Rozdział 12

16.7K 556 71
                                    

Grace

Jeszcze przez parę dni nie czułam się najlepiej, ale w końcu dochodziłam do siebie. Matteo nie odstępował mnie na krok i cały czas pilnował, co nieco mnie wkurzało, a na dodatek powiedział, że przy śniadaniu musimy o czymś porozmawiać. Ubrałam się i zeszłam do jadalni, gdzie siedział już cały spięty. Zajęłam miejsce koło niego i bacznie mu się przyglądałam. Jak zwykle był ubrany w nienagannie skrojony garnitur, a jego zapach zamykał mnie w niewidocznym uścisku.

- O czym chciałeś porozmawiać? - Zwróciłam się do niego podejrzliwie.

- Tak, więc jak pamiętasz już za niedługo masz zostać moją żoną. - Ja pierdolę zupełnie o tym zapomniałam. - Dlatego powinienem dać ci to już dawno temu, ale nie było ku temu okazji. Wiem, że teraz to też nie jest odpowiednie miejsce, ale kiedyś ci to wynagrodzę. - Brunet sięgnął do wnętrza marynarki i wyciągnął z niego małe welurowe pudełeczko, a następnie uklęknął przede mną. - Grace z racji tego, że wiem, że się nie zgadzasz zostać moją żoną, to cię o to nie pytam, a informuję, że nią zostaniesz. - Wykrztusił i wsunął mi na palec biżuterię.

Romantycznie. - Pomyślałam sarkastycznie. Zupełnie mnie zamurowało i nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Kolejny raz nie miałam wyboru, a jednak nie czułam się źle z tym, że podjął za mnie właśnie tę decyzję. Głowa kazała mi rozpętać z nim wojnę, ale ciało w żaden sposób nie reagowało. Jakby impulsy przez nią wysyłane gubiły się gdzieś po drodze do swojego celu. Wpatrywałam się w piękny pierścionek, który był wykonany z białego złota, a na około niego było mnóstwo małych czarnych kamieni. Wyglądał na bardzo drogi. Otrząsnęłam się z pierwszego szoku, poprawiłam na krześle i jakby nigdy nic sięgnęłam po jedzenie, które nałożyłam na talerz.

- Źle się czujesz? - Zapytał wracając na swoje miejsce.

- Nie, dlaczego?

- Nic mi nie odpowiedziałaś mimo, że właśnie ci się oświadczyłem.

- Właśnie. Oświadczyłeś mi, że zostanę twoją żoną, więc co ja mam z tym zrobić, skoro nikt nie zapytał mnie o zdanie? Przecież i tak zrobisz, to co będziesz chciał.

- Poszło łatwiej niż myślałem. - Rozluźnił napięte mięśnie i napił się wody. - Dzisiaj o 13 masz przymiarkę sukni ślubnych. Kierowca cię zawiezie.

Nic nie odpowiadając zjadłam śniadanie, a następnie każdy rozszedł się w swoją stronę. Dzień spędziłam na spacerze po ogrodzie i innych wypełniających czas rzeczach. Po prostu robiłam to co zawsze. Zupełnie oddałam się swojej monotonni. W końcu zaczęłam czytać książkę, aż ktoś wparował do domu głośno trzaskając drzwiami.

- Grace! - Usłyszałam krzyk z dołu.

- Zaczyna się... - Szepnęłam.

Wstałam z łóżka, a wtedy drzwi do pokoju szeroko się otworzyły.

- Dlaczego nie pojechałaś do salonu? Przecież mówiłem ci, że musisz tam dzisiaj być. Nasz ślub jest za cztery dni, a to był jedyny wolny termin.

- Tak. Mówiłeś, że mam tam pojechać, ale jak się dobrze zastanowić to ja nie mówiłam, że tam pojadę.

- W porządku. - Przytaknął. - Na szczęście znam cię już na tyle dobrze, że wiedziałem, żeby się zabezpieczyć. Ściągnąłem jedną sukienkę prosto z Paryża. Chodź ją przymierzyć. - Złapał mnie za rękę i zaprowadził do swojego gabinetu, gdzie stał manekin z ową rzeczą.

- Nie uwierzę ci, że to coś przyjechało z Paryża. - Spojrzałam na rzecz. - Przecież to jest paskudne.

- Trzeba było iść do salonu i wybrać sobie lepszą, a teraz bardzo cię proszę rusz swój śliczny tyłek i to przymierz.

Try to love me, Try to understand me | TOM 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz