III.9.

129 21 11
                                    

Wyciągając blachę z piekarnika Wojtek oparzył się w palec, ale szybko schłodził miejsce oparzenia zimną wodą i nie zamierzał się nad sobą rozczulać. Eunika jednak uznała to za manifestację jej pecha i straciła humor.

– Nie burmusz się, młoda – zachichotał. – Z dwojga złego wolę sam się oparzyć niż gdyby to miało się przytrafić tobie.

– Mi się nigdy nie dzieje żadna krzywda. Zawsze przytrafia się osobom, na których mi zależy – westchnęła.

– A więc jestem cholernym szczęściarzem – skonstatował.

– Co???

– To, co słyszałaś. Widocznie ci na mnie zależy. – Wojtek uśmiechnął się szeroko, szczerząc idealne białe zęby.

– Czemu ty we wszystkim widzisz same pozytywy? – nie mogła zrozumieć.

– Bo tak wolę, słoneczko. No jak, gotowa na deser?

Eunika spojrzała na przystojnego mężczyznę, który siedział na wprost niej i pożerał ją wzrokiem. W końcu sama musiała uznać, że są jakieś pozytywy. Tak szczęśliwa nie czuła się nigdy w życiu.

– Dziś kupiłam ci babeczki gruszkowe – pochwaliła się, stawiając na stole pudełko z ciastkami i talerzyki.

– Moja ulubiona babeczka siedzi przede mną. – Puścił do niej oko. – A ja nigdy nie odmawiam słodkiego.

Eunika nałożyła sobie kawałek sernika, znacznie mniejszy niż ostatnio, a Wojtkowi dała na talerzyk dwie babeczki z gruszką i bitą śmietaną. Ona zaczęła jeść prawie od razu, ale Wojtek najpierw zrobił sobie kawę. Kiedy zobaczył, że Eunika już kończy, postanowił się z nią trochę podroczyć.

– Mmmm, bita śmietana – zamruczał, zlizując łapczywie słodki biały puch i odsłaniając połówkę gruszki w słodkim syropie. Eunika zachichotała i przymrużyła oczy, ale nie dała się sprowokować.

– Nie namówisz mnie na dodatkowe kalorie – stwierdziła.

– Ale ja wcale cię nie namawiam... mniam... – Wojtek wziął tartinkę w obie dłonie i zaczął lizać tę połówkę gruszki w sugestywny sposób. – Najpierw śmietanka, teraz mokra szparka – mruknął, po czym delikatnie wgryzł się w owoc.

Eunika poczuła, jak na policzki wykwitają jej rumieńce, a całe ciało odpowiada na prowokację siedzącego przed nią mężczyzny. Samo wspomnienie jego wilgotnego i sprawnego języka w jej najczulszym miejscu spowodowało wybuch niekontrolowanego pożądania. Westchnęła cicho, czując, że z gorąca zaraz cała się roztopi.

– Wojtek...

– Nie przeszkadzaj, skarbie, nie widzisz, że delektuję się deserem? – spytał z szelmowskim uśmiechem i wrócił do przerwanego zajęcia. Lizał i skubał zębami tę nieszczęsną gruszkę, aż w końcu uznał, że ma dość i po prostu zjadł resztę.

Eunika nie spuszczała z niego wzroku. Siedziała sztywno z zaciśniętymi udami, bojąc się poruszyć, żeby nie jęczeć. Czuła przyśpieszone bicie swojego serca i strużkę potu spływającą między piersiami. Bieliznę miała już wilgotną, a nabrzmiała cipka pulsowała, pragnąc tylko jednego. Jego dotyku.

– Przestaniesz się w końcu nade mną znęcać? – sapnęła z frustracją.

– Słoneczko, przecież ja tylko jem babeczkę gruszkową – odpowiedział z zadziornym uśmiechem.

Wojtek nie zdawał sobie jednak sprawy z tego, jak zdesperowana była Eunika. Dowiedział się dopiero, kiedy podeszła do niego i usiadła na nim okrakiem, a potem zbliżyła twarz do jego twarzy tak blisko, że nie widzieli już niczego poza swoimi oczami.

– Chyba nie będzie ci dane zjeść drugiej – warknęła, ocierając się kroczem o jego pasek. Aż jęknęła, kiedy poczuła, jakie to było przyjemne.

– No trudno. – Wojtek wzruszył ramionami i załapał ją obiema dłońmi za tyłek, powtarzając jej wcześniejszy ruch. Podniósł ją lekko i zsunął, celowo zaczepiając o swój pasek.

– Ja będziesz tak... Ach! – Eunika nie dokończyła, bo dwa ruchy później wybuchła w niej rozkosz, którą trudno było porównać z czymkolwiek wcześniej. Tak jakby połączenie bólu i przyjemności potęgowało doznania.

– Jak?

Wojtek był zaskoczony jej reakcją.

– Wow, ty naprawdę...?

– Samą mnie to zaskoczyło – odparła, przyciskając się do niego jeszcze mocniej. – Ale chcę więcej, o wiele więcej.

– Mówisz i masz, moja czarodziejko – odpowiedział, wstając razem z nią i niosąc ją do łóżka. Eunika ciągle nie mogła się nadziwić, z jaką łatwością ten facet nosił jej wcale nie takie lekkie ciało tak, jakby niewiele ważyła.

– W obecnej chwili przeklinam fakt, że mam na sobie ciasne dżinsy – zachichotała, kiedy Wojtek zrzucił ją na łóżku i próbował pozbawić dolnych części garderoby, co wcale nie było takie łatwe, jak zakładał.

– Nie ma takiej rzeczy, której bym z ciebie nie zdjął, kobieto – prychnął Wojtek. – Wszystko jest kwestią motywacji, a ja jestem bardzo zmotywowany – dodał z szelmowskim uśmiechem.

Widać, że jesteś – pomyślała Eunika, kiedy ściągał jej dżinsy, mając przy tym minę zdobywcy. Nie zastanawiała się już nad niczym innym, bo ostatnie dni i noce z Wojtkiem pokazały jej, że im mniej protestuje, tym lepiej dla niej. Przystojny policjant rzeczywiście robił wszystko, żeby było jej jak najlepiej. W każdej sferze życia. I nawet jeśli na poziomie logiki wydawało jej się to niepojęte, korzystała z tego, co ofiarował jej los.

A było z czego korzystać. Wojtek wydawał się stworzony dla niej w każdym aspekcie życia. Nawet jeśli mieli inne temperamenty i skrajnie różne osobowości, dogadywali się świetnie. Wzajemna fascynacja tylko im w tym pomagała, a poczucie wspólnoty związane z trudnym dzieciństwem po utracie jednego rodzica i niedawną utratą drugiego, powodowało, że mieli dla siebie dużo zrozumienia. I jeszcze ta chemia... W łóżku iskrzyło. Eunice na początku trudno było uwierzyć, że taki przystojny mężczyzna, który na skinienie ręką miałby prawie każdą kobietę, pragnął właśnie jej. Ale on udowadniał jej każdego dnia, że tak właśnie było.

Wojtek w krótkim czasie stał się kimś więcej niż przyjacielem do łóżka. Ilekroć próbowała zanegować tę bliskość, przypominając mu, jak krótko się znają, zbywał ją, twierdząc, że długa znajomość nie gwarantuje udanej relacji. Miał rację, ale i tak niepokój trawił ją od środka, kiedy on od niej wychodził. Za każdym razem bała się, że nie wróci.

W sobotę Wojtek miał mieć służbę, więc umówili się, że przyjdzie do niej dopiero w niedzielę po południu, jak się wyśpi. On stwierdził, że nie lubi marnować czasu u niej na spanie, a poza tym przydałoby się też ogarnąć własne mieszkanie, w którym ostatnio mało co bywał. Ona uznała, że to się świetnie składa, bo też potrzebowała chwili dla siebie. Wszystko działo się za szybko i musiała to sobie poukładać.

Kwiecień 2017

Pierwszy kwietnia nigdy nie należał do ulubionych dni Euniki. Wyczuwała w nim zawsze jakąś groźbę. Jakby wszechświat, który zwykle i tak z niej kpił, tego dnia postanawiał zagrać vabank. Kiedy jednak w sobotę rano obudziła się z cudownym mężczyzną u swojego boku, zły wydźwięk prima aprilis nieco złagodniał.

Ubrany w policyjny mundur Wojtek pocałował ją gorąco przed wyjściem do pracy.

– Zadzwonię wieczorem, słoneczko – obiecał.

– Cieszę się – odparła z uśmiechem.

Dopiero kiedy Wojtek wyszedł, Eunika przypomniała sobie o dziwnym liście, który odebrała poprzedniego dnia. Pożałowała, że nie powiedziała o tej sytuacji Wojtkowi i nie otworzyła koperty w jego obecności, bo teraz musiała się z nią zmierzyć sama. A ona bardzo nie lubiła otwierać listów. Z doświadczenia wiedziała, że nigdy nie przynosiły dobrych informacji. Zwykle było wręcz przeciwnie.



***

Hej, hej, jest piątek, to wpada Eunika :-) Miłego weekendu :-*

SZÓSTY ZMYSŁOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz