III.5.

158 22 16
                                    

Wojtek zrobił tak, jak zaplanował. Najpierw przygotował im kolację, potem zaciągnął Eunikę pod prysznic, gdzie nakręcił ją niemiłosiernie, torturują przy okazji siebie i testując własną cierpliwość. Potem wytarł ją niedbale ręcznikiem i zaniósł do sypialni, gdzie dokończył dzieła.

– Jesteś boska – sapnął jej do ucha, kiedy ciągle leżał na niej i był w niej, choć oboje już nie mieli siły się nawet poruszyć. – Mógłbym tak zostać na zawsze.

– Ale jutro idziesz do pracy – przypomniała mu.

– Dopiero jutro.

– A ja w tym tygodniu nie idę.

– To możesz ugotować obiad – zażartował.

– Mogę spróbować.

– Byle nie ryż.

– To przypalę pierogi z paczki – zarechotała.

– To może poczekaj z nimi na mnie. Tylko nie chodź po mieście, jeśli nie musisz – przestrzegł ją.

– A niby dlaczego?

– Słoneczko, tam się kręci niezrównoważony koleś na hulajnodze.

– Wcześniej też tam był.

– Ale wcześniej nie wiedziałem, że on poluje na ciebie. Obiecaj, że będziesz ostrożna – poprosił.

– W porządku. Ale ty musisz mi obiecać to samo.

– Ja zwykle jestem nawet bardzo ostrożny. Przezorny zawsze ubezpieczony. Myślisz, że po co kupiłem taką dużą paczkę prezerwatyw? – Wojtek puścił oko do Euniki, a on prychnęła ze śmiechu.

– Ale na latarnię wpadłeś!

– Tylko dlatego, że twoja uroda przesłoniła mi cały świat – zachichotał, za co został zaraz dźgnięty palcem w żebro i przestał podpierać swój ciężar na ramionach.

– Jesteś ciężki. Złaź – zażądała naburmuszona, zrzucając go z siebie.

– Och – Wojtek zrobił smutną minkę. – Jeszcze tu wrócę – dodał po chwili, nurkując pod kołdrę. Pocałował ją w podbrzusze, a potem wrócił do jej ust i pocałował ją nieśpiesznie. – Śpij dobrze, moja słodka.

– Przy tobie trudno się wyspać – westchnęła, przewracając się na bok, tyłem do niego, co nie było najrozsądniejszym posunięciem. Wojtek się przysunął. Jego dłonie zaraz znalazły się na jej tyłku.

– Jak tak będziesz robiła, to na pewno się nie wyśpimy – szepnął jej do ucha namiętnie.

– Nowopoznanym parom powinien przysługiwać dwutygodniowy urlop na seks – zaproponowała. – Wtedy nie byłoby problemu z wstawaniem do pracy.

– Jesteś genialna – zachichotał Wojtek. – Nie myślałaś, żeby wystartować w jakichś wyborach pod tym hasłem?

– Bez sensu – odparła natychmiast. – Jestem dzieckiem piątku. Jeszcze niczego w życiu nie wygrałam. Wyborów tym bardziej.

– Czasem trzeba wziąć byka za rogi – zasugerował.

– Kiedy świat ci się wali na głowę, myślisz tylko o tym, żeby się osłonić i nie oberwać w łeb jakiś większym kawałkiem gównianej sprawy.

– Ja nie wierzę, żebyś miała w sobie pecha. Oczarowałaś mnie w okamgnieniu.

– I tego właśnie nie rozumiem. Żadna ze mnie czarownica.

– Nie czarownica, tylko czarodziejka.

– Jeden pies.

– Ej, nie obrażaj policjantów! – zachichotał.

SZÓSTY ZMYSŁOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz