like real people do

501 45 96
                                    

Nie zapytam cię, skąd się wziąłeś
Nie zapytam cię, i ty też nie powinieneś.
Kochanie, po prostu połóż swoje słodkie usta na moich
Powinniśmy po prostu pocałować się jak prawdziwi ludzie.

===

Dean zaczął się do niego odzywać.

Nie od razu, nie bez przerwy, ale zaczął-patrzył mu znów w oczy, gdy coś mówił, a jeśli milczał, to dla samego milczenia, nie ze złości. Był cichy, ale żył. Powoli odzyskiwał dawne kolory na twarzy.

Charlie nie jadła z nimi codziennie, byli w zamku niemal tydzień, ale widywali ją tylko przelotnie. Spali razem, blisko siebie, nie dotykając się więcej. Nie rozmawiali o tym, po tamtej nocy nie było już nawet śladu.

Tydzień po ich przybyciu, Gilda pojawiła się na kolacji.

Gdy przyszli, siedziała już obok żony, odsunęła krzesło od stołu, by nie naciskać na brzuch. Zaokrąglony kształt formował się pod zwiewną sukienką, Gilda promieniała, ale i tak wyglądała na poirytowaną. Spojrzała na nich, uśmiechając się delikatnie, odwracając nieco od Charlie.

-Witajcie. Przepraszam, że nie przywitałam was wcześniej, ktoś jest przewrażliwiony.

Charlie przewróciła oczami, oparta wygodnie na swoim krześle. Dean schylił nieco głowę w geście powitania. Widział królową tylko dwa razy, na korytarzu.

-Lepiej wyglądasz.-Charlie wskazała kubkiem na blondyna.-Nasza gościnność ci służy.

-Nie mogę narzekać.-usiadł obok niej, naprzeciwko Gildy. Castiel odsunął sobie krzesło obok. Tłoczyli się na jednym rogu stołu długiego na dziesięć metrów.-Jesteśmy wam wdzięczni.

-Nie słodź nam tak. Jedz.

Nie zamierzał się kłócić.

Zjedli w ciszy, Gilda i Charlie co jakiś czas rozmawiały między sobą po aquilsku, chyba się sprzeczały. Gilda siedziała prosto, dostojnie, jakby takie pogadanki były poniżej jej godności. Piła wodę, szczupłymi palcami trzymając kielich, jakby nic nie ważył, z drugą dłonią ułożoną na własnym udzie. Długie włosy przerzuciła na jedną stronę, spływały w dół jej szyi, po piersiach, układały się na krześle. Castiel zerkał na nią, gdy jadł. Była onieśmielająco piękna, skóra jej lśniła, ciemne oczy błyszczały wiekowym złotem. Charlie odznaczała się solidniejszą budową i surowszymi rysami, znanymi z północnego wschodu.

Gdy tylko Dean wytarł usta po jedzeniu, rudowłosa wstała, odstawiając kubek i patrząc na niego z uniesionymi brwiami.

-Chcesz się przejść?

Blondyn kiwnął głową, podnosząc się powoli. Wciąż nie doszedł do siebie po podróży.

Castiel odprowadził ich wzrokiem na balkon, unosząc kącik ust. Spojrzał na Gildę.

-Zawsze to robi?-zapytał, wspominając ich poprzednią wizytę, gdy królowa w równie subtelny sposób zabrała mu męża z pola widzenia.

-Często, tak.

-Między wami wszystko dobrze?

-Tak, oczywiście.-Gilda odetchnęła głębiej, układając dłoń na brzuchu. Mówiła szczerze, ich miłość nigdy nie stała pod znakiem zapytania.-Po prostu...lekarz powiedział jej, że jeśli gorzej się poczuję, mam odpocząć, a dla niej to oznacza, że jeśli jestem trochę niewyspana, powinnam leżeć w łóżku.

-I słuchasz się jej?

Spuściła wzrok, uśmiechając się łagodnie. Castiel znał się na ludziach.

Ziemia ObiecanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz