VII.9.

128 19 8
                                    

Niedzielę Eunika przespała. Była tak zmęczona, jakby przerzuciła tonę węgla dziecięcą łopatką. I to nie tylko w sobotę, ale i w poprzednie dni. Nie miała pojęcia, że nauka korzystania z własnej mocy może być taka wyczerpująca. Brakowało jej też obecności Wojtka. Kiedy był blisko, wszystko wydawało się łatwiejsze. A teraz musiała sobie radzić sama.

W poniedziałek rano poszła do cukierni jak zombie. Miała ogromną ochotę na sernik z rodzynkami i cynamonem i babeczkę gruszkową. Zofia zdziwiła się na jej widok.

– Czy ty nie miałaś do jutra siedzieć w domu? – spytała.

– Miałam, ale idzie oszaleć w zamknięciu. No i miałam ogromną ochotę na ciasto.

– Trzeba było zadzwonić, ktoś by ci przyniósł.

– Na to nie wpadłam. A gdzie Arek? – rozejrzała się po cukierni.

– Ćwiczy grę z nową antagonistką – zachichotała Zofia. – Przydał się nam na coś nasz czaruś, Marcel.

Eunika, niewiele myśląc, wbiegła na zaplecze i zobaczyła dwoje ludzi przy szachownicy. Białymi pionkami poruszał Arek. Był przystojniejszy niż go zapamiętała, aż cały promieniał. Po przeciwnej stronie szachownicy siedziała piękna brunetka. Musiała być w wieku Euniki albo niewiele starsza. Również była wpatrzona nie tyle w planszę, co w siedzącego naprzeciw Arkadiusza.

– To Oliwia. Podobnie jak Arek nie ma dużej mocy, ale za to ma wielkie serce do szachów – szepnęła jej Zofia przez ramię. – A charakterek taki paskudny, że tylko Marcel mógł przyprowadzić kogoś takiego.

– Arek wygląda na oczarowanego.

– Bo to też czarodziejka. Łamaczka męskich serc. Ale wystarczyła im jednak partyjka i nie mogą oderwać od siebie wzroku.

– Arek! – Eunika pomachała znajomemu. Podniósł na nią wzrok i się uśmiechnął. – Powodzenia! Nie tylko w szachach. – Puściła do niego oko. Uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Zofia się roześmiała.

– Widzisz? Przepadli.

– Jednego nie rozumiem. Skoro są antagonistami, to jak mogą na siebie działać tak... przyciągająco? Przecież chemia między nimi jest aż gęsta.

– Jak ty nic nie rozumiesz – zaśmiała się Zofia. – A myślisz, że ty i Wojtek jesteście po tej samej stronie mocy?

– A nie???

– Nie i to jest właśnie najpiękniejsze.

– Skoro gra już trwa i macie swoich następców przy szachownicy, to jaka jest moja rola w tym całym zamieszaniu? Bo byłam pewna, że chcesz posadzić przy szachownicy mnie i Wojtka.

– Dowiesz się jutro, dziecko.

Mam już dość tych wszystkich tajemnic – pomyślała Eunika, ale powiedziała:

– W porządku, w takim razie poproszę o moje ciastka i wracam do siebie.

~~~~

– Ostatnia rundka, moja droga? – spytał Wilhelm swojej siostry, ustawiając swoje czarne figury na ich dużej i bardzo starej szachownicy, odziedziczonej po ojcu.

– Ostatnia przed przejściem do tamtego świata – potwierdziła Zofia, ustawiając białe. – Jesteś już bardzo słaby, braciszku. Musisz do jutra się zregenerować – zauważyła.

– No cóż, z nas dwojga to ja bardziej się eksploatowałem.

– Ja też się nie oszczędzałam – przypomniała mu. – Urodziłam czterech synów. I wychowałam ich, w przeciwieństwie do ciebie.

SZÓSTY ZMYSŁOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz