To jest to, co moje serce chce tęskliwie krzyczeć
W sposób w jaki nie da się tego wypowiedzieć
To jest to, co będą śpiewać moje gnijące kości
Kiedy reszta mnie jest martwa
To jest to co jest wygrawerowane na moim sercu
Bardzo zużytymi literami
Dziś w jakiś sposób rozumiem po co się urodziłem.===
Cisza się przedłużała. Akurat takiej ciszy nie lubił.
Stali tam już od dobrej minuty, czekali, bujał się nieco na boki, Castiel przynajmniej zachował powagę, wrócił do zwyczajowej, oficjalnej, nubijskiej, kij-w-dupie pozycji. Zerknął na męża, Dean złączył dłonie za sobą, ale wyglądał raczej jak uliczny złodziej chowający w nich sztylet, niż książę.
-Królowo...
Charlie uniosła dłoń, uciszając go.
Patrzyła na nich w tej całkowitej ciszy, ze swojego tronu-siedziała z nogą założoną na drugą nogę, opierała się o podłokietnik ręką. Milczała, obserwowała ich, jak stali w dole, pod podestem i schodami, w jej sali tronowej.
Castiel był w Testii, widział tamtejszy pałac, podobno najpiękniejszy na całym świecie-Gavin, czy raczej Rowena, rządzili wspaniałym miejscem, schowanym w cieniu wysokich drzew, w gęstej puszczy o wąskich, kamiennych ścieżkach. Wysokie, strzeliste wieże testiańskiego zamku miały małe okna, białe mury, bluszcz porastający większość ścian, wznosiły się na jeziorze, woda stale płynęła wokół siedziby władcy. Drewniany most prowadził do bram, szkielet wielkoryba ozdabiał przejście na ścieżkę. Wielkie ważki brzęczały w powietrzu, słońce ledwo tam dochodziło. Testia przewyższała inne kraje wdziękiem i urodą, owszem. Aquila przewyższała je siłą.
Zamek Charlene Bradbury wznosił się ponad miastem, żołnierze zostali na zewnątrz, za wysokim murem. Szybciej przeprawili się przez sporą część Aquili, niż przez Venandię, tu nie musieli walczyć. Szli miesiąc, ale byli na miejscu.
Sala tronowa była większa od tej w Latrze, wysoka, niemal na wzór pałacu w Cael. Gigantyczna. Onieśmielała.
Strażnicy stali rzędami po obydwu stronach tronu, ciągnęli się od niego aż po wejście. Dean czuł się malutki przy takiej przestrzeni.
Wszystko ciosane z beżowego kamienia, kolumny podtrzymywały pochodnie, wielkie, witrażowe okno za plecami Charlie przedstawiało Eolidę, najważniejszą aquilską boginię, trzymała miecz, opuszczony ku dołowi. Mam za sobą wolę boską-patrzył na Charlie, ale Eolida stała za nią, silna, niezwyciężona, największa wojowniczka i kochanka wszystkich religii ich świata.
-Królowo.-Castiel odchrząknął, zmęczony milczeniem.-Przybyliśmy...
Charlie znów uniosła dłoń, przechylając głowę.
-Chyba wyraziłam się jasno, Winchester.-powiedziała, ignorując bruneta.-Twoje wojsko miało nie wyrządzać szkód.
Dean uniósł brwi. Chodziło o tamten raban?
-Oszukiwali w kości.-rozłożył ręce.-Lekko dali sobie po mordzie, znaczy...delikatna agresja, ale...
-Dostałam setki skarg od rodzin w całym moim kraju.-Charlie przerwała mu, wciąż opierając się spokojnie na swoim tronie.-Córki i synowie wielu rodzin chcą odchodzić z domu dla waszych żołnierzy.
-Oh.-Dean wyprostował się wreszcie, ślicznie wyglądał w odświętnym stroju, ale co po nim, jeśli dalej zachowywał się jak prosty żołdak.-Nie kontrolujemy takich...zachowań...
-Irei.
Odwrócili głowy jednocześnie, drzwi otworzyły się głośno-inni dowódcy czekali pod pałacem, to oni mieli przyjść negocjować. Na szczęście lub nie, żaden z nich nie pojawił się na progu.
CZYTASZ
Ziemia Obiecana
FanfictionWyczerpane własnym konfliktem królestwa muszą zjednoczyć siły w obliczu wspólnego wroga-plan jest prosty, wykonawców dwóch, a największym zagrożeniem nie to, jakie bitwy razem stoczą, a ich własne małżeństwo. Dean, Pierwszy Syn Venandii, oraz Castie...