the horror and the wild

445 41 41
                                    

i wracamy do piosenki ze zwiastunu, dzięki której poznałam mój obecny ulubiony zespół

wstawiam przedostatni rozdział ff, które pisałam większość liceum, na 10 godzin przed wyprowadzką na studia do innego miasta....to jest niesamowity vibe. trochę smutny, ale niesamowity.

===

The horror and the wild.

Groza i dzikość.

===

Zamrugał szybko.

Obudził go hałas, ktoś rozmawiał głośno przy jego namiocie. Nie spał długo, ledwo parę godzin.

Przewrócił się na plecy, oddychając ciężko.

Wstał. Zsunął nogi na ziemię, przecierając twarz dłonią.

Trzeci miesiąc. Trzeci miesiąc budził się sam.

Wsunął buty na nogi, przypiął miecz do pasa.

Trudno. Jest, jak jest.

Wyszedł z namiotu, zmrużył oczy w świetle dnia. Ktoś minął go, prowadząc konia, strażnicy skinęli mu głową.

Zaszedł już tak daleko.

Wyjechał z Latry w wieku dwudziestu ośmiu lat, poprowadził wielkie wojsko na granicę, odebrał Lucyferowi wiele zamków, wiele terenów, które należały do jego rodaków. Jako pierwszy z venijskich książąt zszedł głębiej w Tenebrię.

Przetrwał w niej.

Nie uciekł. Szedł dalej.

Przetrwał w celi.

Dotarł do Lazonu. Dotarł do Latry.

Przeżył życie już za sześciu ludzi. I musiał iść dalej.

Wszyscy musieli iść dalej.

Czasem nie dało się tego uniknąć.

Łatwo było mówić o wartości pokoju, gdy nigdy nie uniosło się miecza, by go zachować.

Szedł pewnie przez obóz, wytracił cały niepokój w poruszaniu się. W Cael czasem chodził zgarbiony, powoli, cicho, zaglądając za każdy róg. Ale nie tutaj, nie w Venandii.

Odetchnął głębiej, prostując plecy.

Charlie wyszła z namiotu, dołączyła do niego w milczeniu.

Ranek. Zebranie.

Spięła mocno rude włosy, wysokie buty otaczały jej łydki, wpuściła jasną koszulę w spodnie. Ludzie kłaniali im się lekko, kobieta oparła dłoń na rękojeści miecza.

-Odzyskujesz szacunek.-mruknęła.-Przyda nam się to.

Odwrócił wzrok.

-Jesteśmy w Venandii. Raz utracony szacunek rzadko wraca.

-Cóż, rzadko nie oznacza nigdy.

Miał żołnierzy na rozkazy. Znowu.

Kiedyś, gdy pierwszy jechał do bitwy, gdy ludzie w Latrze i tu, na wojnie, kochali go, nie mógłby znaleźć większej pociechy. Ufano mu. Wierzono, że nie wiedzie ich na pewną śmierć.

I ta wiara zawiodła ich nad Regnad.

A jego do celi w Malum.

Może mogliby mu to wybaczyć, po powrocie do Latry nawet tak było-współczuli mu. Ich książę był więziony, a oni nie mogli nic zrobić. Ale później uciekł przed rozkazem do Cael i słuch o nim zaginął, na całe dwa lata.

Ziemia ObiecanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz