w podobnym wieku, a tymczasem ja miałem partnerkę młodszą o piętnaście lat. Niestety, ktoś musiał być tą czarną owcą w rodzinie i padło na mnie.

Ryzyko |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz