ziemia obiecana

590 52 90
                                    

" I think we deserve a soft epilogue, my love. We are good people and we've suffered enough" - Seventy Years Of Sleep, nikka ursula

===

Jak mogłeś złamać moje serce, bym odegrał swoją rolę?
Dotrzymałem swojej obietnicy
Pokaż mi moją ziemię obiecaną

===

Mruknął cicho, obudzony.

Znał tysiące lepszych sposobów. Najlepszy z nich-poczekać, aż sam się obudzi. Drugi najlepszy-seks. Ale nie, Cas musiał potrząsnąć jego ramieniem, delikatnie, ale zdecydowanie nie tak przyjemnie, jak sposób drugi.

Otworzył zaspane oczy, przewracając się w łóżku na drugi bok. Castiel siedział na krawędzi, już ubrany, oczywiście.

-Co?-zapytał cicho, przecierając twarz dłonią.

-Przyniosłem śniadanie.

-Jest wcześnie.-ziewnął, przeciągając się w pościeli.-Chodź spać.

-Już południe.

-Naprawdę?-zmrużył oczy, zerknął na okno. Dzień rozhulał się już na dobre.-Leshi, faktycznie.

-Zjemy na dworze?

Znów mruknął, próbując ściągnąć bruneta do siebie. Castiel przewrócił oczami, nie pozwalając mu na to, ściągając z niego kołdrę.

-Ej!-Dean próbował odzyskać okrycie, było mu zimno.-Dupek.

-Wstawaj, mam dla ciebie herbatę. Zjemy na tarasie.

Wtulił twarz w poduszkę.

-Wygraliśmy wojnę, mogę pospać dłużej.

-Używasz tego argumentu od trzech miesięcy.

-Bo od trzech miesięcy wojna dalej ma status wygranej.

-Jesteś nieznośny.

Uśmiechnął się.

Nie było tak łatwo. Nie mógł mieć tego podejścia zawsze, zazwyczaj miał koszmary i ataki niepokoju, ale teraz było dobrze. Teraz budził się rano, bezpieczny, a Cas miał dla niego herbatę.

Tenebryjczycy byli pozostawieni sami sobie. Dość przeżyli, by narzucać im kolejnego dyktatora, kraj powoli, stopniowo, dochodził do siebie. To potrwa lata, oczywiście, ale może znajdą dobrego przywódcę. Może ocalą to, co zostało.

Wrócili do Latry jako zwycięzcy, miasto długo świętowało. Mogli ich oceniać? Cieszyli się przetrwaniem. Cieszyli pokojem, który miał trwać bardzo długo. Dekady.

Zdążą wychować dzieci i wnuki. Zdążą przeżyć dobre życie. Jeśli pojawi się kolejny szaleniec, będą gotowi. Ale na razie lepiej, żeby się nie pojawiał.

Cóż, zawsze mieli sąsiadów, prawda? Nubis i Aquilę.

Po trzech dniach od powrotu znów rozmawiał z bratem na balkonie.

"Cokolwiek zechcesz", zapewniał. "Jeżeli jest to w mojej mocy, zapewnię wam to.".

Uspokoili kraj. Odpędzili agresora. Zapewnili spokój czterem krajom. Mógł chcieć czegokolwiek.

Zerknął na Sama ze zmęczeniem.

"Zwolnisz mnie ze służby?"

Czegokolwiek. Chciał już tylko wolności.

Jego przysięga koronacyjna została uznana za spełnioną. Nie miał już mieć żadnych rozkazów, żadnych próśb i odpowiedzialności.

Zaproponował to Castielowi podczas którejś kolacji, a ten się zgodził. Mogliby tak żyć. Chcieli tak żyć.

Ziemia ObiecanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz