VI.7.

115 19 16
                                    

Tej nocy znowu śniło jej się dwoje ludzi przy szachownicy. Tym razem ich rozpoznała. To była Zofia i jej szurnięty brat, który tak ją przestraszył poprzedniego dnia. Nawet jeśli nie był identyczny, jak ten w cukierni, nie miała wątpliwości, że to on. Zofia nazywała go Wilhelmem, a on ją Wilhelminą. A wiec to jest imię, którego nie znosi moja szefowa od dziecka? W sumie nie dziwię się jej. Jak można nazwać bliźniaki Wilhelm i Wilhelmina? Zofia bardziej jej pasuje.

Eunika w tym śnie miała wrażenie, że ciągle coś jej umyka. Nie czuła się z tym dobrze. Czuła za to bardzo wyraźnie, że Zofia była po jej stronie. Zabawne, że ona zawsze gra białymi pionkami, a jej brat czarnymi – przypomniała sobie sceny z poprzednich snów.

A co, jeśli to jest alegoria rzeczywistości? – usłyszała nagle we snie ten sam głos, który zwykle tak ją irytował w ciągu dnia.

– Ale że co? Świat to wielka szachownica, a my jesteśmy tylko pionkami w czyichś rękach? – zakpiła. – Ja nie jestem niczyim pionkiem!

I wtedy się obudziła. Była niewyspana, bolały ją mięśnie i czuła się jeszcze bardziej zmęczona niż była przed zaśnięciem, a przecież od miesiąca biegała codziennie rano i dawno już nie miała żadnych zakwasów. Co mnie tak wyczerpało?

– Chcę się znaleźć w tej dżungli – zażyczyła sobie, przypominając sobie słowa Zofii o miejscu do regeneracji. A co mi zależy? Jeśli to prawda, to nic nie tracę, a jeśli zwariowałam, to przynajmniej dobrze się zabawię.

Nagle zrobiło się wokół niej zielono, ciepło i przyjemnie. Promienie słońca przebijały się przez bujną roślinność. Temperatura otoczenia była wprost idealna. Eunika rozejrzała się wokoło i zobaczyła owoc. To było wielkie dojrzałe mango. Miała na nie ogromną ochotę, ale przypomniała sobie, że w bajkach o czarownicach owoce mają znaczenie i czasem lepiej ich nie jeść. W ostatniej chwili cofnęła więc rękę i postanowiła zapytać Zofię o to, co można, a czego nie można robić w tym miejscu. Już miała zażyczyć sobie powrotu do rzeczywistości, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że nie wie, jak to zrobić. Poprzednim razem to Zofia zawróciła je obie do cukierni i uruchomiła z powrotem czas. A niech to jasny szlag! Że też zawsze muszę się w coś wpakować! – pomyślała rozżalona. Pani Zosiu, ratunku!

Zofia pojawiła się obok niej zaspana i w piżamie.

– Czemu mnie tu wezwałaś? – spytała, ziewając.

– Przepraszam. Nie wiem, jak wrócić do siebie.

– A jak tu trafiłaś?

– Pomyślałam o tym, że chcę się tu znaleźć.

– To czemu nie wpadłaś na to, że w drugą stronę to działa tak samo?

– A działa?

Zofia się zaśmiała.

– Tak – potwierdziła. – Mogę już wracać do łóżka?

– Oczywiście, ale...

– Ale co?

– Mam jeszcze jedno pytanie.

– Pytaj śmiało.

– Czy mogę zjeść to mango? – spytała, wskazując na owoc.

– A pytasz, ponieważ?

– Nie wiem czy to bezpieczne. Czy nie zapadnę w stuletni sen albo się nie zatruję...

Zofia znowu się roześmiała, tym razem już na cały głos.

– Czytałaś za dużo bajek. To jest twoje miejsce w świecie regeneracji. Nie pojawi się tu nikt i nic, czego byś sobie nie życzyła – wyjaśniła kobieta poważnym tonem.

SZÓSTY ZMYSŁOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz