Rozdział 3

17.9K 585 244
                                    

Grace

Zbliżał się moment, którego się nieco obawiałam. Wieczór, a dokładnie to wspólna noc. Matteo nie chciał ustąpić i nie miał zamiaru dać mi innego pokoju, a tym bardziej sam się z niego wynieść. Może to dziwne, bo przez całe życie bywałam już z różnymi mężczyznami, ale on mnie wyjątkowo wkurwiał i nie miałam ochoty na jego towarzystwo. Zawołana przez gosposię, zeszłam na dół. Jednak zanim udałam się na kolację, poszłam do kuchni po szklankę wody, aby chwilę odpocząć przed zobaczeniem go. Chwyciłam szklankę, a gdy piłam wodę zauważyłam małe pudełeczko z tabletkami na górnej półce. Sięgnęłam po nie i z uśmiechem na ustach zauważyłam, że są to tabletki nassane. Nagle usłyszałam za sobą głos April, która pracowała jako sprzątaczka.

- Mogę w czymś Pani pomóc? – Spojrzała na mnie podejrzliwie.

- Przepraszam. Ostatnio nie śpię najlepiej to pewnie przez stres. Wiesz może czy mogłabym wziąć jedną tabletkę?

- Tak, oczywiście, ale proszę nie mieszać jej z alkoholem to bardzo silny lek.

- W porządku. Dziękuję.

Zadowolona udałam się do jadalni i na moje szczęście mężczyzny nadal nie było. Na stole znajdowały się tylko dwa talerze, więc zapewne nie mieszka z nim żadna rodzina. Podeszłam do miejsca u szczytu stołu i nalałam do kieliszka wina, które zostało podane do kolacji, a następnie wrzuciłam tam tabletkę. Tak wiem, że miałam nie mieszać z alkoholem, ale w końcu co mu się może takiego stać? Najwyżej pośpi parę godzin dłużej. Na wszystkich tabletkach jest napisana masa efektów ubocznych, a jakoś ludzie żyją. Poza tym zasady są po to, żeby je łamać. Wtedy usłyszałam za sobą kroki, a gdy się odwróciłam ujrzałam bruneta stojącego w drzwiach. Szybko podeszłam do drugiego nakrycia i zajęłam miejsce, aby nie pozostawić mu wyboru.

- Planujesz jak stąd uciec? – Zapytał.

- Już dawno to wymyśliłam.

- Co? Zamierzasz mnie otruć? – Uśmiechnął się złośliwie, a ja o mało się nie zadławiłam śliną. – Spokojnie wiem, że nie byłabyś do tego zdolna. Jesteś szurnięta, ale nie, aż tak. – Jednak, aż tak.

- Lepiej nie sprawdzaj moich granic.

Nim zdążyłam się obejrzeć kieliszek mężczyzny został opróżniony, co niezmiernie mnie uradowało. Matteo spojrzał na mnie z uśmieszkiem i przysunął się bliżej.

- Już nie mogę się doczekać naszego wieczoru. – Posłał mi ten swój chamski uśmieszek. – Mam nadzieję, że zabrałaś ze sobą jakąś ładną bieliznę.- Jego słowa sprawiły, że zamarłam bez ruchu. – Spokojnie. Będę bardzo delikatny.

- Tylko spróbuj mnie tknąć, a ja bardzo niedelikatnie posiekam cię na drobne plasterki. Zrozumiano?!

- Spokojnie tylko żartowałem. Chcę, żebyś krzyczała pode mną z przyjemności, a nie ze strachu.

- Nie mam zamiaru wcale pod tobą krzyczeć.

- Jak ja kocham twój cięty języczek. Nie masz pojęcia do czego pragnę go wykorzystać.

- Jeszcze słowo, a nie ręczę za siebie.

- Och kochanie, nawet ... - Nie dokończył, bo oparł się o krzesło i złapał za głowę po czym z impetem uderzył nią w talerz.

- Och kochanie. Czego to ty nie zrobisz tej nocy z tym makaronem. – Rzuciłam wrednie. – Swoją drogą to musiało boleć. Walnąłeś tak mocno w ten stół, że wywróciłeś mój kieliszek z winem. Wszystko jest uwalone. Co ty taki dziwnie milczący? Aaa. No tak. Pardon. Zapomniałam, że masz bliższą randkę z pastą. Sorry, nie przeszkadzam. – Zakpiłam i udałam się do sypialni.

Przygotowałam się do spania, a następnie nawet nie wiem kiedy, zupełnie odleciałam. Łóżko było niesamowicie wygodne. Czułam się jakbym leżała w powietrzu. Nie należałam do osób, które szybko wstawały, dlatego spałam chyba do południa, dopóki nie przebudziło mnie dziwne uczucie. Otworzyłam oczy, a nade mną stał wkurzony ... Nie, to złe określenie. Wkurwiony Matteo. Mężczyzna pochylił się, a jego ręce znalazły się po obu stronach mojej głowy.

- A więc jednak byłaś do tego zdolna!

- Mówiłam, żebyś mnie nie prowokował.

Zdenerwowany usiadł na mnie okrakiem i przysunął swoją twarz bliżej mojej.

- Nie ma dla ciebie ode mnie ucieczki, rozumiesz? Jeśli uciekniesz, to ja cię znajdę, jeśli mnie zabijesz, to wstanę z grobu i zaciągnę cię ze sobą, a jeśli sama będziesz chciała się zabić, to zrobię wszystko, żeby pokonać Boga, Hadesa czy innego pierdolonego stwórcę i cię odzyskam, bo należysz do mnie. Nie uda ci się od tego uwolnić, ani teraz, ani nigdy. Za trzy tygodnie weźmiemy ślub, więc lepiej już się oswój z tą myślą.

Świetnie. Poprawiłaś swoją sytuację... Nie ma co.

- Nie wyjdę za ciebie do kurwy!

- Wyjdziesz nawet jeśli siłą będę musiał cię zaprowadzić przed ten ołtarz.

- Zrób to, a zamienię twoje życie w piekło. Będziesz mnie wtedy błagał o rozwód, a ja z wielką łaską ci go dam.

- Nigdy cię nie poproszę o rozwód. Póki śmierć nas nie rozłączy... – Pocałował mnie w czoło i zszedł ze mnie, poprawiając garnitur.

- Dlaczego nie chcesz mnie zrozumieć! – Krzyknęłam wyskakując z łóżka.- Dlaczego każdy musi podejmować za mnie decyzję?! Czy ja jestem do cholery jakaś ubezwłasnowolniona czy jaki chuj?! Nie chce tego wszystkiego rozumiesz? Nie chcę ciebie, twoich pieniędzy, ani tego popieprzonego małżeństwa. Nie wierzę w to wszystko i nigdy nie chciałam brać ślubu, a teraz ty próbujesz mnie zmusić do udawania uległej i szczęśliwej żonki?! Czy ty masz nie po kolei w głowie?

- Uspokój się.

- Nie. Nie uspokoję się dopóki nie dasz mi spokoju. Nienawidzę ciebie, ojca i każdego mężczyzny po kolei i nie mam zamiaru pozwalać na to, żeby jeden z nich zamknął mnie w złotej klatce. – Uderzyłam go w tors, a on złapał mnie za rękę i do siebie przyciągnął.

- Wiem jak przez te lata traktował cię twój ojciec. Jest mi z tego powodu przykro, ale dlaczego nie chcesz spróbować pozwolić sobie na szczęście.

Skoro mówi tak spokojnie o moim ojcu, to albo jest od niego gorszy, albo wcale nie wie jak mnie traktował.

- O czym ty mówisz? Jakie szczęście? Ja cię znam od niecałych dwóch dni, a ty mi tu ze ślubem wyjeżdżasz. Ty się człowieku dobrze czujesz? Myślisz, że powiesz mi dwa słowa, a ja wskoczę ci do łóżka czy co?

- Nie chcę, żebyś wskakiwała mi do łóżka. Chcę, żebyś mnie pokochała. – Spojrzał na mnie poważnie, a mnie zamurowało.

- W takim razie bardziej prawdopodobna jest pierwsza opcja, bo ja nie kocham nikogo. – Odwróciłam się do niego plecami na znak, że skończyłam z nim rozmawiać.

- Bądź gotowa na 20. – Rzucił i wyszedł zostawiając mnie samą.

Try to love me, Try to understand me | TOM 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz