⁓ 35 ⁓

84 8 0
                                    

Gdy Raquel weszła do sali, chwilę jej to zajęło, zanim jej oczy zdążyły przystosować się do oświetlenia. Ciepłe światełka, którymi wcześniej charakteryzował się hotel, zostały zastąpione o wiele ciemniejszymi, typowymi dla dyskotek. W końcu miała się tu odbyć impreza.

Kobieta ledwie mogła dostrzec twarze osób, które ją otaczały, co było ogromną niedogodnością. Zwłaszcza, jeśli sprawy miałyby się potoczyć źle. Jednak Raquel była pewna, że Alicia ani przez moment nie spuszczała jej z oczu, mimo że znajdowała się po drugiej stronie tej ogromnej sali.
Nie mogły być widziane razem, a przynajmniej do momentu, kiedy ustalą miejsce pobytu Mendozy.

Muzyka chłostała jej uszy, powodując lekki ból głowy. Murillo nie była przyzwyczajona do takich klimatów. Szczerze mówiąc, chyba nigdy nie była w podobnym miejscu. Jedyna większa impreza, w której brała udział, to bal z okazji ukończenia studiów, ale była pewna, że to się nie liczy.

- Dobrze mnie widzisz? – zapytała przez komunikator, który miała ukryty w swoim prawym uchu.

- Wyglądasz cudownie... - odpowiedziała z drugiej strony zmysłowym głosem Sierra.

- Alicia, skup się! – skarciła ją Raquel, próbując ją odnaleźć w tłumie ludzi.

- To niemożliwe. Jesteś taka gorąca w tej sukience – zamruczała rudowłosa, sprawiając, że Murillo zaczerwieniła się po raz trzeci tej nocy.

- Wyglądasz przesłodko, kiedy się rumienisz. – powiedziała Alicia, przyglądając się jej z zaledwie metra odległości.

- Widzisz Mendozę? – Raquel zignorowała jej komentarz.

- Nie, jeszcze nie przyszedł – Sierra spojrzała na drzwi, aby się upewnić.

Po mężczyźnie i jego obstawie nie było ani śladu. Na ten moment w imprezie brali udział tylko turyści, już mocno wstawieni i próbujący wykorzystać noc na maksa.

- Myślisz, że przyjdzie?

- Jasne, że tak. Tego typu facet nie przegapiłby imprezy. Tyle tylko, że uważa się za ważniaka – rzekła Alicia, obserwując uważnie ruchy brunetki przy barze.

- To znaczy?

- Tego typu faceci mają w złym zwyczaju zawsze się spóźniać, bo uważają, że impreza się nie zacznie, dopóki oni się na niej nie pojawią.

- I dlatego Mendoza...

- Dokładnie – przytaknęła Alicia, a następnie zachichotała, bo przez głowę przewinęła jej się pewna myśl.

- A teraz z czego się śmiejesz, wariatko? – spytała Raquel, słysząc w uszach przez komunikator ten uroczy śmiech. Nadal nie zdołała jej zlokalizować w tłumie ludzi.

- Myślę, że zdążymy zaliczyć jeszcze trzy szybkie numerki, a ten typ nadal się nie pojawi.

- Alicia! – skarciła ją.

- No co? Nie chcesz? – zamruczała swoim uwodzicielskim tonem, maszerując przez salę. – Co ty na to? Ty i ja... W łazience... Uprawiające dziki seks – wypowiadając ostatnie słowa, znalazła się za plecami brunetki i złożyła na jej ramieniu pocałunek, tym samym sprawiając, że kobieta podskoczyła w miejscu.

- Co ty wyprawiasz?? – Raquel zszokowało to, że rudowłosa, jak gdyby nigdy nic, rozsiada się obok niej.

- Zamawiam drinka – wzruszyła ramionami i przywołała gestem barmana. – Podwójna whisky.

- Mendoza może tu przyjść w każdej chwili i cię zobaczyć! – ostrzegła Raquel, patrząc w stronę wejścia. – Może cię rozpoznać, Alicia.

Oczywiście, że by ją rozpoznał. Alicia Sierra była właśnie tą agentką, którą przydzielono do jego sprawy kilka lat wcześniej. Z pewnością ten mężczyzna miał jej twarz głęboko wyrytą w swojej pamięci.

- Nie. A nawet jeśli... - Alicia przesunęła materiał swojej sukienki, aby pokazać swojej towarzyszce, jakiego asa miała w rękawie.

Jej pistolet, przywiązany do uda, znajdował się w miejscu tak strategicznym, że ledwie był widoczny.

- Jak...?

- Wiem, co robię – Sierra upiła łyk napoju.

Brunetka pokiwała głową, spoglądając na nią niezbyt przekonana. Alicia była kompletnie popieprzona, ale Raquel tak bardzo się to w niej podobało! Cholera, ta pewność siebie podniecała ją po tysiąckroć!

- Wiesz, na co mam ochotę? – zamruczała Raquel, mierząc ją wzrokiem od góry do dołu i sprawiając, że Sierra wybuchła śmiechem.

- No?

- Przyjąć twoją propozycję – szepnęła jej do ucha. - I sprawdzić, do czego jesteś zdolna w łazience – i cholernie zmysłowo ugryzła jej płatek ucha.

- Kurwa, Raquel... Nie... - rudowłosa zaśmiała się zalotnie, już gotowa do akcji, ale gdy uniosła wzrok... - Mendoza. – rzuciła nagle Alicia, odskakując jak oparzona od ciała Murillo.

- Co? – spytała zdezorientowana Raquel.

- To Mendoza – Sierra wskazała na wejście.

Dokładnie tak. Kilka metrów od nich w tej chwili do sali wkraczał Víctor Mendoza, oczywiście w towarzystwie swoich ochroniarzy.

Jak uwolnią się od tych typów?

Raquel miała właśnie powiedzieć Alicii, żeby się zmywała, ale gdy się odwróciła, rudowłosa już zniknęła w tłumie, zostawiając Raquel samą przy barze, gotową, aby spróbować uwieść tego mafiozę.

- Mam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze – mruknęła Raquel, patrząc, jak Mendoza idzie w jej kierunku.

- Będzie. Spokojnie. Obiecuję ci to.

Ale nie wszystkie obietnice można spełnić...

Nemezis // (Alicia i Raquel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz