Dodaję jeszcze jeden rozdział, bo nie zdążyłam go poprawić na piątek. Miłego czytania :)
................................................................................................................................................................
Matteo
Mijały kolejne dni od powrotu, a nasza sytuacja na rynku zacznie się poprawiła. Zarabiałem jak dawniej i nie znajdowałem trupów ludzi, którzy dla mnie pracowali. To tylko potwierdzało, że dobrze zrobiłem zabijając tego sukinsyna. Jednak nie wszystko było tak wspaniałe. Mogłoby się wydawać, że po wyjeździe nasze relacje powinny wyglądać lepiej niż wcześniej, jednak tak nie było. Pierwszy raz widziałem, żeby się tak o coś martwiła jak wczoraj, gdy o mało co nie zginąłem. Chodziła tam i z powrotem, obok samochodu i zastanawiała się co powinna zrobić. Domyśliłem się, że obwiniała się za to, że zostawiła mnie samego, nie chciała tego robić, ale ostatecznie udało mi się ją przekonać, że to najlepsze rozwiązanie i to za to była na siebie wściekła. Nie spodziewałem się, że gdy mnie zobaczy od razu wpadnie w moje ramiona. To było wyjątkowo przyjemne i żałowałem, że musimy to przerwać i uciekać jak najszybciej. Niestety to była tylko chwila. Po powrocie zaczęła się ode mnie odsuwać. Była milcząca i unikała mojego towarzystwa. Nie była na mnie zła, bo normalnie ze mną rozmawiała, gdy o coś pytałem i nadal śmiała się z moich kiepskich żartów. Mimo tego była zdystansowana i straciła swój ogień. Stała się obojętna na wiele rzeczy i posłusznie robiła wszystko czego chciałem. Po prostu przestała być moją Grace, a stała się tym, kim od zawsze gardziła. Widziałem jak bije się ze swoimi myślami i chciałem dowiedzieć się jaki był tego powód, ale nie potrafiłem jej pomóc, bo gdy próbowałem poznać powód jej stanu, zupełnie się w sobie zamykała, albo zmieniała temat. Przynajmniej w tym nic się nie zmieniło, nigdy nikogo nie prosiła o pomoc.
Jedyne co pozwalało mi być blisko niej to wieczory, które spędzaliśmy na tarasie przed moim gabinetem. Nigdy z nich nie rezygnowałem i wiedziałem, że ona także nie chce tego robić. W tym jednym miejscu przestawaliśmy być sobą. Byliśmy po prostu dwójką ludzi siedzących na tarasie. Ja ślepo zakochanym mężczyzną, a ona zwykłą kobietą, która nie wiedziała jak powinna pozbyć się natręta, którego w sumie polubiła.
Zamierzałem wykorzystać sytuację i sprawić, żeby chociaż na chwilę odsunęła to co chodzi jej po głowie. Zająłem miejsce i czekałem, aż do mnie dołączy. Uwielbiałem ciepły wiatr, który zrywał się wieczorem i potrząsał wszystkimi drzewami wokół domu. Wydawały wtedy równie przyjemny dźwięk co szum wodospadu.
Podziwiając bezchmurne niebo, poczułem na plecach przyjemny prąd, który potrafiła wywołać tylko ona, zawsze się tak działo, gdy pojawiała się obok. Tak jakby moje ciało odczuwało jej obecność zanim dostrzegą ją oczy. Odwróciłem się do drzwi i zauważyłem jak pomału się do mnie zbliżała. Miała ze sobą duży pojemnik i dwie łyżki. Gdy na mnie spojrzała, uśmiechnęła się promiennie, a jedyną myślą na jakiej potrafiłem się skupić to to, że chcę ją taką widywać częściej.
- Chcesz? –Wyciągnęła do mnie rękę ze sztućcem.
Zatrzymała się obok, a ja widząc, że ma ze sobą lody, poczułem się jak dziecko, które musi się ukrywać, bo zaraz dostanie reprymendę od rodziców za to, że opycha się słodyczami na noc. Właściwie to nie jadałem takich rzeczy. Ona uwielbiała niezdrowe jedzenie i nie zwracała uwagi na to co pochłaniała, natomiast ja starałem się tego pilnować. Czasem zdarzało się nam o to posprzeczać, ale zawsze kończyło się to wynikiem 1:0 dla niej. Nie miałem pojęcia jak to robiła, że wyglądała tak dobrze jedząc takie świństwa.
- Wydawało mi się, że na naszym ślubie naśmiewałaś się ze mnie i mówiłaś, że będę miał taki brzuch jak reszta mężczyzn, a teraz sama, codziennie podsuwasz mi pod nos wszystko co wypluje fabryka ze słodyczami.
CZYTASZ
Try to love me, Try to understand me | TOM 1
RomancePierwszy tom trylogii ,,Trust". Grace przez całe swoje życie była zdana sama na siebie. Mieszkała z ojcem, który prowadził szemrane interesy i kompletnie się z nią nie liczył. Wiele razy udowodnił, że najchętniej by ją zabił, ale zbyt wielką przyjem...