♕– Książę Suwon, Jeon Jeongguk został hucznie powitany w Seulu. Miliony poddanych zjednoczyły się pod pałacem by wspólnie uczcić powrót przyszłego władcy. Przez ostatnie dni Jego wysokość podróżował w celach charytatywnych, odwiedzając placówki takie jak domy dziecka, domy spokojnej starości czy schroniska dla zwierząt i bezdomnych ludzi. – głos reporterki dotarł do moich uszu, a po chwili przed moimi oczami, na ekranie telewizora ukazał się on. Największy oszust i kłamca, we własnej osobie.
Jechał w konwoju samochodów eskortujących go do pałacu, przedzierając się przez tłum ludzi, wierzących w jego dobre i szlachetne serce. Pomyśleć, że i ja stanowiłam przez jakiś czas część tych naiwniaków.
Przez następne dni wciąż chodziłam rozkojarzona. Wszystko co do tej pory sprawiało mi szczęście zaczynało mnie irytować, a nawet stawać się dla mnie ciężkim obowiązkiem, niżeli przyjemnością.
Czytanie w domu dziecka, czy dobrowolna pomoc mieszkańcom była dla mnie niegdyś ucieczką od problemów. Teraz miałam wrażenie, jakby była ich źródłem. Czułam pustkę, nie miałam już siły dłużej pomagać innym. Zajmowałam się tym odkąd skończyłam pięć lat i dostałam moje pierwsze zadanie, kupić pani Kim jajka na targu. Brzmi zabawnie, ale byłam wtedy taka przyjęta. Czułam się ważna i doceniona.
Spodobało mi się to. Dlatego na następny dzień zrobiłam zakupy dla każdego z mojej dzielnicy. Potem zajmowałam się innymi sprawami mieszkańców, byleby mieć coś na głowie i czuć się potrzebna.
Od zawsze sądziłam, że znam się na ludziach. Było mi tak przykro kiedy pochopnie oceniłam księcia. Wyrzuty sumienia mnie zabijały. A potem okazało się, że mnie tylko wykorzystał i dużo się nie myliłam co do jego osoby. Być może to zniszczyło mój idealnie stworzony w głowie świat przepełniony dobrocią i chęcią pomocy innym.
Jednak nie mogłam zapomnieć o tym jego spojrzeniu, jego ciepłym dotyku na mojej dłoni i wdzięczności jaką mi okazywał. Bólu, jaki słyszałam w jego głosie gdy opowiadał o trudnościach z jakimi się mierzy. Trudno było uwierzyć, że to wszystko było udawane. Wyglądało na to, że świat był inny niż sobie wyobraziłam.
Wracając z kawiarnii, ledwo byłam w stanie odrywać stopy od ziemi. Bolały mnie plecy od ciągłego dźwigania i stopy od chodzenia w kółko i zbierania zamówień.
Jeśli chcemy szukać pozytywów, dziś udało mi się nie zbić żadnego naczynia.
Za to wylałam herbatę na klienta.
Ale to nieistotne. Trzeba się cieszyć z małych rzeczy.
Szłam promenadą, wpatrując się w wodę obijają się o skały. Szum fal koił moje zranione serce, będąc niczym miód na moje uszy. Światła przydrożnych latarnii rzucały delikatny cień na chodnik, a na ulicy nie było już praktycznie nikogo oprócz świecących na niebie gwiazd.
A moje myśli wciąż krążyły wokół jednej i tej samej osoby.
Pajaca z koroną na głowie.
Jungkook pov.
♕
Lokaje otworzyli jednocześnie ogromnej wielkości wrota do salonu, gdzie na środku dumnie stali moi rodzice.
– Synu. – odezwał się pierwszy ojciec, wyciągając do mnie rękę.
– Ojcze. – odparłem, ściskając mocno jego dłoń.
Mężczyzna wskazał gestem dłoni, byśmy usiedli. Drzwi za nami zostały zamknięte, i zapadła chwilowa cisza.
– Odnieśliśmy sukces. Przed pałacem są tłumy, ludzie cię pokochali. – wyznał z dumą w głosie.
Doskonale wiedziałem, że dumę mogłem usłyszeć tylko tam. To słowo nigdy nie padłoby z jego ust.
– Dobrze się spisałeś, synu. – dodała matka, siedząc sztywno przy boku ojca.
– Tato czy możemy poro.. – nie zdążyłem nawet dokończyć zdania, bo drzwi ponownie się otworzyły, a do środka wszedł sekretarz ojca.
– Czas na audiencję z premierem, Wasza wysokość. – gdy tylko to usłyszałem, wiedziałem, że z naszej rozmowy nici.
Mężczyzna skinął głową, i powstał, a w jego ślady poszła mama.
– Mówiłeś coś, synu? – spytał, kładąc mi dłoń na ramieniu.
Nie wiedziałem co teraz przytłacza mnie bardziej. Ciężar jego dłoni czy mojego sumienia.
– Nie, nie. Chciałem tylko powiedzieć, że się cieszę, że cię widzę. – powiedziałem chowając dłoń do kieszeni marynarki. Ojciec jedynie posłał mi niepewny uśmiech, i poklepał mnie po plecach na odchodne.
– Co się dzieje, synu? – spytała podejrzliwym tonem matka, gdy tata wyszedł wykonywać swoje obowiązki.
– Ja.. – zacząłem się zastanawiać czy mogę z nią o tym porozmawiać. Jednak po krótkim namyśle dotarło do mnie, że wiem co usłyszę. „Postąpiłeś słusznie", „Zrobiłeś co do ciebie należy", „Nie zaprzątaj sobie tym teraz głowy, skup się na koronacji". Przecież zawsze znajdowało się coś ważniejszego na czym powinienem się skupić.
Od paru dni miałem wrażenie, że mogłem porozmawiać tylko z jedną osobą.
– Ja po prostu chciałem powiedzieć, że cieszę się, że już jestem w domu. – uśmiechnąłem się szeroko, a kobieta spojrzała na mnie pobłażliwie z grymasem, uwydatniającym jej drobne zmarszczki pod oczami.
– Wiesz dobrze, że tata jest z ciebie dumny. Po prostu to..
– Słowo nie przechodzi mu przez gardło? – spytałem, unosząc jedną brew.
– Wiesz jaki jest tata. – kobieta próbowała go usprawiedliwiać. Jak robiła to przez całe życie.
– Szkoda, że w stosunku do Soo Jin taki nie jest.
– Wiesz, że wobec ciebie ma większe oczekiwania. Ty będziesz królem, A Soo Jin nie będzie musiała się martwić nawet połową twoich obowiązków. Będzie żyła w twoim cieniu. – ciemnowłosa chciała mnie złapać za rękę, ale cofnąłem się o krok, spoglądając na nią z chłodnym wyrazem twarzy. – Synu.. – usłyszałem będąc już w drodze do wyjścia.
Szedłem szybkim krokiem przez długie i puste korytarze pałacu. Kipiałem ze złości i rozczarowania. Po tym wszystkim co zrobiłem dla ojca, jak moralnie się poświęciłem nie usłyszałem nawet „jestem z ciebie dumny". Nigdy te słowa nie padły z jego ust, przynajmniej w moją stronę.
– Wasza wysokość. – usłyszałem, gdy znalazłem się przed wejściem do swojego apartamentu. Jak tylko służba przede mną otworzyła drzwi, spuszczając głowę, wpadłem do środka zrzucając wszystko z najbliżej usytuowanych mnie powierzchni. Drogie porcelanowe zastawy, dekoracje, posągi. Potrzebowałem się na czymś wyżyć.
Po paru minutach pomieszczenie znalazło się w stanie demolki. Na dywanie było pełno kawałków szkła i porcelany, wokół leżały poprzewracane krzesła i pozrzucane obrazy. Płatki kwiatów, które poprzednio stały w wazonach były nawet w moich włosach. Opadłem na kanapę, oddychając ciężko, chowając twarz w dłonie.
Nie mogłem zapomnieć tego łagodnego uśmiechu, delikatnego, ale subtelnego spojrzenia i aksamitnego głosu. Z jej ust nawet padające w moją stronę obelgi brzmiały jak najpiękniejszy komplement.
Po raz pierwszy od niepamiętnych czasów byłem z kimś szczery. Czułem, że mogę być.Muszę to naprawić.
Ophelia.
CZYTASZ
𝐏𝐞𝐫𝐟𝐞𝐜𝐭 𝐏𝐫𝐢𝐧𝐜𝐞
FanfictionRozkapryszony następca tronu w ramach kary zostaje zesłany do małej koreańskiej prowincji, w celu podreperowania swojego wizerunku. Kto się jednak spodziewa, że podczas tej podróży jego uczucia zostaną poddane ciężkiej próbie gdy pozna jedną z wolon...