Rozdział 17

13.9K 433 20
                                    

Hej. Muszę wam powiedzieć, że dzisiaj będzie trochę mocniejsza scena 18+, którą pisałam chyba najdłużej, więc mam nadzieję, że sprostam oczekiwaniom. Miłego czytania ;)

......................................................................................................................................


Grace

Andrea miała rację. Rozmowa z nim pomogła. Było mi ciężko przywołując demony, które gnębiły mnie od lat, ale po chwili wszystko minęło i poczułam się lżejsza. Ciekawe czy gdybym powiedziała o wszystkim, zupełnie uwolniłabym się od tych wspomnień. Nie chcę, żeby ten człowiek miał nade mną dłużej kontrolę. Wystarczająco zniszczył mi życie. Po tym niespodziewanym śniadaniu wróciliśmy do domu, gdzie czekała mniej przyjemna część. W końcu balans musi być zachowany... Babcia mężczyzny robiła dosłownie wszystko, żeby mnie sprowokować i wyprowadzić z równowagi. Najpierw mnie ignorowała co mi pasowało, więc gdy jej plan się nie powiódł zmieniła taktykę. Mówiła wszystko co siedziało jej w głowie, zarówno po naszym powrocie jak i w czasie obiadu, więc po prostu wstałam i wyszłam. Nie byłam jakoś szczególnie głodna, bo przygotowane przez Matte'a śniadanie było wystarczająco obfite. Położyłam się w altanie i w myślach zabijałam tę staruchę na wszelkie znane mi sposoby, dzięki czemu po paru minutach się uspokoiłam. Ten dom był tak cholernie duży, a ona musiała jeść akurat tam, gdzie my... Poczułam czyjąś obecność, więc otworzyłam oczy, a obok usiadł on. Dziwiło mnie, że w ciągu paru minut z narwanego i zaborczego faceta może zmieniać się w kogoś zupełnie innego. Chwilami widziałam w jego oczach spokój i coś co inni nazywają troską, a zaraz można było dostrzec wyłącznie płomień, który przeszywał cię na wskroś, przez co wiedziałeś, że nie masz szansy na ucieczkę. Nie byłam przerażoną dziewczynką, ale przy nim takie uczucie wydawało się jedynym poprawnym. Wszystkim co robił, każdym słowem i spojrzeniem wprowadzał we mnie taką sprzeczność, że nie potrafiłam racjonalnie ocenić sytuacji. Zaproponował mi nawet przyjaźń co było dużym krokiem wstecz, patrząc na położenie w jakim się znajdowaliśmy. Wydawało się to podejrzane i czułam, że jest w tym ukryty cel, jednak trudno było go rozszyfrować. Praktycznie cały dzień spędziliśmy na rozmowach co było dla mnie nowością. Zazwyczaj nie mówiłam zbyt wiele. Głównie słuchałam i analizowałam, gdy ktoś mówił, żeby zdobyć informację, które mnie interesowały, natomiast jego osoba sprawiała, że język sam mi się rozwiązywał. Nie zwracając uwagi na nic prócz nas samych, nawet nie zorientowaliśmy się, gdy obok nas stanął Rick.

- Szefie. Gotowe.

- W porządku. Zaraz przyjdę.

Ochroniarz zniknął w drzwiach tarasu, a brunet pełen podekscytowania, podniósł się z miękkiego siedziska.

- Powinnaś iść na górę odpocząć, ostatnie dni na pewno cię wykończyły.

O nie. Dokładnie wiedziałam co próbował zrobić. Znowu chciał wrócić do początku i patrzeć na mnie jak na niewinną kobietę, którą nie byłam. Nie miałam zamiaru znowu tego tłumaczyć ani uginać się pod jego wolą, bo gdybym zrobiła to teraz, to już zawsze by tego próbował.

- Matteo. Rozmawialiśmy o tym. Tłumaczyłam ci, że nie jestem taką jaką chcesz mnie widzieć. Dlaczego nie pozwolisz mi być sobą i tego nie zaakceptujesz?

- Po prostu nie chce, żebyś na to patrzyła.

Te słowa spowodowały, że cała zesztywniałam, a bezproblemowy dzień właśnie zdzielił mnie mocno w twarz. Przez moją głowę przetaczało się tysiące myśli, a najgorszą było to, iż rozkazał porwanie Antonia. Był narwany i nie liczył się z konsekwencjami. Pragnął wymierzać sprawiedliwość, ale w naszym przypadku takie słowo nie istniało. Ludzie którzy mordują nie mogą szukać sprawiedliwości.

Try to love me, Try to understand me | TOM 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz