Rozdział 11

16.7K 506 150
                                    

Grace

Każdy dzień upływał dość podobnie. Panował jeden monotonny schemat. Wstawałam koło południa, gdy już nie było Matteo. Jadłam śniadanie potem obiad, który zazwyczaj również jadłam sama, a na kolację wracał brunet i jedliśmy wspólnie rozmawiając, co jak się okazało, nie było wcale takie złe, a na koniec kładliśmy się spać. Jak się zorientowałam, minęło już prawie dwa tygodnie odkąd tutaj mieszkałam. Zaczęłam się przyzwyczajać do tego domu i do sytuacji, która mnie spotkała. Wbrew moim obawom nie było tak beznadziejnie jak mi się wydawało. Matteo nie był potworem jak mój ojciec, a na dodatek pierwszy raz poczułam się w pewnym sensie wolna. Nie odczuwałam na sobie wiecznej presji i strachu, który towarzyszył mi wcześniej. Może to wydaje się absurdalne patrząc na całą tę sytuację, ale tak właśnie było. Miałam poczucie, że nieważne co się stanie on przy mnie będzie, nawet jeśli sama nie będę tego chciała. Musiałam przyznać sama przed sobą, że zaczęłam go lubić. Stał się dla mnie dobrym przyjacielem i zaczęłam czuć się swobodniej w jego towarzystwie. Mój rozum zaczął mi podpowiadać, że to nie świadczyło o niczym dobrym. Na szczęście zadzwoniła do mnie Andrea, która jest moją jedyną przyjaciółką no i oprócz długiej reprymendy za to, że się do niej tyle nie odzywałam, namówiła mnie na wyjście do klubu. Oczywiście się na to zgodziłam, bo uwielbiałam imprezy i tak oto postanowiłam tego wieczoru udać się razem z nią. Jedyny problem był w tym, że pewien zaborczy i zazdrosny brunet nic o tym nie wiedział, a ja jako, że kochałam go wkurzać, zamierzałam mu powiedzieć dopiero, gdy będę już wychodziła. Czas do wieczora bardzo szybko mi zleciał, bo skupiłam się na dobieraniu różnych pierdół, a mężczyzny cały dzień nie było w domu. W końcu zaczęłam się przygotowywać. Zrobiłam mocny makijaż, pokręciłam włosy, a moja sukienka była nieziemska. Miałam na sobie krótką, miętową mini z marszczeniami, która miała głęboki dekolt. Na dodatek na dekolcie jako ozdoby były przyczepione delikatnie opadające na biust piórka. Jeśli chodzi o plecy... Cóż, tam w sumie nie było wcale materiału. Gdy wkładałam szpilki usłyszałam, że drzwi do pokoju się zamykają, więc wyszłam z garderoby i napotkałam przeszywające spojrzenie. Przeszywająca na wskroś czekolada.

- Wyglądasz... Wow. – Zaniemówił, ale po chwili oprzytomniał. - Czy my dzisiaj gdzieś wychodzimy, a ja o tym nie wiem?

- Ja wychodzę z moją przyjaciółką. – Zatrzymałam się przed nim.

- Gdzie masz zamiar iść tak ubrana?

- Idę do klubu. – Rzuciłam i obróciłam się do niego plecami na co ten mało nie udławił się powietrzem.

- O ja pierdole. Nie pójdziesz tak.

- Niby dlaczego?

- Jesteś kurwa goła.

- Jak goła? Przecież mam na sobie sukienkę. Ślepy jesteś?

- To jest niby sukienka? Ten skrawek materiału nie zasłoniłby nawet pierdolonej mrówki. Poza tym ja nie przypominam sobie, żebyś mi coś o tym mówiła.

- Przecież ci powiedziałam. Dosłownie minutę temu.

- Nie uważasz, że to trochę za późno?

- Matteo, błagam cię. Daj sobie spokój. Nie jestem twoją niewolnicą.

- Masz rację, więc najpierw się ubierz, a potem możesz iść.

- No kurwa jestem ubrana!

- No kurwa raczej nie! Już ci powiedziałem, że to nie jest sukienka.

- To co to według ciebie sukienka? Słucham! Oświeć mnie, bo najwyraźniej przez dwadzieścia jeden lat żyłam w błędzie.

Mężczyzna wyciągnął telefon z kieszeni i zaczął coś pisać na telefonie, a po chwili zwrócił się do mnie.

Try to love me, Try to understand me | TOM 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz