VI.2.

123 20 13
                                    

Stary Wójcik nie pojawił się już więcej tego dnia u swojego syna. Wojtek i Eunika spędzili przyjemne popołudnie w jego mieszkaniu, tak dla odmiany. Zwykle przecież bywali u Euniki.

Kiedy jednak w piątek późnym wieczorem musieli szybko pójść do Euniki po jej rzeczy na zmianę i żeby nakarmić kota, Wojtek pomyślał sobie, że takie życie na dwa mieszkania przestaje mu się podobać. Nie wiedział tylko, jak powiedzieć o tym Eunice. Obawiał się, że weźmie go za wariata, jak po półtora miesiąca znajomości zaproponuje jej wspólne zamieszkanie. Postanowił więc zaczekać. Tak było bezpieczniej.

W sobotę w południe Eunika stwierdziła, że powinni przenieść się do niej, bo przecież Lui nie mógł zostać na cały weekend bez opieki. Co prawda, to był stary kocur i przez większość czasu spał, a jedzenie można mu było zostawić w zapasie, to jednak jak każde stworzenie potrzebował towarzystwa. A od kiedy przestał syczeć na Wojtka, Eunika poczuła nadzieję, że jej mężczyźni jednak się dogadają.

Po obiedzie, który już ugotowali razem u niej w kuchni, poszli na spacer do parku. Po drodze wstąpili do ulubionej cukierni i przywitali się z miłą właścicielką i jej wnukiem, który przyszedł pomoc babci w sobotę, bo zaczął się sezon komunijno-imprezowy i ruch w cukierniach się wzmógł.

– I jak, moje dziecko, zdecydowałaś się na pracę u mnie? – spytała kobieta od wejścia. Wcale nie zdziwiło jej, że przyszli razem w Wojtkiem.

– Tak, poprosiłam o skrócenie okresu wypowiedzenia i mogłabym zacząć pracę od czerwca – potwierdziła Eunika.

– To świetnie, bo ja chciałem pod koniec czerwca wyjechać na wakacje i ktoś musi pomóc babci – zachichotał chłopak. – Ona zupełnie nie ogarnia księgowości.

– Za to świetnie piecze – zauważyła Eunika. – To będzie ciekawe doświadczenie.

– I duża odmiana – dodał Wojtek.

– Oby na lepsze.

– Zmiany zawsze są na lepsze, dziecko – odezwała się znowu właścicielka cukierni. – Już samo wyjście z czegoś złego jest dobre. Jak zrobisz pierwszy krok, to potem jest coraz łatwiej.

– Ale mnie nie było aż tak źle.

– No właśnie. Kluczem są słowa „aż tak". Tkwienie w matni, do której jesteśmy przyzwyczajeni, jest gorsze niż regularne lanie. Bicie krzywdzi tylko ciało, a powolna akceptacja złej przeciętności w naszym otoczeniu powoduje, że krzywdzimy swoją duszę. Ona się goi wolniej.

Eunika spojrzała na kobietę zaskoczona. Wojtek jeszcze bardziej.

– Pani jest cukierniczką czy psychologiem? – spytał sceptycznie.

– Powiedzmy, że z wiekiem nabrałam wiedzy i doświadczenia.

– Ale jednak najlepiej wychodzą pani ciasta – zażartował sobie Wojtek, żeby rozładować atmosferę. – Mogę prosić o babeczkę gruszkową?

Kobieta zachichotała.

– Oczywiście. Zawsze mnie ciekawiło, czemu mężczyźni tak je lubią.

Eunika spiekła buraczka, a Wojtek nie wiedział, gdzie podziać oczy.

– Rozumiem, że znacie odpowiedź? – Kobieta znowu się zaśmiała, tym razem już na cały głos. – A co dla ciebie, moja droga?

– Jeśli mogę to kawałek sernika z rodzynkami i cynamonem.

– Proszę bardzo. Coś jeszcze?

– Jasne. Kuleczki waniliowe w czekoladzie.

– Niestety, chwilowo nie mam ich w ofercie. Nie dojechał mi jeden ważny składnik.

SZÓSTY ZMYSŁOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz