III.8.

141 24 17
                                    

W piątek rano Wojtek ponownie założył swój mundur. Tym razem już w bardziej prozaicznym celu.

– Dzięki temu, że go wziąłem, nie muszę wracać do siebie przed pracą – wyjaśnił. – I mogłem poświęcić ci więcej czasu z rana – dodał, puszczając do niej oko.

– To był dobry pomysł z wielu powodów – odparła, patrząc na niego zadziornie.

Pochylił się, żeby ją pocałować. Tym razem ostrożnie i powoli.

– Miłego dnia, skarbie. Widzimy się po mojej pracy czy już masz mnie dość? – spytał.

– Ale może lepiej nie będę gotowała?

– Wręcz przeciwnie. Musisz się sama przekonać, że dasz radę.

– A będziesz to jadł? – zaśmiała się głośno.

– Poświęcę się w celach edukacyjnych – zażartował Wojtek. – Pamiętaj, że dopóki mogę liczyć na deser, nic mnie nie odstraszy.

– Deser czy DESER?

– Oba, słoneczko. Do zobaczenia po południu – odparł, a potem wyszedł do pracy.

Eunika została w łóżku do dziewiątej, bo Lui przyszedł osłodzić jej samotne leżakowanie i przyjemnie grzał, mrucząc przy tym niemiłosiernie. Kiedy w końcu wstała, musiała przyznać Wojtkowi rację. Czuła się o wiele lepiej i nie męczyły jej depresyjne myśli. Zrobiła sobie proste, ale zdrowe śniadanie, a potem wyszła na małe zakupy, bo już wiedziała, co przygotuje tego dnia na obiad. Musi się udać.

Wracając z zakupów, znowu zajrzała do tej nowej cukierni i tym razem wzięła sernik dla siebie, a babeczki gruszkowe dla Wojtka. On ją rozpieszczał, więc pomyślała, że ona też mogłaby zrobić coś dla niego. Kończył się miesiąc, zaraz miała dostać nową wypłatę, a ostatecznie nie wydała zbyt wiele w marcu. Może nawet będę mogła kupić nową mikrofalówkę?

W dobrym humorze Eunika wróciła do swojego mieszkania. Rozpakowała zakupy, nastawiła wodę na kawę i postanowiła sobie poczytać. Dawno nie miała już tyle czasu w ciągu dnia i żal byłoby tego nie wykorzystać. Rozsiadła się na kanapie z książką i odpłynęła w krainę fantazji.

Koło południa zadzwonił dzwonek do drzwi. Eunika odstawiła na kanapę kota, który leżał na jej nogach, w książkę włożyła zakładkę i położyła ją na stoliku kawowym, a potem poszła otworzyć.

Przed jej drzwiami stał uśmiechnięty i bardzo przystojny mężczyzna z listem. Facet wyglądał jak połączenie modela z zapaśnikiem, ale nie przypominał w niczym znajomego listonosza. Tamten stary był jeszcze kolegą jej ojca z dzieciństwa, więc nie tylko przynosił listy, ale i też zwykle zamienił z nią partę słów, zwłaszcza od czasu śmierci jej taty. A może pan Mirek poszedł już na emeryturę?

Coś jednak nie grało jej w ogólnej aparycji i postawie tego mężczyzny. Zupełnie jakby jego wygląd miał odwracać uwagę – pomyślała i wyjrzała na klatkę schodową, żeby sprawdzić czy nikt za nim nie przyszedł, gotowa w każdej chwili zatrzasnąć przystojniakowi drzwi przed nosem.

– Dzień dobry – odezwał się jednak mężczyzna sympatycznym głosem. – Pani Różnicka? Przyniosłem list za potwierdzeniem odbioru.

– Jest pan nowym listonoszem? – spytała wprost.

– Raczej... doręczycielem – odpowiedział tamten. – Wie pani, doręczyciel-uwodziciel – zanucił przystojniak, poruszając się w rytm muzyki, która grała chyba tylko w jego głowie.

Nasza poczta zupełnie zeszła na psy, jeśli zatrudniła kogoś takiego – pomyślała Eunika, ale odpowiedziała grzecznie:

– Rozumiem, że nie ma pan więcej przesyłek? – Wskazała na list w jego ręce i absolutny brak jakiejkolwiek torby na ramieniu mężczyzny.

SZÓSTY ZMYSŁOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz