⁓ 36 ⁓

96 9 0
                                    

Kolejne ostre hamowanie. Już trzeci raz w przeciągu kilku minut Raquel gwałtownie nacisnęła hamulec. Ale kto by ją winił?

Czuła, jak cały jej świat rozpada się na milion drobnych kawałków, w miarę jak Alicia traciła coraz więcej krwi.

Chciała zachować spokój, jasny umysł, ale nie mogła. Odkąd uciekły z hotelu, kręciła się w kółko bez żadnego konkretnego celu.

Dlaczego, do diabła, coś takiego musiało się wydarzyć??

Godzinę wcześniej...

Uwiedzenie Mendozy to nie było coś wybitnie trudnego. Wręcz przeciwnie. Ten typ był tak tępy jeśli chodzi o kobiety, że każda mogłaby nim manipulować wedle własnych upodobań.

Dla Raquel było to proste, jak rozwiązywanie krzyżówki do śniadania. Po dwóch tańcach i kilku drinkach był już cały na jej usługi.

- Co ty na to... - szepnęła mu do ucha prowokacyjnym tonem – żebyśmy poszli w bardziej ustronne miejsce?

- Jasne, maleńka – odpowiedział pijany już Víctor.

- Ale sami... Nie chcę, żeby ci twoi goryle przyłączyli się do naszej zabawy – rzekła stanowczo brunetka, spoglądając na dwóch ochroniarzy, którzy śledzili ich z oddali. Tak samo zresztą, jak Alicia.

- Spokojnie, będziemy sami – powiedział Víctor, biorąc ją za rękę i prowadząc w stronę wyjścia.

- Idę za tobą – usłyszała Raquel w swoim komunikatorze i odetchnęła z ulgą.

...

- Raquel, spójrz na mnie – poprosiła z ledwością Alicia, znajdująca się na siedzeniu obok.

Rana cholernie ją bolała, ale Sierra musiała grać silną, a przynajmniej na zewnątrz, żeby jej towarzyszka nie straciła panowania nad sobą.

- Spójrz na mnie – ponownie poprosiła, tym razem mocniejszym głosem, co sprawiło, że Raquel spełniła jej rozkaz. – Wszystko w porządku – powiedziała, gdy tylko ich spojrzenia się skrzyżowały. – Czuję się dobrze.

- Alicia, ty się wykrwawiasz!

- Na to wygląda – zaśmiała się gorzko, patrząc, jak coraz więcej krwi wypływa z jej brzucha. 

- Mówiłam ci, że powinnyśmy były stamtąd wyjść. Przecież ci mówiłam – powtarzała Raquel, uderzając w kierownicę auta. 

- Myślę, że już trochę za późno na to, żebym cię mogła posłuchać.

...

Podniecony Víctor Mendoza wkraczał do jednego z pokoi; po ciemku, bez żadnych pytań.

Myślał tylko o tym, jak niesamowity seks go zaraz czeka z tą gorącą brunetką.

- Lizbona, wyglądasz okropnie seksownie w tej sukience – powiedział, łapiąc ją za biodra. – Nie mogę się doczekać, aż ściągnę ją z ciebie swoimi zębami – ugryzł ją w ramię.

Ale zanim zdążył dotknąć jej ciała choć jeden centymetr dalej, dźwięk naładowanego pistoletu za jego plecami sprawił, że mężczyzna zamarł w bezruchu.

- Szkoda, że tym razem będziesz musiał obejść się smakiem, słodziaczku – głos Alicii rozbrzmiał za jego plecami, a chwilę później poczuł chłód lufy celującej w jego szyję.

- Ale co do... - Víctor był zdezorientowany.

- A teraz powolutku, trochę się zabawimy, dobrze? – rzekła Alicia, trzymając broń wycelowaną w mężczyznę i jednocześnie patrząc, jak Raquel wyplątuje się z jego uścisku.

- Lizbona, co to znaczy?

- To, że masz przejebane, kretynie – Raquel prawie na niego napluła. Czuła obrzydzenie na myśl o dotyku jego łap na swoim ciele.

- Odwróć się – rozkazała Sierra i Mendoza, jak na tchórza przystało, posłuchał.

- Co chcecie? Pieniądze? Biżuterię? – ale gdy tylko zobaczył twarz swojej napastniczki, natychmiast skończył z propozycjami. – Ty? Ja cię znam...

Oczywiście, że ją znał. Alicia była wrzodem na dupie całej ich organizacji przez ostatnich kilka lat. Gdyby nie interwencja D'Alessandro, ta agentka już prawie wsadziłaby go za kraty.

- Jesteś tą rudą wariatką, która prawie zabiła człowieka, torturując go. – powiedział przestraszony Víctor. – Jesteś popieprzona!! Czego ode mnie chcesz?? Tamta sprawa jest już zamknięta!

- Jak uroczo, że o mnie pamiętasz. Zaoszczędzę zatem czas na autoprezentację. – powiedziała, jeszcze dobitniej przystawiając lufę do jego głowy. – Jestem królową wszystkich suk – popchnęła go w kierunku jednego z foteli. – I wiesz co? – uniosła brwi. – Jesteś moją kolejną ofiarą.

Raquel obserwowała zachowanie swojej towarzyszki kompletnie zmieszana. To wyglądało tak, jakby Alicia przeobraziła się w zupełnie inną osobę... Osobę totalnie odmienną od tej, z którą kochała się ponad dwadzieścia razy w ciągu ostatnich kilku dni.

I myśląc to, miała zupełną rację...

Kobieta, na którą patrzyła, a która teraz celowała w Mendozę z sadystycznym uśmiechem na twarzy, nie była Alicią, jej dziewczyną. Nie.

To była Sierra... Królowa wszystkich suk. 

Nemezis // (Alicia i Raquel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz