Rozdział VI - Dodatkowy zmysł

116 22 10
                                    

Wojtek i Eunika stali tak przez chwilę i wpatrywali się w mężczyznę, który był jego ojcem, a którego nie widział od piątego roku życia. Dwadzieścia siedem lat musiało minąć, żebyśmy znowu mogli stanąć twarzą w twarz – pomyślał. – I to jeszcze w takich okolicznościach...

Arkadiusz Czernik pożegnał się szybko z rozmówcą i wyszedł z budynku, a stary Wójcik podszedł do swojego syna.

– Dzień dobry, synu – przywitał się, jakby nigdy nic i wyciągnął do Wojtka rękę.

– Dzień dobry tak – odparł Wojtek, ignorując gest. – Dla mnie jest dobry, bo właśnie zabieram swoją dziewczynę do domu. „Do widzenia" też są odpowiednimi słowami. Ale ani „syn", ani „ojciec" nie mogłyby paść w tej krótkiej rozmowie – wyjaśnił. – Chodźmy, kochanie – zwrócił się do Euniki i pociągnął ją lekko za rękę.

– Wojtuś, zaczekaj – jęknął starszy pan Wójcik i podążył za nimi.

– Wojtusiem byłem wtedy, kiedy nas zostawiłeś i zniknąłeś bez słowa na ponad dwadzieścia lat – wyjaśnił mu Wojtek. – Teraz może mi pan mówić „panie Wójcik".

Mocniej złapał Eunikę za rękę i pociągnął ją w kierunku wyjścia.

– Proszę, kochanie, nie hamuj i chodźmy stąd jak najszybciej – poprosił cicho.

Eunika nie oponowała więc i też przyśpieszyła kroku. Mogła sobie tyko wyobrazić, jak on się czuł. Buzował emocjami, których nie chciał lub nie potrafił ukryć. Eunika musiała przyznać w myślach rację Mariuszowi Leszczyńskiemu, który nazwał kiedyś swojego partnera „wulkanem". Wojtek ciągnął ją za rękę i szedł bardzo szybko. Zwolnił dopiero po kilkuset metrach. Eunika wyczuła, że się trochę uspokoił.

Najpierw poszli do niego, bo jego mieszkanie było położone bliżej urzędu. Dopiero kiedy Wojtek zamknął za nimi drzwi, zamknął ją w swoich potężnych objęciach i przez chwilę tulił mocno, nie mówiąc nic.

– Wojtek...

– Nie, daj najpierw mi wyjaśnić – poprosił. – Przepraszam, że tak szybko wyciągnąłem cię stamtąd, ale nie zniósłbym tego człowieka w swoim pobliżu ani chwili dłużej.

– Wojtek... Ja się nie gniewam na ciebie. Po prostu zastanawiam się... Może to dziwne, ale... to jednak twój ojciec, wiesz?

– Tylko biologiczny.

– Innego nie masz.

– I nie chcę mieć.

– Dobrze, nie zmuszam cię do niczego, wiesz? – Spojrzała mu w oczy, żeby zobaczyć w nich potwierdzenie. – Ale gdybyś chciał o tym porozmawiać, to jestem.

– Wiem, skarbie. – Wojtek pocałował ją w usta, a potem zmienił temat. – A powiedz mi, widziałaś dziś Czernika w urzędzie? Był u ciebie?

– U mnie nie, ale widziałam go w gabinecie prezydenta.

– Co tam robiłaś???

– Chodź, zrobimy coś na szybko do zjedzenia i będę opowiadać – zaproponowała Eunika, ciągnąć go do kuchni.

– Nie robiłem zakupów – bronił się Wojtek.

– Ale mleko, jajka i mąkę chyba masz?

– Pewnie tak.

– To zrobimy naleśniki.

Eunika nie była nigdy mistrzynią kuchni, ale w dzieciństwie robiła czasem z babcią naleśniki. Pamiętała, że to było najlepsze danie na smutki i trudno było je zepsuć, chyba żeby przypalić na patelni. A tym razem postanowiła bardzo się postarać.

SZÓSTY ZMYSŁOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz