V.7.

119 23 21
                                    

W piątek rano Eunika jak zwykle poszła do pracy na ósmą. Tym razem jednak nie pozostała niezauważona. Już od jej wejścia zaczęły się dziać dziwne rzeczy.

Najpierw ochroniarz przywitał się z nią uprzejmie, choć zwykle nawet jej nie zauważał. Potem wszyscy po kolei się z nią witali, machali się przyjaźnie i się uśmiechali. Dom wariatów – pomyślała Eunika, ale grzecznie odpowiadała wszystkim na przywitania.

Jeszcze bardziej zaskoczył ją kierownik. Kiedy tylko przekroczyła próg biura, Bogaczyk podbiegł do niej z otwartymi ramionami.

– Moja droga, jak się cieszę, że cię widzę – powiedział serdecznym tonem, a Eunikę uderzył całkowity brak fałszu w tonie jego głosu. On też zwariował? Ratujcie, bo i mi zaraz udzieli się to szaleństwo – pomyślała przestraszona. Odsunęła się nieznacznie, ale wystarczająco, żeby nie pozwolić się przytulić kierownikowi. Wyciągnęła za to w jego stronę rękę, żeby zrozumiał przekaz o dystansie służbowym.

– Dzień dobry, Co tu się dzieje, szefie? – spytała wprost.

– Euniko, właśnie się dowiedziałem o tym strasznym nieporozumieniu. To oczywiście było działanie zewnętrzne, bez żadnego poparcia u naszych władz.

– O czym pan mówi?

– O twoim wypowiedzeniu. Kadrowa mi powiedziała wczoraj pod koniec pracy i natychmiast się tym zająłem. Ten dokument jest nieważny.

– Był na nim pański podpis. I prezydenta – zauważyła Eunika sceptycznie. – Oraz radcy prawnego.

– Obawiam się, że ktoś zrobił sobie z ciebie mało śmieszny żart.

– Wątpię, panie kierowniku. Pański podpis znam świetnie. Podobnie jak ten pana prezydenta. Ale skoro już rozmawiamy, to chciałabym spytać, czy mogę skrócić okres wypowiedzenia.

– Ale jakiego wypowiedzenia? W kadrach nic takiego nie ma.

– Ale ja mam dokument z podpisami w domu.

– Proszę go przynieść, zaraz go zniszczymy.

– Nie ma mowy. Najwyżej kopię przyniosę, żeby pokazać.

– Euniko, a co byś powiedziała na podwyżkę? – Bogaczyk zaczął chwytać się rożnych opcji, jak tonący brzytwy.

– Niedawno sugerował mi pan, że jestem pierwsza w kolejce do zwolnienia – przypomniała mu ze złością w glosie, bo ta szopka zaczynała ją coraz bardziej irytować. O ile jeszcze miesiąc temu zrobiłaby wszystko, żeby zostać w tej pracy, teraz już coraz bardziej sobie tego nie wyobrażała. Od jakiegoś czasu wszyscy w urzędzie zachowywali się, jakby byli niespełna rozumu i coraz bardziej ją to irytowało.

– To były tylko żarty. – Bogaczyk spojrzał na nią autentycznym przerażeniem.

– Odebrałam to inaczej, szefie. Proszę wybaczyć, ale poczta czeka, muszę się wziąć do pracy – dodała i odwróciła się, żeby wyjść z biura kierownika.

– A stanowisko zastępcy kierownika cię nie interesuje?

Eunika aż zatrzymała się w miejscu.

– Bez urazy, ale czy pan dobrze się czuje? – spytała z pomieszaniem troski i odrazy. W życiu nie spodziewała się aż takiej manipulacji ze strony Bogaczyka.

– Jak najlepiej.

– Odpowiedź brzmi: nie. Ale dziękuję za propozycję.

Eunika wróciła do swojego biurka, usiadła przy nim i złapała się za głowę. Oszaleć można. Wojtek miał rację, muszę się stąd uwolnić jak najszybciej.

SZÓSTY ZMYSŁOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz