Rozdział 25

14.5K 469 89
                                    

Grace

Obudziły mnie promienie słońca, które rozgrzewały moją twarz i wywoływały lekkie pieczenie. Obróciłam się na plecy, a wtedy wspomnienia zalały moje wnętrze. Ponownie czułam każdy dotyk, każde słowo, które szeptał mi do ucha i każdą sekundę w której czułam pieprzone mrowienie w brzuchu. Pewnie jeszcze miesiąc temu powiedziałabym, że to niestrawność, ale nie. To był spokój, zadowolenie i bezpieczeństwo, które czułam w jego ramionach. Przynajmniej tak ja bym to opisała, a jak wiadomo nie jestem zbytnio w tym obeznana. Przesunęłam ręką po materacu i poczułam obok zimny materiał. Nikogo tam nie było. Podniosłam głowę, żeby rozejrzeć się po pokoju, ale tam również nie znalazłam tego czego szukały moje oczy. Odganiając resztki snu, stanęłam obok łóżka, a wtedy drzwi apartamentu w którym się zatrzymaliśmy, otworzyły się. Zadowolony z siebie brunet oparł się o ścianę i trzymając w dłoni półmisek owoców, śledził wzrokiem moje ciało.

- Będziesz tak stał i się gapił czy może zdradzisz mi program na dzisiejszy dzień?

- Będę stał i się gapił.

Patrzyłam jak raz za razem zjadał truskawki, a szypułki wrzucał do naczynia.

- Jesteś...

- Seksowny?

- Przewidywalny.

Patrząc mu śmiało w oczy podeszłam i zabrałam misę, opadając na miękki fotel, który stał pod ścianą. Pokój był duży, a wszystko było utrzymane w jasnoszarym i białym kolorze. Zwykłe, eleganckie i proste. Zbyt sterylnie jak dla nas, aczkolwiek podobało mi się próbowanie nowości.

- Jeśli nie zapewnisz mi żadnych atrakcji, to się znudzę, a jak się znudzę, to może być nieciekawie. – Powiedziałam zajadając owoce.

Wsadził ręce do kieszeni i skupiając się na swoich jak zwykle perfekcyjnie błyszczących butach, podszedł zatrzymując się między moimi nogami.

- Więc się ubierz, bo mamy do załatwienia ważną szychę.

- Już myślałam, że zapomniałeś.

Podniosłam się, złapałam jego dłoń i wręczyłam mu naczynie, a następnie poklepując go po piersi, zabrałam do łazienki sukienkę w głębokiej czerwieni oraz czarne szpilki z czerwoną podeszwą. Pomalowałam się i przyszykowałam, a wychodząc zabrałam z walizki w przedpokoju czarną kopertówkę. Gdy weszłam do sypialni, Matteo podniósł wzrok z telefonu w który się wgapiał i skupił na mnie całą uwagę.

- Wyglądasz...

- Elegancko?

- Zabójczo.

Ta gra coraz bardziej mi się podobała. Pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że mogłabym znieść te odrobinę czułostek. Brunet wyciągnął do mnie ramię, które chwyciłam i udaliśmy się do wynajętego mercedesa.

- Ustalmy jedną rzecz. – Zaczęłam. – Zabijamy go czy raczej nie dopuszczamy do tej sytuacji?

- Biorąc pod uwagę to, że jesteśmy tylko my dwoje, a on ma z setkę ludzi, raczej lepsza jest opcja numer dwa.

Pokiwałam porozumiewawczo głową i czekałam, aż się zatrzymamy. Międzyczasie przygotowałam jego broń, upewniając się, że jest naładowana. Ja musiałam zadowolić się nożami, bo niestety nie miałam dobrego miejsca, gdzie mogłabym ją schować.

Zaparkowaliśmy parę przecznic dalej i ruszyliśmy w stronę naszego celu. W końcu znaleźliśmy się pod ogromną mosiężną bramą, a jeden z ochroniarzy nieśpiesznie do nas podszedł.

- Kim jesteście i czego chcecie?

Na jego pytanie prychnęłam śmiechem tak jak i mój towarzysz.

- Spójrz kochanie. Chyba zapomnieli jak wygląda ich capo.

Try to love me, Try to understand me | TOM 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz