Rozdział 32

12K 341 149
                                    

Grace

Stałam pod altaną, chowając się przed zimnym wiatrem i patrząc na Aresa, który bawił się suchymi patykami, podrzucając je do góry, a następnie ponownie łapiąc. Dzień był wyjątkowo paskudny i odbierał wszelkie chęci do życia, a miałam ich już naprawdę niewiele.

- Chciałabyś pojechać ze mną? - brunet zatrzymał się tuż koło mnie, ubrany w elegancki garnitur. - Muszę pozałatwiać parę spraw, a potem możemy pojechać na kolację. - Jego serdeczny uśmiech był niczym powolnie wbijany nóż, który przecinał kolejne warstwy skóry.

Kiwnęłam mu twierdząco głową i tak jak stałam, ruszyłam w stronę podjazdu. Jego wzrok wypalał w moich plecach ciekawski szlak, który coraz to bardziej rozrywał moje wnętrze.

Złapałam za klamkę od samochodu, ale gdy zamierzałam ją pociągnąć, ciepła dłoń zakryła moją. Stanęłam nieruchomo, czekając na to co zaraz nastąpi i w myślach błagając, aby o nic nie pytał. Czułam się podle. Byłam podła. Nieważne jak bardzo się starałam nigdy nie będę tym kim on by chciał bym była. Nie obudzi we mnie uczuć, którymi sam mnie darzy, bo nie da się odzyskać tego czego nigdy się nie posiadało.

Zastanawiałam się jakim rodzajem osoby byłam skoro pozwoliłam na to, abym stała się dla kogoś tak ważna.

Okropnym

Paskudnym

Pozbawionym skrupułów...

Najgorsze w tym wszystkim było to, że naprawdę zapragnęłam mieć go dla siebie. Chciałam by stał się jedną z tych rzeczy o które walczyłam do ostatniej kropli krwi, niezależnie od tego jaki byłby rezultat, ale najwyraźniej nie było mi to dane.

- Dlaczego jesteś smutna? - oparł się torsem o moje plecy, a miękkie usta, zostawiły na moim policzku delikatny pocałunek.

A dlaczego ty musisz być tak dobry? Pokręciłam głową, przełykając słowa, który utknęły mi w gardle i odwróciłam głowę, aby na niego spojrzeć.

- Nie jestem. To ta pogoda tak działa - zmusiłam się, aby kąciki ust nieco się uniosły.

- Pamiętaj, nie martw się tym co się wczoraj stało. Już wszystko naprawiłem.

Kłamstwo, a może nieświadomość tego co mówi, ścisnęło mi boleśnie żołądek. Nie było dobrze, ale będzie.

Matteo pociągnął klamkę, otwierając mi drzwi. Wsiadłam do środka i już po chwili byliśmy w drodze. Właściwie nie wiem po co z nim pojechałam, chyba tylko dlatego, aby uniknąć kolejnych niepotrzebnych pytań na które nie miałam ochoty odpowiadać. Aczkolwiek zapewne w końcu usłyszę jedno z nich, bo tak jak zawsze pchałam się do tego, żeby załatwiać wszystko z nim, tak teraz zostawałam w samochodzie.

Zgubiłam już rachubę w ilu miejscach byliśmy i mimo, że tłumaczył mi co musi w nich zrobić to ja nie potrafiłam się na tym skupić.

Samochód po raz kolejny się zatrzymał, a ja ani drgnęłam. Brunet odpiął swój pas i zabierając telefon wraz z portfelem ze schowka, zwrócił się do mnie.

- Idziemy? - Widząc moje zaskoczenie, dodał. - Na kolację. Jest już siedemnasta. - Podsunął mi pod nos zegarek.

Nie dając po sobie poznać niechęci z jaką mi to przyszło, wyszłam na zewnątrz. Podążając za nim, weszłam do eleganckiej restauracji, gdzie wnętrze sugerowało, że ceny nie są niskie. Drewniane, masywne stoły, oświetlało ciepłe światło, które padało z kryształowych lamp i kinkietów. Kelnerzy stali w każdym kącie jak posągi, które nagle ożywały na skinienie gości, a kucharze sami przynosili swoje dania do stolików.

Try to love me, Try to understand me | TOM 1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz