III.7.

173 23 24
                                    

Eunika nie wiedziała czy powinna po prostu przytaknąć Wojtkowi, czy raczej rzucić mu się na szyję, wyściskać i wycałować. Wybrała coś pośrodku, czyli wspięła się na palce i dała mu buziaka, którego przyjął z satysfakcją.

– Dziękuję, że mnie ratujesz.

– Nie tylko ciebie, skarbie. Ja też jestem głodny – odpowiedział. – Jak spróbuję sosu, to przeżyję? – spytał żartobliwym tonem, zbierając za to kuksańca w bok.

– Skoro tak się boisz, to ja spróbuję – żachnęła się i włożyła tę samą łyżkę pod pokrywkę patelni, nabierając odrobinę sosu i jeden kawałek mięsa.

Zaraz się skrzywiła.

– Co się stało? Też niesłone? – spytał Wojtek rozbawiony.

– Przeciwnie. To za bardzo – jęknęła zrozpaczona. Popisowy obiad wyszedł naprawdę „popisowy". W życiu się tak nie zbłaźniła przed nowopoznanym facetem, który w dodatku cholernie jej się podobał. I ratował ją na każdym kroku. I był boski w łóżku... I na pewno w końcu dojdzie do wniosku, że do niczego nie potrzebuje takiej ofermy.

– A to niepotrzebnie posoliłem ziemniaki. Trzeba było wymieszać całość – stwierdził Wojtek po szkodzie.

– Nie dobijaj mnie, proszę.

– Nie zamierzam. Daj mi jeszcze raz tę śmietanę – poprosił nie zrażony jej postawą.

Eunika podała mu śmietanę i czystą łyżkę. Wojtek odpalił gaz pod patelnią, dodał śmietany i odrobinę wody do sosu, a potem dokładnie wymieszał. Po chwili całość się zagotowała, więc wyłączył gaz.

– I już? – spytała Eunika zdziwiona.

– Tak. Należy mi się za to dodatkowy deser – zażartował sobie.

– Mogę najwyżej jeszcze raz cię dźgnąć między żebra – odparła oburzona.

– Uwielbiam cię – odpowiedział jej na to Wojtek. – Serio-serio, nie patrz tak nam mnie – potwierdził, widząc jej zdumioną minę. – Jesteś jedyna w swoim rodzaju. Jakby stworzona dla mnie – dodał już ciszej, a potem pochylił się, żeby ją pocałować. Eunika w tym czasie podniosła głowę i Wojtek uderzył nosem w jej czoło.

– Auć – pisnęła. – Ojej, nic ci się nie stało? – spytała, widząc, że mężczyzna trzyma się za nos.

– Nic się nie stało – odpowiedział Wojtek dziwnym głosem, powstrzymując syk bólu.

– Ale ciągle trzymasz się za nos – zauważyła.

Bo cholernie boli – pomyślał Wojtek, ale odpowiedział dzielnie:

– Bo nie chcę ci się pokazywać z czerwonym kulfonem.

– Mogę ci jakoś pomóc?

– Tak, wyciągnij talerze i sztućce, usiądź sobie i zjedzmy w końcu ten obiad – zaproponował nosowym głosem, który Eunika uznała za zabawny.

– Rozumiem, że mam się do ciebie więcej nie zbliżać? – spytała jednak grobowym głosem.

– Przynajmniej, dopóki nie zjemy – odpowiedział jej równie poważnie, ale nie wytrzymał i zaraz zachichotał, ciągle jednak trzymając się za nos.

– Już nic z tego nie rozumiem.

– Dobra, nie dam rady – stwierdził i roześmiał się na cały głos.

– Co jest takiego zabawnego w tym, co powiedziałam? – obruszyła się Eunika.

– Wszystko, słońce. Cała jesteś zabawna. A odnośnie zbliżania... – zniżył tajemniczo głos – to wolałbym, żebyś się bardzo zbliżała. Ale najpierw zjedzmy. Mam dla ciebie niespodziankę – wygadał.

SZÓSTY ZMYSŁOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz