Fourteen - „𝒫𝑒𝓇𝒻𝑒𝒸𝓉 𝒹𝒶𝓉𝑒 „

312 27 6
                                    









                                    ♕


   Klatka piersiowa ciemnowłosego unosiła się miarowo. Obserwowałam jego spokojny wyraz twarzy, podczas gdy jego umysł zagłębiał się w odmęty snu. Niemal całą noc przegadaliśmy podziwiając panoramę nocnego Seulu. Dzięki tej nocnej konwersacji dowiedziałam się, że chłopak chciał wiele razy targnąć się na swoje życie. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu z jak wieloma wyzwaniami musiał się mierzyć samodzielnie. Nie miał z kim porozmawiać, ani kogo się poradzić.

Teraz wiem co miał na myśli mówiąc, że jest samotny.
To słowo nabierało dla mnie nowego, mroczniejszego i głębszego znaczenia.

Wypełniał mnie niesamowity żal i smutek spowodowany tym co powiedział. Tym, że chciał odebrać sobie życie. Czuł się zraniony i niezrozumiany. Wydawał się być chłodny i wyniosły, ale w istocie był kruchy i skrzywdzony. Takie uczucie ogarniało mnie za każdym razem gdy ciemnooki mówił mi o tym co rzeczywiście odczuwa.

Kosmyki jego ciemnych włosów opadały swobodnie na jego policzki i czoło. Malinowe kuszące wargi, nieco wysuszone po całej nocy pozostały lekko rozchylone. Jedyną myślą podnoszącą mnie na duchu po otrzymaniu niemiłych wieści było to, że mogę wpatrywać się w niego bezkarnie gdy śpi.

Wyglądał tak niewinnie. Nie wyglądał na osobę mającą tyle zmartwień na głowie. Chciałam to od niego zabrać, pomóc mu. Wyswobodzić go od tego okrutnego losu w jakim utkwił.

Poczułam jak dłonie chłopaka obejmujące mnie mocno w talii się spinają. Po chwili zacisnął powieki, przecierając oczy, by w końcu je otworzyć. Delikatny uśmiech pojawił się na jego twarzy, gdy tylko na mnie spojrzał.

– Dobrze spałaś? – spytał głębokim głosem, z dodatkiem porannej chrypki. Byłam w stanie tylko skinąć delikatnie głową, i odwzajemnić uśmiech. Ciarki spowodowane reakcją na jego głos przeszły wzdłuż mojego kręgosłupa.

Podparł dłoń na łokciu i oparł o nią głowę, wpatrując się we mnie w dalszym ciągu. Zupełnie jakby nie umiał przestać.

– Chaeyoung. Odwiedzimy dziś jeszcze jedno miejsce zanim wrócimy na prowincję.







***


– Chaeyoung. Jeździłaś kiedyś konno? – zapytał, obracając kierownicę by zakręcić w wąską uliczkę, prowadzącą przez las.
Krajobraz wokół nas był naprawdę przepiękny. Można było zobaczyć więcej zieleni niż w samym sercu stolicy, ale to dlatego, że znajdowaliśmy się na jej obrzeżach.

Pokręciłam głową, zaprzeczając. Jeśli mam być szczera zawsze trochę bałam się koni, są z natury większe, postawniejsze i masywniejsze. Mają idealne warunki do zrobienia mi krzywdy, co nie było dla mnie zachęcające. To brzmi jakbym postrzegała te zwierzęta jako krwiożercze bestie, ale nie było aż tak źle. Po prostu nigdy nie miałam okazji nawiązać z nimi więzi.

– Rodzina królewska uwielbia to robić. To takie stereotypowe, ale nawet rozumiem dlaczego. – skupiał się na drodze, jednak co jakiś czas na mnie spoglądał.

Samochód przemierzał wyboistą drogę podskakując lekko co jakiś czas.

– Tak? Dlaczego? – zdziwiłam się.

– Podczas jazdy nawiązujesz relację z koniem. Jesteś ty, on i natura. Musicie być w harmonii, inaczej nie będzie to jazda spójna, ani przyjemna. Gdy koń poczuje, że może ci ufać, odda się w całkowicie twoje ręce. Ale żeby on zaufał tobie, ty musisz zaufać mu. To idealny sposób na zresetowanie się. Często tu bywam. – wskazał na ogromną bramę znajdującą się na końcu drogi.

𝐏𝐞𝐫𝐟𝐞𝐜𝐭 𝐏𝐫𝐢𝐧𝐜𝐞Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz