⁓ 7 ⁓

125 12 0
                                    

Wszyscy, którzy kiedykolwiek mieli przyjemność (lub pecha) współpracować z Alicią Sierrą, wiedzieli, że gdy żyła na jej szyi pulsowała, jakby miała za chwilę wybuchnąć, był to sygnał ostrzegawczy, że kobieta wpadła w furię. A dziś żyła ta była tak nabrzmiała, jak nigdy wcześniej, gdy inspektor Sierra rozmawiała ze swoim szefem za zamkniętymi drzwiami.

- Co ty pierdolisz? Jak to nie przydzielicie Murillo ochrony?! – krzyczała jak opętana, uderzając pięścią w biurko. Będąc w stanie silnego wzburzenia, kompletnie zapomniała, że rozmawia ze swoim szefem, który miał znacznie większą władzę od niej... Jednak w tym momencie mogła myśleć tylko o jednym - o bezpieczeństwie Raquel.

- Po pierwsze uważaj, jak do mnie mówisz, Alicia, bo mogę zapomnieć o szacunku, jakim cię darzę, i wykopać cię za drzwi – ostrzegł Tamayo, powstrzymując się, żeby nie złapać za kark tej nieugiętej rudowłosej policjantki. – Po drugie, będzie tak, jak mówię. Przypadek inspektor Murillo nie jest na tyle poważny, żeby przydzielać jej ludzi do ochrony osobistej...

- Jak to nie jest poważny??!! – przerwała Alicia niedowierzając. – Jaja sobie robisz, prawda?

Tamayo spojrzał na nią ostro.

- Podłożyli bombę pod jej auto!!! – krzyczała rudowłosa, nie dając się poskromić. – Oczywiście, że jest poważny!! Mogła umrzeć!!

- Ale nie umarła i teraz jest już bezpieczna.

- I kto zagwarantuje, że nie spróbują po raz drugi? – była wściekła.

Ktoś, kto podłożył bombę i kto chciał zabić Raquel, bez wątpienia nie zraził się jedną porażką i zrobi to po raz kolejny.

- Wiesz dobrze, kogo dotyczyło śledztwo prowadzone przez inspektor Murillo. I że jej współpracownik zginął przez to!! Czego jeszcze potrzebujesz, żeby zdać sobie sprawę, że ona również jest w niebezpieczeństwie?!

- Alicia, decyzja już zapadła. Nie zamierzam marnować czasu, ludzi, ani pieniędzy na ochronę Murillo. Są sprawy o wiele ważniejsze i doskonale o tym wiesz.

Oczy Alicii były przepełnione wściekłością, gdy patrzyła na Tamayo. Gdyby mogła, zabiłaby go na miejscu... Ale nie mogła tracić nad sobą panowania.

- Jesteś niesamowity, szefie – powiedziała z ironią, oddalając się od biurka. – Wolisz oszczędzać pieniądze, zamiast chronić czyjeś życie.

- Nie wyjeżdżaj mi tu z podwójną moralnością, bo jesteś taka sama. Oboje myślimy podobnie – powiedział Tamayo siadając. – Jedynie dziś zachowujesz się inaczej, bo przyjaźń z Murillo zaćmiła ci umysł.

- Nie jesteśmy przyjaciółkami – odparła natychmiast Alicia.

Czyżby były nimi? Szczerze mówiąc ona wierzyła, że tak. Jednak za żadne skarby świata nie przyzna racji Tamayo.

- Nalegam jedynie dlatego, że życie ludzkie jest zagrożone.

- Nikt nie będzie próbował zabić jej po raz kolejny. Nie jest królową brytyjską – powiedział ironicznie.

Co za imbecyl...

Owszem, nie była królową brytyjską, ale to nie znaczyło, że jej życie było mniej warte.

- Nie masz racji... Nie jest królową brytyjską... - powiedziała Alicia, próbując kontrolować swój umysł. – Ale jeśli uważasz, że wartość życia człowieka zależy od tego, ile ma pieniędzy, świadczy to jedynie o tym, Tamayo, że jesteś skończoną świnią – stwierdziła rudowłosa.

I nie dodając nic więcej, opuściła biuro, posyłając go w myślach do diabła.

Nie będzie więcej huków, ani tym bardziej krzyków... Nie. Nienawidziła, gdy ktoś zdawał sobie sprawę z jej stanu emocjonalnego.

Nemezis // (Alicia i Raquel)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz