Twenty four - „Lo𝓋e o𝓇 H𝒶𝓅𝒾𝓃e𝓈𝓈"

285 26 7
                                    








  Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Jęknęłam przeciągle, podnosząc się leniwie do siadu. Rozejrzałam się po pokoju, w którym ku mojemu zdziwieniu wszystko było idealnie poukładane. Nie będę kłamała, jeszcze wczoraj z tego co sobie przypominam walały się tutaj nieposkładane ubrania, na które nie miałam czasu przez pracę i mój obecny tryb życia. Usiadłam na skraju łóżka, wsuwając stopy w kapcie i poszłam do kuchni.

– Jeongguk? – zdziwiłam się, widząc chłopaka, który smażył sobie spokojnie naleśniki.

– Obudziłaś się, alkoholiczko. – stwierdził oskrażycielskim tonem, spoglądając na mnie przelotnie.

– Jaka tam alkoholiczko. Wypiłam tylko trochę. – skłamałam, podchodząc do niego, i przytulając go od tyłu.

– Wystarczająco by nie wiedzieć jak się tutaj znalazłem. – parsknął śmiechem, odkładając ostatniego naleśnika na talerz.

– Nie wiedziałam, że umiesz robić naleśniki. – przyznałam, siadając przy stoliku.

– Jestem chodzącą niespodzianką. – puścił do mnie oczko, podając mi pod nos jedzenie. – To jedna z niewielu rzeczy, którą umiem zrobić bez spalenia kuchni. – sam usiadł naprzeciw mnie. Spojrzałam na zegar. Wiedziałam, że mam jakąś godzinę na zjedzenie i przygotowanie się do pracy. Nie powinnam była wczoraj tyle pić, ale wszyscy mnie ciągle namawiali. Diabły wcielone chcą patrzeć jak się staczam.

– Coś ty taka mizerna? – dopytał kiedy męczyłam jednego naleśnika od paru minut. Nie miałam szczególnie apetytu. I wcale nie chodziło o to, że były źle przygotowane. Bo były świetne, ale w głowie szumiały mi słowa moich kolegów z pracy. „A ty Chaeyoung? Masz kogoś?"
Miałam ochotę wstać i wykrzyczeć im prosto w twarz, że tak mam. I tą osobą jest następca koreańskiego tronu, ale nie mogłam.

– Po prostu jestem zmęczona. – wzruszyłam ramionami, nie mając ochoty wchodzić w tą dyskusję.

– Może powinnaś wziąć sobie dzień wolny w pracy? Ostatnio strasznie się katujesz. – to prawda. Robiłam to, bo miałam nadzieję na odcięcie się i zdystansowanie od niego przynajmniej w jakimś stopniu.

– Sama nie wiem.. co ja będę dzisiaj robić? – uniosłam brew.

– Pojedziemy na zakupy. Możemy zrobić cokolwiek będziesz chciała. – zaproponował, opierając łokcie na stole.

– Pojedziemy? A ty przypadkiem nie masz dziś jakiś wstęg do przecięcia? Albo.. jakiegoś spotkania? – zdziwiłam się.

– Akurat dzisiaj nie. Zatem jestem do twojej dyspozycji. – uśmiechnął się lekko.

– Nie wierzę, że zrobiłeś dla mnie przerwę w królowaniu. – sięgnęłam po telefon, by napisać do Sehuna, że źle się czuję i dziś nie pojawię się w pracy. – Tak w ogóle, posprzątałeś mi w pokoju? – zmieniłam nagle temat, przypominając sobie zeszłodniowy bałagan.

– Tak. Nigdy bym nie uwierzył, że taka istotka jak ty potrafi narobić takiego syfu. – zaśmiał się, wpatrując się we mnie jakbym była smacznym czekoladowym tortem z polewą.

Po zjedzonym śniadaniu zaczęliśmy się kłócić kto powinien pozmywać naczynia. Powiedziałam, że lepiej żebym zrobiła to ja, bo w końcu on przygotował posiłek, ale on był uparty jak osioł i zagonił mnie do sypialni bym się ubrała i przywróciła do porządku.

𝐏𝐞𝐫𝐟𝐞𝐜𝐭 𝐏𝐫𝐢𝐧𝐜𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz