⁓ 38 ⁓

76 8 0
                                    

Ból i krew, która tryskała z jej brzucha, z każdą chwilą stawały się coraz bardziej intensywne. Jeśli szybko nie wyjmie kuli, konsekwencje będą jeszcze gorsze. Alicia o tym wiedziała, ale nie mogła ryzykować życia Raquel. Jeśli pojadą do szpitala, będzie to tak, jak gdyby podpisały wyrok śmierci na nie obie.

Po wielu protestach, Raquel zgodziła się zatrzymać w jednym z moteli w centrum Rzymu. To miejsce wyglądało przerażająco; zupełnie inaczej, niż hotel, w którym mieszkały kilka godzin wcześniej.

- Nie wiem, jakim cudem ta staruszka się nie zorientowała – powiedziała Raquel, gdy tylko weszły do środka malutkiego pokoju.

- Bo jestem bardzo dobrą aktorką – stęknęła Alicia, układając się na łóżku. 

- Alicia, straciłaś zbyt dużo krwi – wskazała na nią Raquel przestraszona.

- Wystarczy mi – zaśmiała się rudowłosa, próbując rozluźnić brunetkę, ale było to niemożliwe.

- Co robimy?

- Muszę... Muszę wyjąć kulę. Inaczej rana może się zakazić.

- Chcesz to zrobić tutaj?? – zaniepokoiła się Raquel, widząc, że jej towarzyszka przytakuje.

- Zauważyłam, że w recepcji jest apteczka pierwszej pomocy. Przynieś mi ją.

- I sama zamierzasz sobie wyciągnąć kulę?

- Nie będzie to pierwszy raz – wyznała rudowłosa, opadając na miękką poduszkę.

Raquel z prędkością światła pobiegła do recepcji, gdzie, jak mówiła Alicia, znajdowała się apteczka pierwszej pomocy.

Kobieta wzięła ją tak szybko, jak tylko mogła. Nie chciała, żeby ktokolwiek ją zobaczył, a już na pewno nie, żeby oskarżył ją o kradzież.

Ale gdy tylko się odwróciła, żeby wrócić do pokoju, znalazła się na wprost właścicielki motelu.

Brązowe oczy staruszki przeniosły wzrok na apteczkę, po czym kobieta pokręciła głową.

- To ci się do niczego nie przyda, kochanie – powiedziała, przechodząc obok brunetki i zatrzymując się za ladą.

- Proszę pani, ja... - czyżby właścicielka zamierzała zadzwonić po policję?

- Ala ta owszem – rzekła staruszka, wyciągając inną apteczkę i umieszczając ją na ladzie. – W tej znajdziesz to, czego potrzebujesz, żeby wyciągnąć kulę z brzucha twojej koleżanki.

Oczy Raquel omal nie wyszły jej z orbit, tak szeroko je otworzyła, gdy usłyszała te słowa. Czyżby ta kobieta się zorientowała, o co chodzi??

Ale... Przecież...

- Lepiej się pospiesz, jeśli nie chcesz, żeby wykrwawiła się na łóżku. – odezwała się ponownie staruszka, sprawiając, że Raquel się ocknęła.

Brunetka szybko podeszła do lady i wzięła apteczkę, która była nieco cięższa od poprzedniej.

- Dziękuję – mruknęła w pośpiechu i pognała z powrotem na górę.

Strach, że wejdzie do środka i zastanie Alicię martwą, był przeogromny. Nie mogła jej starcić! Nie teraz, kiedy tak bardzo ją pokochała...

Ale otworzywszy stare, drewniane drzwi, pierwsze, co ujrzała, to błękitne oczy swojej dziewczyny.

Nadal żyła...

- Jak się czujesz?? – spytała, siadając na łóżku obok niej.

- Zajebiście – zaśmiała się Alicia, podtrzymując ranę. Próbowała zatrzymać krwawienie. – Przyniosłaś apteczkę?

- Tak, jest całkiem dobrze wyposażona, ale Alicia, na Boga, to nie jest dobre miejsce, żeby przeprowadzać operację. Powinnyśmy zadzwonić po kogoś.

- Już to zrobiłam. Zadzwoniłam do Tamayo i wszystko mu opowiedziałam. O Mendozie i całej reszcie – odrzekła Alicia, otwierając apteczkę.

- I? Wyślą kogoś po nas?

- Tak, ale myślę, że trochę to potrwa – zaśmiała się po raz kolejny.

Gdyby nie była ranna, Raquel już by jej przywaliła. Jak ona mogła się śmiać w takim momencie??

- Raquel, będę potrzebować twojej pomocy.

- Jasne!

- Dasz radę? – przymknęła oczy w jej kierunku.

- Tak, co mam robić ?

- Jeśli zemdleję, to chcę, żebyś wyciągnęła tę jebaną kulę z mojego brzucha.

- Alicia...

- A, i jeszcze coś. Możesz... Możesz mnie pocałować?

- Co?

- Bo więcej może nie być okazji.

- Pieprz się. Pocałuję cię tylko wtedy, jeśli przeżyjesz – rzuciła jej wyzwanie Murillo.

Bo jak już zdążyła się nauczyć, Alicia Sierra nie potrafiła odpuścić sobie żadnego wyzwania.

...

- AAAAA!!! – krzyki Alicii odbijały się echem od ścian, gdy rozcinała swoją skórę, aby wyciągnąć tę cholerną kulę.

Już ją miała i była o krok od jej wyjęcia, ale ból stał się już prawie niemożliwy do zniesienia.

Raquel wiedziała, że Sierra nie da rady zrobić tego sama, mimo że nalegała, dlatego brunetka, po przeanalizowaniu sytuacji, zdecydowała się zrobić coś szalonego.

- Ja to zrobię – przytrzymała dłoń Alicii, żeby uniknąć, aby ta zrobiła sobie krzywdę.

- Co?

- Mówię ci, że ja to zrobię.

- Raquel, nie masz zielonego pojęcia o...

- Coś jeszcze pamiętam z zajęć w akademii – argumentowała brunetka.

- Nigdy nie wyciągałaś kuli, Murillo – stwierdziła fakt Alicia.

- Wiem. Ale ty możesz mnie poinstruować, a ja zrobię resztę.

Alicia spojrzała na nią niepewna. Nie to, żeby jej nie ufała, ale gdyby coś poszło źle, nie chciała, aby Raquel czuła się winna.

- Alicia, mów, co mam robić – nalegała brunetka, biorąc w dłoń pęsetę.

- Dobra, musisz... Musisz tylko przesunąć ją odrobinę do boku, a następnie w górę. Kula niczego nie dotknęła, ale jeśli zrobisz choć jeden fałszywy ruch, możesz uszkodzić któryś z moich organów wewnętrznych – odrzekła Alicia słabym głosem.

W swojej głowie już rozrysowała dokładne położenie kuli, która utknęła w jej ciele.

- Cholera...

- Raquel, dasz radę – zapewniła ją, posyłając jej zmęczony uśmiech.

Murillo powoli kiwnęła głową i tak, jak pouczyła ją Alicia, umieściła pęsetę dokładnie w miejscu, w które wbił się pocisk.

- Wytrzymasz ból?

- Tak, dawaj – przytaknęła Alicia, zamykając oczy i przygotowując się na to, co miało się za chwilę wydarzyć.

Raquel wzięła wdech i już gotowa, pociągnęła za tę przeklętą kulę.

- KURWAAAAA!!!

Nemezis // (Alicia i Raquel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz