Rozdział pierwszy

21.1K 604 63
                                    

Rozdział o wszystkim i o niczym, taki na wprowadzenie :) Miłego czytania!

***

Zrzuciłam szpilki z obolałych stóp i jęknęłam z bólu, ciesząc się, że miałam już wolne popołudnie. Następnie chwyciłam swoją torebkę i udałam się do swojego pokoju, natychmiast rzucając na łóżko z uśmiechem.

Praca w firmie mojego brata była w porządku, ale cholernie mnie to nudziło. Miałam pełno przywilei, mogłam robić, co tylko chciałam, więc właściwie przez połowę dnia się obijałam albo zajmowałam drugą pracą, jako stylistka. Przeglądałam ubrania, tworzyłam zestawy na dane okazji dla mojej klientki i zamawiałam je dla niej, gdyż Pani Patricia była bardzo zabieganą kobietą i nie miała na to czasu, a ja dostawałam za to naprawdę dobrą wypłatę. Można, by rzec, że to praca marzeń.

Nie zdecydowałam się na studia, mimo błagań mojego brata. Uważałam to za stratę czasu, a nie miałam jakoś szczególnie wygórowanych ambicji, by pchać się na prawo czy medycynę. Od razu zajęłam się pracą w firmie Gabriela, a po godzinach bawiłam się w stylistkę. Zarabiałam swoje własne pieniądze, miałam dużo  oszczędności, a dodatkowo zawsze mogłam liczyć na wsparcie brata, który rozpieszczał mnie od kilkunastu dobrych lat.

Gabriel był dla mnie ojcem oraz matką w jednym i było tak już od naprawdę długiego czasu. Rodzice zginęli w wypadku samochodowym tuż po moich ósmych urodzinach, więc to brat przejął nade mną opiekę. Sam miał skończone dwadzieścia trzy lata i sąd wyznaczył go na mojego opiekuna prawnego. Nie było słów, które opisałyby jak bardzo wdzięczna byłam mu za wszystko, co dla mnie zrobił. Studiował, harował i robił wiele, byśmy mogli mieć życie na dobrym poziomie. Zainwestował wiele pieniędzy w swoją firmę i dzięki temu teraz żył jak pączek w maśle, ustawiony do końca.

Po kilku minutach leżakowania zdecydowałam się udać do kuchni w celu zrobienia sobie kawy. Było po piątej, więc uznałam to za idealną porę na dawkę kofeiny. Zeszłam z materaca i ruszyłam przez korytarz, marszcząc brwi, gdy usłyszałam dwa, męskie głosy i to w dodatku bardzo znajome.

Gabriel nic nie mówił, że przyjdzie dzisiaj do nas Elton, ale to była praktycznie codzienność, więc nie mogłam być zdziwiona.

— Maddy, to ty? — usłyszałam głos Gabriela dobiegający z salonu.

— Nie, duch święty — odpowiedziałam zgryźliwie, przewracając oczami. — Oczywiście, że to ja!

Włączyłam ekspres i oparłam się biodrem o blat, spoglądając przez okno na panoramę Seattle. Uwielbiałam nasze mieszkanie i nie byłam pewna, czy zamierzałam je kiedykolwiek opuszczać.

Dla wielu osób mieszkanie ze starszym bratem w wieku dwudziestu jeden lat zapewne było dziwne, ale nie dla nas. Lubiłam z nim mieszkać, bo Gabriela i tak często tutaj nie było, a ja miałam dużo własnej przestrzeni i nie musiałam dokładać się do rachunków, co pozwalało mi zaoszczędzić. On nie miał kobiety i nie szykowało się na jakiekolwiek zmiany, bo Gabriel nie był takim typem mężczyzny. Stawiał pracę na pierwszym miejscu, a w jego życiu nie było ani miejsca ani czasu na ustatkowanie się czy randkowanie.

— Jak w firmie, Madelaine? — usłyszałam znajomy, głęboki głos i odwróciłam się w stronę Eltona, który nagle pojawił się w kuchni.

Wstrzymałam na moment oddech i przybrałam na twarzy lekki uśmiech, chcąc wyglądać na rozluźnioną. Nie mogłam nic poradzić na to, że na sam jego widok mój żołądek zaciskał się w ciasny supeł, a mięśnie spinały się przez napięcie, które było między nami.

Elton był... onieśmielający. Działał tak na mnie, odkąd tylko skończyłam szesnaście lat i zaczęłam interesować się płcią przeciwną. Ciężko żyło mi się przez te wszystkie lata, wzdychając do starszego o piętnaście lat mężczyzny, który traktował mnie jak swoją młodszą siostrę i w dodatku był najlepszym
przyjacielem mojego brata.

Ryzyko |18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz