Rozdział 16

18.3K 538 116
                                    

Grace

- Grace? Wstawaj.

- Co jest?

Otworzyłam powoli oczy i zauważyłam stojącego nade mną bruneta. Był ubrany w garnitur i gotowy do wyjścia. Zapewne wybierał się do pracy.

- Ubieraj się nie mamy czasu.

- Na co? Po co ty mnie w ogóle budzisz. Daj mi spokój. - Powiedziałam obracając się na drugi bok.

Gdy znów zasypiałam poczułam, że ogarnia mnie zimno. Podniosłam ciężkie powieki, a mój wzrok dotarł do Matte'a, który zrywał ze mnie kołdrę.

- Jeśli nie wstaniesz to wezmę cię na ręce i wrzucę do basenu.

- Boże! Jak ja cię nienawidzę.

Podniosłam się i patrzyłam na niego siedząc na miękkim materacu. Ciepło pościeli ponownie mnie pochłaniało i zachęcało do opadnięcia na miękką satynę. Jak się zorientowałam, przespałam resztę wczorajszego dnia i całą noc. Wróciłam wzrokiem do bruneta, który od samego rana był dziwnie zadowolony, ale nie wiedziałam z czego i szczerzę to niezbyt chciałam się dowiadywać, bo po takim czasie spędzonym z nim wiedziałam, że to nie wróży niczego dobrego. W jego głowie powstał jakiś chory plan, a ja nie miałam pojęcia z czym był związany. Mimo prób nie zamierzał dać mi spokoju, więc w końcu zwlekłam się z łóżka i pomału ruszyłam do garderoby. Wsunęłam pierwsze z półki czarne jeansy, szpilki, białą dużą koszule i zrobiłam swój codzienny makijaż. Rozpuściłam włosy, a potem do niego zeszłam. Siedział i czekał na mnie w fotelu w salonie, a gdy mnie zauważył poderwał się do góry i wyciągnął rękę, którą chwyciłam.

- Zapraszam. - Wskazał na drzwi, które otworzył.

Po paru minutach staliśmy przed domem i kierowaliśmy się w stronę samochodu. Otworzył mi drzwi, zajęłam miejsce, po czym on zrobił to samo. Dopiero teraz się przebudziłam i zorientowałam co się właściwie dzieje. To, że nienawidzę poranków ma swoją konkretną przyczynę. Jestem wtedy otumaniona i gdyby ktoś kazał mi skoczyć z okna wielkiego wieżowca, zapewne bym to zrobiła.

- Co my właściwie robimy i gdzie jedziemy?

- Na śniadanie. - Powiedział zadowolony.

- Zabierasz mnie na randkę? - Zapytałam podejrzliwie.

- Na śniadanie.

- Dla ciebie to jak randka.

- Nawet jeśli to co w tym złego?

Głównie to, że jest tak wcześnie, że nawet ptaki śpią...

- Randki są beznadziejne.

- Dlaczego tak sądzisz?

- Idziesz z chłopakiem do drogiej restauracji, gdzie posiłki są tak małe, że nawet mucha by się tym nie najadła, za to ceny tak wysokie, że można by zaopatrzyć całe wojsko amerykańskie. Na dodatek jest mnóstwo czułych słówek od których człowieka bierze na mdłości, a na koniec facet kłoci się z kobietą o to kto ma zapłacić rachunek.

- Więc jesteś feministką?

- Po całej mojej wypowiedzi doszedłeś tylko do takiego wniosku? – Spojrzałam na jego profil, a nie słysząc odpowiedzi, wypuściłam nerwowo powietrze. - Nie wiem czy mam prawo potwierdzić, patrząc na fakt, że poddałam się swojemu niewolnictwu i pozwoliłam, żebyś przywłaszczył sobie moje życie, ale tak, jestem. – Skwitowałam pewnie.

- W takim razie będziesz mogła płacić za nasze drogie rachunki w restauracjach. – Obdarzył mnie swoim aroganckim spojrzeniem.

- Ale z ciebie dżentelmen. Bierzesz wzgląd na to, że jedyną kartą jaką posiadam jest twoja, prawda?

Try to love me, Try to understand me | TOM 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz