V.6.

111 22 6
                                    

Maj 2017

To był wspaniały długi weekend. Eunika miała wolne aż do trzeciego maja, a Wojtek miał w tym czasie tylko jedną służbę. Spędzili razem cztery z pięciu wolnych dni.

Maj zaczął się co prawda załamaniem pogody, ale im to wcale nie przeszkadzało. I tak najchętniej nie wychodziliby z łóżka, chyba żeby coś zjeść. Skorzystali za to z jednego ładnego dnia, właśnie trzeciego maja, i poszli na długi spacer.

Eunika właściwie podjęła już decyzję o pracy dla właścicielki cukierni, ale musiała się jeszcze upewnić, że w urzędzie pozwolą jej na skrócenie okresu wypowiedzenia.

Czwartego maja, w czwartek po majówce, tuż przed wyjściem z pracy poszła do kadr i zapytała wprost, czy może liczyć na wcześniejsze rozwiązanie umowy o pracę.

Mina kadrowej była bezcenna.

– Ale że co??? – spytała kobieta zdumiona. – Ja myślałam, że ty u nas do emerytury popracujesz, Euniko.

Eunika spojrzała sceptycznie na kadrową.

– Jak to „do emerytury"? Przecież musiała pani widzieć moje wypowiedzenie. Był na nim numer akt z kadr.

– Jakie wypowiedzenie??? – Szok na twarzy kobiety był coraz większy.

– Niestety, akurat nie mam go przy sobie, ale proszę przejrzeć dokumenty. Musi tam być kopia do akt i podpisana przeze mnie zwrotka.

– Ale kto wystawił i podpisał twoje wypowiedzenie, skoro ja go nie widziałam?

– Nie wiem, pani Krysiu. Chciałabym tylko wiedzieć, czy mogę skrócić okres wypowiedzenia, bo znalazłam sobie fajną pracę. – Eunika wzruszyła ramionami. Ta rozmowa była dziwna i niczemu nie służyła. Trudno było jej wyobrazić sobie, żeby kadrowa nie wiedziała o tak istotnej sprawie jak chęć zwolnienia jednego z pracowników. Z drugiej strony jednak, w tym urzędzie od dawna już działy się dziwne rzeczy, więc uznała w końcu, że nie powinno jej to dziwić.

– Rozumiem – wydukała tylko kadrowa.

– To do jutra.

Tego popołudnia pogoda była już całkiem majowa, więc Eunika postanowiła wrócić do domu okrężną drogą. Wojtek niestety był na służbie i miała spędzić to popołudnie sama, a czuła, że dawno nie odwiedzała rodziców.

Cmentarz był po drugiej stronie miasta, więc spacer trochę jej zajął, ale to były przyjemne chwile. Maj był przecież zawsze jednym z najpiękniejszych miesięcy w roku. Wszystko już było zielone, większość roślin kwitła i wydzielała rozmaite zapachy, w większości bardzo przyjemne, jak na przykład zapach bzu czy konwalii.

Nad grobem rodziców uroniła łezkę, przypomniawszy sobie słowa właścicielki cukierni. Mamo, tato, poznałam waszą znajomą, panią Zofię. Jest wyjątkową osobą, nawet jeśli trochę szurniętą – posłała rodzicom myśl. – Brakuje mi was – dodała po chwili. – Ale teraz mam Wojtka i już nie jestem sama.

W tym momencie poczuła jeszcze intensywniej zapach bzu. Rozejrzała się zaskoczona, bo wokół nie było żadnego krzaka. A po chwili wyczuła jeszcze nutkę wanilii i pikantnych przypraw. Co tu się dzieje? – zdziwiła się.

Niedługo obok niej pojawiła się pani Zofia ze zniczem.

– Witaj, dziecko.

– Och, dzień dobry. A więc jednak wie pani, że moi rodzice nie żyją? – dopytała Eunika.

– Owszem, nie żyją, ale tylko w tym świecie – odparła kobieta z pełnym przekonaniem, po czym postawiła znicz na nagrobku i go zapaliła.

A więc ona nie jest szalona, tylko po prostu bardzo religijna – pomyślała Eunika i odetchnęła z ulgą.

SZÓSTY ZMYSŁOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz