Twenty two - „Moo𝓃 𝒽𝒶𝓏e"

226 26 0
                                    










  Przy pomocy Jeongguka zsiadłam z konia, a ten rozłożył zielony koc w czarną kratkę na nieco mokrej trawie.
Usiadł, przyciągając mnie blisko swojej klatki piersiowej, w taki sposób by moje plecy się z nią stykały. Mogłam wręcz przysiąc, że czuję bicie serca ciemnowłosego. Waliło jak młot, uderzając o moje plecy. Ręce chłopaka owinęły się wokół mojej talii, a jego podbródek odnalazł miejsce na moim ramieniu. Przyjemne uczucie zaatakowało moje podbrzusze sprawiając, że ciarki przebiegły przez mój kręgosłup.

Nie umiałam opisać tego co czułam będąc w jego towarzystwie. Nie wiedziałam też czy mogę nazywać to miłością, ale jedno było pewne. Chciałam się o niego troszczyć i mieć go tak blisko siebie jak to tylko było możliwe.

– Cieszę się, że możemy być w końcu sami. Tylko my i księżyc. – usłyszałam jego niski głos wprost przy moim uchu. – Chaeyoung. Wiesz, że jesteś wyjątkowa, prawda? – jego dłoń ujęła moją twarz, obracając w swoją stronę. Nasze spojrzenia się zjednoczyły. Jego oczy ślicznie błyszczały w świetle księżyca, co idealnie kontrastowało z ich ciemną barwą.

– Mówisz to każdej? – odpadłam żartobliwie.

– Mówię to tylko tobie. I tylko kiedy mówię to tobie te słowa mają znaczenie. – mówiąc, nie odrywał wzroku od moich oczu nawet na sekundę, co tylko podkreślało wagę jego słów.

– Jeongguk.. – odwróciłam głowę, by uniknąć jego błyszczących oczu. To było dla mnie za dużo. Nie mogłam tak żyć. Potajemne spotkania są cudownym rozwiązaniem na jakiś czas, ale nie na dłuższą metę. W nocy jest normalnym człowiekiem, a w dzień zamienia w księcia i macha do milionów poddanych. To zupełnie jakbym umawiała się z kimś zakazanym. Chociaż, właściwie tak jest.
Wiedziałam, że z tej relacji nie ma prawa wyniknąć nic konkretnego, nic prawdziwego. Jednak mimo to część mnie łudziła się w dalszym ciągu, że to uczucie, które rozkwita między nami wyjdzie poza granice. I wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że tak nie powinno być. Jak ja sobie to wyobrażałam? Zakocham się, a on nigdy nie będzie w stanie dać mi normalnej relacji.

– Spójrz na mnie, Chaeyoung. – złapał mnie za rękę, nadgarstkiem masując jej wierzch. – Proszę. – jego błagalny szept, ściskał mnie za gardło. Zrobiłam to o co prosił.

– Chaeyoung. Myślę, że się w tobie zakochuje. – zatkało mnie. Czułam jakbym znalazła się w innym świecie. Nie wiedziałam co powiedzieć, ani co zrobić. A przecież wypadałoby coś odpowiedzieć, po takim wyznaniu. Ja też coś do niego czułam, ale ilość konsekwencji, jaka ciągnęła się za tymi słowami była nieskończona. – Muszę wiedzieć, czy ty też. – usłyszałam nadzieję w jego głosie. To całkowicie zbiło mnie z tropu.

Odsunęłam się nieco od jego ciała, by zachować dystans i nabrać trzeźwości umysłu, której teraz zdecydowanie potrzebowałam.

– Jeongguk, wiesz, że to trudne. Wręcz nierealne. Jak ty sobie to wyobrażasz? – nie umiałam patrzeć mu w oczy, gdy to mówiłam.

– Odpowiedz mi na pytanie. – zażądał bardziej stanowczo.

– To nic nie zmienia. – odparłam przekonana.

– Owszem, zmienia wszystko. – spojrzałam na niego przelotnie.

– Nie wiem czy jestem w stanie zagłębiać się bardziej w tą relację. Nie mogę sobie pozwolić na takie zaangażowanie emocjonalne, które jest spisane na straty. Nocne schadzki są cudowne, ale do czasu. Twoje życie różni się znacznie od mojego i nie sądzę byśmy mogli to połączyć, Jeon. – wstałam z koca, chcąc wsiąść na konia. W tym momencie ciemnowłosy poderwał się nagle z miejsca i skrócił dystans między nami, łącząc nasze wargi w pocałunku.

Nie umiałam go odepchnąć. Czułam, że jeśli to zrobię to mój zdrowy rozsądek będzie kazał mi jechać. Jego usta zobaczyły z toru, obsypując pieszczotami moją żuchwę, a następnie szyję. Ciche westchnienie opuściło moje wargi, a ja nie byłam w stanie myśleć trzeźwo.

Nagle się ode mnie oderwał, a smutek wypełniał jego spojrzenie. Widok ten był nawet rozpaczliwy.

– Nie zostawiaj mnie, Chaeyoung. Zrobię wszystko. – ujął moje dłonie, klękając na mokrej murawie.

– Jeongguk, wstań.

– Nie poradzę sobie z tym wszystkim bez ciebie. Wiesz o tym. – ten widok ściskał moje serce tak bardzo, że miałam ochotę zalać się łzami. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę. Przyszły król klękał przede mną, błagając o to bym go nie zostawiała. To był kolejny dowód na to jak bardzo kruchy i skrzywdzony był chłopak. Jak bardzo samotny, i jak ciężkie życie miał, wbrew pozorom.

Gdy dojrzałam łzy w jego oczach, odbijające się słoną taflą od światła księżyca, coś we mnie pękło.

– Nie zostawię. – wyszeptałam ledwie, powstrzymując się od płaczu. Mężczyzna podniósł się na równe nogi, zamykając mnie w uścisku swoich szerokich ramion.

– Jesteś wszystkim czego chcę. – wyszeptał rozpaczliwie, ściskając mnie coraz bardziej.

Moje wewnętrze rozdarcie było coraz większe. Wiedziałam, że istnieje tylko jeden sposób byśmy mogli być razem i nie musieć się z tym ukrywać. Tylko w jego przypadku deklaracja związku, wiąże się z deklaracją małżeństwa i bycia razem przez całe życie. Czy ja byłam gotowa na taką deklarację? Na takie poświęcenie?
Fakt. Nigdy wcześniej nie spotkałam osoby, przy której czułam się w taki sposób. Nigdy wcześniej nie byłam w stanie nawet pomyśleć o tym czy jestem zakochana czy nie. Nie spotkałam w życiu kogoś takiego jak on.

Jednak wiązanie się z przyszłym królem, niosło za sobą nieodwracalne zmiany i zobowiązania.

Około godziny trzeciej Jeon odwiózł mnie do mieszkania. Nie pytałam go czy zostanie na noc, bo szczerze wolałam sobie wszystko przepracować w samotności. Jego obecność wykluczała racjonalne myślenie, dlatego rozstaliśmy się na dole.

Wjeżdżając windą na górę zdałam sobie sprawę z tego jakie uczucia wiąże z ciemnowłosym. Jak bardzo zdążyłam się już do niego przywiązać i w jakiej fazie jest nasza relacja, że zaczynam myśleć o poważnych deklaracjach i zobowiązaniach.

Zasypiałam myśląc o jego smutnym spojrzeniu, i błagalnym tobie głosu gdy wymawiał moje imię.



Ophelia.

𝐏𝐞𝐫𝐟𝐞𝐜𝐭 𝐏𝐫𝐢𝐧𝐜𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz