♕– Chaeyoung! Za ile będziesz? Mówiłem ci, że dziś chce się urwać wcześniej, bo są urodziny Yoony. – usłyszałam nieco poirytowany głos mojego przyjaciela.
Jego dziewczyna ma dwudzieste urodziny, jak mogłabym zapomnieć? Mówi mi o tym od miesiąca.
– Powinnam być za około piętnaście minut. Autobus mi zwiał, przepraszam. Pani Kim mnie zatrzymała, byłam kupić dla niej leki.. – odparłam zgodnie z prawdą, przystępując z nogi na nogę wypatrując autobusu, który jak na złość nie nadjeżdżał.
– Co się z tobą dzieje? Zawsze byłaś dobrze zorganizowana, nigdy się nie spóźniałaś. A teraz? Robisz to notorycznie, mylisz zamówienia, tłuczesz naczynia. – słowa chłopaka ugodziły mnie w samo serce. Jednak musiałam przyznać mu rację. – Ja.. przepraszam Chaeyoung. Nie chciałem, po prostu.. – przerwał ciszę, z żalem w głosie. Nie chciał tego powiedzieć, wiedziałam, że po prostu zaczyna tracić cierpliwość. Na jego miejscu zareagowałabym pewnie podobnie.
– Masz rację. Przepraszam, będę za jakiś czas. – powiedziałam ze skruchą, niemal od razu się rozłączając. Miałam ochotę zalać się łzami, ale wolę to zachować na wieczór. Nazbierać więcej rozczarowań i smutków, i bezpiecznie wypłakać się w poduszkę. Tak aby nikt nie widział.
Po dziesięciu minutach czekania, autobus nareszcie się zjawił. Wsiadłam do pojazdu, odbijając przy wejściu kartę i zajęłam jedno z miejsc przy oknie, opierając głowę o szybę. Wpatrywałam się w tych wszystkich siedzących ludzi. Część z nich wpatrywała się w martwy punkt, nieobecnym wzrokiem. Niektórzy umilali sobie ponurą rzeczywistość czytaniem książki. Byli też tacy, którzy woleli włożyć do uszu słuchawki i przenieść się w wyobraźni do innej, lepszej rzeczywistości.
Zwykle należę do połączenia ostatnich i przed ostatnich. Dziś jednak było inaczej.Byłam spóźniona, ciągle ostatnio zawodziłam Yoongi'ego. Co ja mówię? Zawodziłam całą prowincję. Byłam do niczego. Najwyraźniej łatwiej jest się nad sobą użalać niż coś z tym zrobić, ale popracuję nad tym już niedługo.
Przynajmniej spróbuję.
Nie rozumiałam dokładnie przyczyny swojego chwilowego odrealnienia.
No, miałam nadzieję, że chwilowego.
Przecież już wcześniej zawodziłam się na ludziach. Może to dlatego, że tym razem naprawdę, szczerze pragnęłam komuś pomóc na tyle, by zabrać od niego jego problemy?
– Cholera! – zerwałam się niczym poparzona z siedzenia, gdy wybudziwszy się z mojego transu dotarło do mnie, że przejechaliśmy już mój przystanek.
Gorzej być nie może co?
Wybiegłam z pojazdu na następnym postoju i ruszyłam biegiem w stronę kawiarnii, w której zapewne wciąż czekał na mnie rozwścieczony jeszcze bardziej Min. Zrujnowałam mu dzień swoim bujaniem w obłokach.
Po drodze dopadła mnie ulewa. Wkroczyłam więc do lokalu, wykręcając krańce mojej bluzki, z której woda skapywała ciurkiem na posadzkę. Byłam przemoknięta do suchej nitki.
Klienci oderwali się na sekundę od swoich zamówień i wykonywanych czynności by na mnie zerknąć i znów powrócić do tego co wcześniej robili.
Poszłam na zaplecze, gdzie stał blondyn ze spuszczoną głową w dół.
– Yoongi.. Tak strasznie cię przepraszam. Spóźniłam się troszkę, wiem. Obiecuję, że to był mój ostatni raz. Już więcej się to nie powtórzy. – odparłam błagalnym tonem, składając razem ręce.
Chłopak podniósł głowę i zmierzył mnie surowym wzrokiem od stóp do głów.
– Żartujesz sobie? Chaeyoung, czekałem dwie godziny. Ostatnio mam z ciebie więcej strat niż pożytku. Klienci też się skarżą, nie chcą dostawać złych zamówień. Ostrzegałem cię, że jeśli to się nie zmieni to..
– Wiem. Proszę, daj mi ostatnią szansę. Ostatnią. – rozprostowałam jeden palec u lewej dłoni, żeby zobrazować mu jak mało to go będzie kosztowało. Czułam, że tym razem jest inaczej. Był nie tylko zły jako szef, ale zawiedziony jako przyjaciel.
Pamiętam jak jego tata mnie tutaj zatrudnił byśmy mogli spędzać więcej czasu razem i bym zajęła czymś głowę po śmierci mamy. Chciałam też mieć więcej pięniędzy na przyszłość. Odkładałam je, z nadzieją na to, że uda mi się kiedyś założyć fundację i będę mogła bardziej pomagać innym.
– Yoona ze mną zerwała. – oznajmił, a mnie zamurowało. Co prawda, nigdy za nią jakoś szczególnie nie przepadałam. Uważałam, że nie miała za wiele w głowie, ale Min ją szczerze kochał.
– Ja.. zadzwonię do niej. Wytłumaczę się, powiem, że..
– Chaeyoung. Przestań. Już nic nie da się zrobić. Od tygodnia byłem zajęty naprawianiem twoich błędów, przez co stwierdziła, że jeśli cię nie zwolnię to z nami koniec. – nie mogłam w to uwierzyć. Jak ta wstrętna flądra mogła stawiać mu warunki?
– Oo.. nawet nie wiesz jak wdzięczna ci jestem za to, że wybrałeś mnie. – podeszłam do chłopaka, obejmując go w pasie. Yoongi jednak nawet się nie ruszył. Nie odwzajemnił też uścisku. – To wiele dla mnie znaczy. Jesteś najlepszym przyjacielem jakiego..
– Zwalniam cię. – zacisnęłam mocno powieki pod wpływem jego szokujacego wyznania.
– Słucham? – odsunęłam się od niego, marszcząc brwi w zaniepokojeniu.
– Dlaczego jesteś zdziwiona? Ostrzegałem cię. – mówił spokojnym tonem. Tak spokojnym, że zaczynało być to dość irytujące. Naprawdę podczas zwalniania najlepszej przyjaciółki nawet oko mu nie drgnęło?
– Nie spodziewałam się, że naprawdę to zrobisz. Jesteśmy przyjaciółmi.
– I to powinien być twoim zdaniem jakiś warunek do zatrzymania pracy? Argument przeważający? – nie znałam go od takiej strony. Zachowywał się jak nie on. Yoongi, którego znałam w życiu by tak nie postąpił.
– Jesteś jeszcze w szoku po zerwaniu, porozmawiajmy jutro i na pewno..
– Nie! Nie porozmawiamy jutro, bo jutro cię już tu nie będzie, rozumiesz?! – wzdrygnęłam się przez nagłą zmianę tonu w jego głosie.
Łzy zebrały się w kącikach moich oczu, a w gardle nagle zaschło. Nie byłam w stanie niczego z siebie wydusić. Po prostu spojrzałam na niego po raz ostatni i wybiegłam z mojego byłego miejsca pracy.Dotarłam pod blok po parunastu minutach spacerowania w ulewie. Wyglądało na to, że już wszystko jest mi obojętne. Gdzie ja znajdę drugą taką pracę? Naprawdę ją lubiłam. Dzieliłam zarabianie pieniędzy, ze spędzaniem czasu z najlepszym przyjacielem. Lepiej być nie mogło. Ta praca była moim głównym środkiem utrzymania. W reszcie pracuje za darmo, udzielając się charytatywnie.
Weszłam po zewnętrzych schodach prowadzących do półpiętra, na którym znajdował się rząd mieszkań i zaczęłam kierować się w stronę swojego lokum. Wtedy zobaczyłam jak pod moimi drzwiami czeka pani Lee. Właścicielka całego budynku.
– Pani Lee? Co pani tutaj robi? – spytałam, szybko ocierając łzy spływające po moich policzkach. Kobieta nie mogła wykrztusić z siebie ani słowa. Zamiast tego bez przerwy się uśmiechała, wskazując na drzwi wejściowe do mojego mieszkania. Zmarszczyłam brwi, po czym szarpnęłam za klamkę, a metalowa powłoka się przede mną otworzyła.
Ktoś był w środku.
Ophelia.
CZYTASZ
𝐏𝐞𝐫𝐟𝐞𝐜𝐭 𝐏𝐫𝐢𝐧𝐜𝐞
FanfictionRozkapryszony następca tronu w ramach kary zostaje zesłany do małej koreańskiej prowincji, w celu podreperowania swojego wizerunku. Kto się jednak spodziewa, że podczas tej podróży jego uczucia zostaną poddane ciężkiej próbie gdy pozna jedną z wolon...