Rozdział 31

11K 368 72
                                    

Matteo

Życie stało się o wiele lżejsze. Dni przestały wydawać się okropne jak wtedy, zanim ją poznałem. Mimo, że byliśmy kompletnie inni to w nieokreślony sposób, uzupełnialiśmy się.

Gdy tydzień temu powiedziała mi to na co czekałem przez cały ten czas, robiłem wszystko, aby tego nie spieprzyć i jej nie spłoszyć. Wiedziałem, że będzie potrzebowała więcej czasu na przyswojenie tego co się wydarzyło, a przynajmniej tak mi się wydawało, jednak jak zwykle mnie zaskoczyła. Przez całe siedem dni, znajdowałem się w pieprzonym raju i żyłem życiem, którego pragnąłem od momentu... gdy się w niej zakochałem.

Wpatrywałem się w uśmiechniętą blondynkę, która zajadała się tostem ze swoim ulubionym dodatkiem – czekoladą. Spojrzała na mnie z ukosa i smarując kolejną kromkę, położyła na moim talerzu, obok twarogu i pomidora, przez co kąciki moich ust mimowolnie wygięły się w uśmiechu.

- Nie martw się od jednej kanapki nie przybędzie ci kilogramów – zażartowała, przełykając kolejne kęsy.

- Musisz przestać jeść to świństwo – nachyliłem się nad stołem i wyciągając do niej rękę, otarłem czekoladę z jej buzi.

- To nie jest świństwo, to jest wyrzut hormonów szczęścia – skarciła mnie palcem. – Powinieneś spróbować.

- A jeśli powiem ci, że potrafię zapewnić ci wyrzut tych hormonów bez tej niezdrowej chemii?

- Wybacz, ale nie ma nic lepszego od tego – pokręciła mi swoim śniadaniem przed nosem.

Złapałem tosta i odkładając na pusty talerz, podsunąłem jej pod nos swoją porcję.

- Spróbuj tego – podałem jej widelec, który ona z dezaprobatą chwyciła i zaczęła kosztować wszystkiego po kolei.

Widząc jak się marszczy, wiedziałem, że jej nie przekonałem i jutro ponownie sięgnie po to co jadła każdego dnia, odkąd się tutaj zjawiła.

Nie przeżyła nawet jednego dnia tak, jak sama by tego chciała. Wiecznie słuchała beznamiętnych rozkazów, które musiała wykonywać bez mrugnięcia okiem – słowa Andrei nie dawały mi spokoju od dłuższego czasu. Patrzyłem na nią i nie mogłem uwierzyć w to, że kobieta, która potrafi walczyć o swoje do utraty sił, nie wywalczyła jednego dnia wolności.

- Co chciałabyś dzisiaj robić? – pytanie opuściło moje usta, zanim sam zdążyłem się upewnić, że chcę je zadać.

Widelec wyślizgnął jej się z ręki i z trzaskiem uderzył o talerz. Skierowała na mnie zszokowane oczy i niepewnie zlustrowała wzrokiem.

- Co powiedziałeś?

- Zapytałem na co miałabyś dziś ochotę. Może masz jakieś marzenia, albo rzeczy, które od zawsze chciałaś zrobić?

- Serio pytasz?

- Tak – rzuciłem pewnie. – Dlaczego jesteś taka zdziwiona?

- Bo nikt mnie o to wcześniej nie zapytał – zamilkła. – Muszę się zastanowić – dodała po chwili, zajadając się warzywami, które zabierała z mojego talerza.

Miałem zamiar spełnić wszystko co by mi powiedziała, zabrałbym ją nawet na pieprzony koniec świata, gdyby tylko tego zażądała. Żyła w niewoli całe dwadzieścia lat i chciałem dokładnie tyle jej życzeń dzisiaj spełnić, po jednym za każdy rok.

- Więc mogę sobie zażyczyć czegokolwiek zapragnę, a ty to zrobisz bez słowa sprzeciwu?

- Tak.

Na jej usta wkradł się uśmiech, a podekscytowanie wzięło górę. Szybko wstała od stołu i poszła do sypialni, aby się przebrać. Gdy wróciła była ubrana w krótką, błękitną sukienkę z długim rękawem, która idealnie opinała jej ciało. Na nogach miała czarne szpilki, a w ręce trzymała pasującą do nich torebkę. Makijaż jak zwykle podkreślał jej urodę, a włosy opadały falami na ramiona. Wyglądała jak anioł, który zszedł na ziemię tylko po to, aby wodzić mnie za nos.

Try to love me, Try to understand me | TOM 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz