Rozdział trzydziesty pierwszy

13.7K 415 16
                                    

Elton

Nałożyłem na ramiona białą koszulę i zapiąłem sprawnie guziki, zostawiając dwa górne rozpięte. Madelaine wolała mnie w takiej wersji, bez krawatu, więc automatycznie zacząłem to robić, zostawiając tak formalny strój tylko do pracy.

Byłem szczęśliwy na myśl, że spotkamy się z Gabrielem, jako para. Chciałem, by się przyzwyczaił do tego widoku i zrozumiał, że moja relacja z jego siostrą nie była czymś przelotnym. Absolutnie tak tego nie traktowałem i nigdy nie spojrzałem na nią, jak na kobietę, którą miałbym opuścić po jednej nocy. Byłem pewien, że gdy już przyjmie to do świadomości, to wszystko będzie tak jak dawniej, a tego bardzo pragnąłem.

— Ładnie wyglądam? Dziwnie się czuję w tej sukience... — brunetka stanęła obok mnie w lustrze, przez co przeniosłem swój wzrok niżej, obserwując jak poprawia niezgrabnie beżową sukienkę, do której miała w komplecie identyczną marynarkę.

Ta kobieta za każdym razem zapierała mi dech w piersiach i jeszcze raczyła zapytać, czy wygląda ładnie? Miałem ochotę paść przed nią na kolana i pokazać jej, jak niesamowita była.

— Wyglądasz pięknie.

— Elton, jestem wdzięczna za twoje komplementy, ale twoja opinia nie jest obiektywna, bo źle byś wyglądał, gdybyś przyznał, że wyglądam do bani — jej ramiona znacznie opadły, gdy wydała z siebie westchnięcie, a ja roześmiałem się, patrząc na jej drobne ciało, które przybrało buntowniczą postawę.

— Perło, ależ ja jestem szczery i obiektywny. Nie okłamałbym cię, gdybyś wyglądała źle — zmarszczyłem brwi w niezrozumieniu. — Jeśli nie czujesz się w niej komfortowo, to się przebierz, ale moim zdaniem wyglądasz świetnie i wszystko jest w porządku.

Spoglądała na siebie w lustrze krytycznym wzrokiem jeszcze przez moment, po czym skapitulowała, odchodząc od lustra. Złapałem ją w ostatnim momencie za nadgarstek i przyciągnąłem do siebie, dotykając jej zgrabnych pośladków.

— Możesz mi teraz nie wierzyć, w porządku, lecz po powrocie do domu jestem pewny, że w końcu zrozumiesz, że moje słowa są wiarygodne — klepnąłem ją w tyłek i pocałowałem w skroń, obserwując jak kręci głową z rozbawieniem i znika w łazience.

Już po czterdziestu minutach byliśmy na miejscu w naszej ulubionej restauracji. Ten wybór nie do końca mi pasował po ostatniej akcji, gdy dostałem w twarz, ale jakoś musiałem przełknąć urażone ego i nie marudzić, skoro moja kobieta nalegała.

— Czy powinniśmy rozdzielić dłonie? — spytała niepewnie, patrząc na nasze złączone dłonie.

Ścisnąłem ją mocniej i pokręciłem głową, prowadząc ją na koniec sali, gdzie czekał na nas Gabriel wraz z drugim mężczyzną, którego kojarzyłem z jego pracy. Mimowolnie posłałem pytające spojrzenie brunetce przy moim boku, ale ona wzruszyła lekko ramionami, przez co zmarszczyłem brwi.

Byłem pewien, że spotykamy się tylko w trójkę, ale być może była to spontaniczna sytuacja i dodatkowy gość wcale nie był planowany.

Od razu przywitałem się z Gabrielem i podałem dłoń nieznajomemu mulatowi, przedstawiając się. Jak się okazało - Jacob, był wysoki i szczupły, a na głowie miał burzę kręconych, ciemnych loków. Jego szeroki uśmiech można było uznać za zaraźliwy, skoro Madelaine witając się z nim, nie mogła przykryć radości na twarzy. Musiała się z nim już znać, gdyż wcale nie wyglądała, jakby widzieli się po raz pierwszy.

I chyba nawet poczułem się zazdrosny, gdy ją objął i cmoknął w policzek, cicho coś mówiąc wprost do jej ucha, na co zachichotała, machając lekceważąco dłonią. Nie podobało mi się to ani trochę, ale przecież nie zamierzałem robić awantury za to, że uszczęśliwia w dziwny sposób moją partnerkę...

Ryzyko |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz