⁓ 44 ⁓

97 4 0
                                    

Umysł Raquel kompletnie opuścił jej ciało. Tak samo, jak jej serce.

Czuła się pusta... Zupełnie pusta...

Gdyby nie mała rączka, która mocno ją ściskała, w tym momencie skończyłaby ze sobą.

Nie chciała żyć... Niby po co? 

Straciła miłość swojego życia...

Straciła miłość swojego życia...

Dzień wcześniej...
Godziny mijały, a wskazówki zegara przesuwały się dalej, jednak w tym pokoju czas wydawał się nie istnieć.

Słońce nadal było za oknem, gdy zaczęły się kochać; teraz na niebie pojawił się księżyc w pełni, w całej swojej okazałości, a one nadal się kochały i nic nie wskazywało na to, żeby miały przestać.

- Achhh, cholera, kocham cię – jęknęła Alicia, chwytając się kurczowo pleców swojej dziewczyny. 

Z pewnością zostawi jej ślady swoimi długimi paznokciami. Ale czy to miało znaczenie?? Ona mogła... Ona i tylko ona.

Te ślady nie będą niczym innym, jak tylko znakiem jej miłości. W ten sposób wszyscy się dowiedzą, że Raquel wreszcie jest jej...

Ciało brunetki ciągle poruszało się na niej w stałym i torturującym rytmie.

- Już... Już... - próbowała ostrzec ją Raquel w momencie, gdy przyciskała usta rudowłosej. To nawet nie był pocałunek. Nie miały już na to siły...

Po kilku sekundach obie już rozkoszowały się orgazmem, zastanawiając się w myślach, czy kiedykolwiek im się znudzi odczuwanie tej przyjemności...

- Kocham cię – szepnęła Raquel w usta swojej dziewczyny.

- Ja ciebie też, kochanie – Alicia zasypywała całą jej twarz lekkimi pocałunkami, jednocześnie próbując odzyskać oddech.

Wykończone opadły jedna na drugą, czując, jak ich ciała spajają się ze sobą.

- Kurde, nigdy mi się to nie znudzi – powiedziała Raquel z ledwością.

- To samo mogę powiedzieć – dodała rudowłosa przerywanym oddechem. - Ach, nigdy... Nigdy wcześniej nie kochałam się tyle razy z rzędu – wyznała Alicia, czując, jak powietrze ucieka jej z płuc.

- Nie było ich tak dużo – zaśmiała się Raquel, całując delikatnie jej piersi. Uwielbiała całować pieprzyki tam ukryte.

-Dziewiętnaście razy! Dziewiętnaście! – wykrzyknęła Sierra roześmiana, łapiąc się za głowę. – Myślę, że chyba pobiłyśmy jakiś światowy rekord czy coś...!

Obie śmiały się jak głupie na tę myśl.

Alicia objęła Raquel swoimi ramionami, przyciągając ją mocno do swojego ciała.
Uwielbiała czuć ją w ten sposób... Tak bliziutko siebie.

- Raquel, ja... Chcę, żebyś wiedziała, że cię kocham.

- A to co? – odwróciła się, by na nią spojrzeć.

- Nic, po prostu chciałam ci to powiedzieć – wzruszyła ramionami.

- Ja też cię kocham, mój zrzędliwy rudzielcu – zażartowała Raquel, po czym ugryzła ją lekko w nos.

- Auć, jesteś kanibalem, Murillo? – jęknęła Alicia, rozcierając sobie nos.

- To twoja wina.

- Moja – Sierra spojrzała na nią z niedowierzaniem. – Niby czemu?

- Bo nie dałaś mi jeść przez ostatnie osiem godzin – zamruczała Raquel, przypominając sobie rzeczy, które robiły w tym czasie.

- Nie, o nie. Z tego, co mi wiadomo, jadłaś same smakowitości – zaśmiała się Alicia, nawiązując do rzeczy, które Raquel robiła między jej nogami. – Małże to wykwintne danie.

- Bleee, jesteś obleśna i perwersyjna – brunetka klepnęła ją po ramieniu, po czym ponownie wtuliła się w jej ciepłe ramiona.

- I kto to mówi...

- Już, skończ! – poprosiła Raquel zawstydzona.

- Dobra, już dobra... Co ty na to, że poczekasz tu na mnie, a ja zejdę na dół i przygotuję najlepszą... - spojrzała na zegarek. Była trzecia w nocy. – Najlepszy nocny posiłek w twoim życiu?

- Mmm... Plan idealny.

- Ok, to idę – rudowłosa podniosła się nagle z łóżka.

- Alicia – zawołała ją.

- Co?

- Mama z Paulą wracają jutro do domu – powiedziała Raquel, poprawiając się na łóżku.

- Wiem, sama ci o tym mówiłam.

- Alicia...

Widząc wyraz jej twarzy, Sierra w mgnieniu oka zrozumiała...

- Dobra... Już wiem. Mam sobie iść, prawda? – rozczarowanie było wyraźnie słyszalne w jej głosie.

- Co? – spytała Raquel zdezorientowana. – Nie, nie... Ale... Musimy im jakoś powiedzieć... Wiesz, o nas – próbowała wyjaśnić.

- Zamierzasz im powiedzieć? – spytała Alicia zaskoczona i znów przybliżyła się do niej.

Raquel z uśmiechem pokiwała głową. Doskonale wiedziała, jaką radość sprawi tym rudowłosej.

- No pewnie, że im powiem. Moja córka i moja matka muszą wiedzieć, kto jest odpowiedzialny za to, że będę szczęśliwa do końca życia.

- Ja cię uszczęśliwiam? – szepnęła Sierra, pozostawiając lekkiego całusa na jej brodzie.

- Oczywiście, że tak!

- Zatem będę to robić do końca moich dni. Obiecuję – wyrzekła Alicia, dopadając jej ust.

Ale nie wszystkie obietnice można spełnić...

Nemezis // (Alicia i Raquel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz