IV.10.

142 26 22
                                    

– Przyznać? – zdziwiła się.

– Tak. Twoja koszulka z szachownicą dała mi do myślenia.

– A o czym niby?

– O twoim ojcu i jego pasji. Przy okazji pomyślałem też o swoim, ale nie były to miłe myśli – dodał zaraz. – Ale w końcu doszedłem do tego, że... – zawahał się. – Nie wiem, jak ci to powiedzieć.

– Najlepiej po prostu powiedz.

– Chciałbym mieć z tobą dzieci – wypalił.

Eunika nie wierzyła w to, co usłyszała.

– Wojtek, czy ty siebie słyszysz? Znamy się od dwóch tygodni!

– Wiem, wiem, masz mnie za wariata. Ale ja jestem pewien. Jesteś kobietą mojego życia. Kocham cię, chcę być z tobą i chcę, żebyśmy byli rodziną. I jestem pewien, że będę lepszym ojcem niż mój.

Nastała między nimi cisza. Było prawie słychać jak obojgu szybko biją serca.

– Jestem tego pewna – odpowiedziała w końcu Eunika po dłuższym zastanowieniu, przytulając się mocniej do jego ramienia. Tym razem do tego zdrowego.

– Naprawdę?

– Tak.

– To dobrze, bo muszę ci się przyznać do czegoś jeszcze...

– Słucham.

– Wczoraj jak spałaś i rzuciła mi się w oczy szachownica w rogu regału, zacząłem szukać informacji o twoim ojcu i szachach w Internecie. Nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że to jest istotne.

– I coś znalazłeś?

– Tylko jeden artykuł ze zdjęciem w starej gazecie. Twój ojciec był bardzo młody i wygrał jakieś zawody czy coś takiego...

– Tak – ożywiła się Eunika. – Tata był młodzieżowym mistrzem Polski. Miał wtedy dziewiętnaście lat i był w klasie maturalnej.

– To zdjęcie jest bardzo niewyraźne. Nie dość, że w gazecie, to jeszcze źle zeskanowanej.

– Pokażesz mi?

– Jasne, ale na telefonie naprawdę nic nie zobaczysz.

– Dobrze, zobaczymy na komputerze.

– Ale to dopiero po śniadaniu – zauważył Wojtek, patrząc na zegarek. Było po siódmej i zaraz mógł przyjechać Leszcz z jego ubraniami. – Ubieraj się. – Klepnął ją delikatnie w tyłek.

– Dobrze, dobrze. Pan tu rządzi, panie władzo – zachichotała Eunika szelmowsko.

– Kocham cię, łobuziaro – odpowiedział tylko, po czym pocałował ją w usta i wstał, żeby założyć znowu spodnie od piżamy.

Wojtek miał dobre wyczucie, bo kiedy tylko oboje trafili do kuchni, a Eunika nastawiła wodę na kawę, rozległo się intensywne pukanie do drzwi.

– Otworzę, zostań tutaj – stwierdził od razu, nie pozwalając swojej kobiecie nawet opuścić kuchni.

To rzeczywiście był Mariusz.

– Masz szczęście, że wszystko było czyste – sarknął kolega, podając mu torbę.

– Trudno, żeby było brudne w szafie – zauważył Wojtek.

– Nie takie rzeczy w życiu widziałem.

Wojtek zachichotał.

– Oszczędź mi szczegółów, Leszczu.

– Jesteś moim dłużnikiem, pamiętaj.

SZÓSTY ZMYSŁOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz