VII.11.

120 20 1
                                    

Eunika próbowała zebrać myśli, kiedy drzwi mieszkania jej rodziców się otworzyły i po chwili zobaczyła przed sobą najprzystojniejszego faceta, na którego widok całe jej ciało zaczęło drżeć z radości. Jej Wojtka. Tak było przynajmniej, dopóki nie usłyszała jego głosu.

– Czemu nie zadzwoniliście, że moja żona się w końcu obudziła? – spytał z pretensją mężczyzna, który wyglądał jak jej Wojtek, ale nim nie był. Miał inny głos.

– Kto to jest? – szepnęła bezgłośnie do taty. Odczytał jej słowa z ruchu warg, tak jak ćwiczyli wiele razy w dzieciństwie.

– Twój mąż, Tobiasz Wójcik – odpowiedział jej tata w ten sam sposób.

Jaki Tobiasz, do cholery???

– Kochanie, tak się martwiłem – westchnął facet, który udawał jej męża, i podszedł do niej stanowczo zbyt szybko. Aż się cała skuliła. – Co się stało?

– Nie czuję się dobrze – odpowiedziała zgodnie z prawdą. Była naprawdę skołowana. I nie chciała żeby ta marna podróbka Wojtka jej dotykała. Z drugiej strony jednak odczuła ogromną ulgę, że to nie był on. Bo to oznaczało, że jej ukochany żył i miał się dobrze. – A ty nie powinieneś być jeszcze w pracy? – udała zdziwienie.

Trafiony, zatopiony. – Facet się speszył.

– Tak, zwolniłem się na chwilę, żeby zobaczyć na własne oczy, że to prawda. I widzę cię całą, zdrową i wygadaną – zaśmiał się, ale nie brzmiało to naturalnie.

– To świetnie. Chciałabym pobyć trochę z rodzicami. Nie masz nic przeciwko? – Eunika zmusiła się do słodkiego uśmiechu. Facet się nabrał.

– Oczywiście. Możesz tu zostać do szesnastej. Przyjadę po ciebie zaraz po pracy, złotko – dodał jej domniemany mąż i podszedł, tym razem powoli, żeby ją pocałować w usta.

Kiedy ich wargi się zetknęły, nie poczuła nic. To z całą pewnością nie był jej Wojtek, nawet jeśli wyglądali identycznie, i samo to już było podejrzane.

Tobiasz Wójcik wyszedł z mieszkania jej rodziców, a ojciec Euniki zamknął za nim drzwi.

– Nie kochasz go, prawda? – spytał, jakby to była oczywistość.

– Nie, tato. To nie jest mój Wojtek, nawet jeśli wygląda identycznie. Jak mam żyć w tym miejscu bez niego?

– Jeśli oddałaś Wilhelmowi i Zofii całą swoją moc, to i tak nie masz wyboru – westchnęła jej mama.

– Dlaczego mówisz też o Zofii? – zdziwiła się Eunika. – Ona mi pomagała.

– Zocha zawsze miała swój interes w pomaganiu potężnym czarownicom. Mnie załatwiła tak samo – westchnęła.

– Znaczy jak?

– Udawała przyjaciółkę, a była zazdrosna o moją moc. A jej braciszek mnie molestował. Jak poznałam twojego tatę, to znowu uderzyła w przyjazne tony, a Wilhelm się ożenił z jej koleżanką, ale tylko czekali, żeby zaatakować, jak będę słabsza.

– Wilhelm jest ojcem mojego Wojtka. I podobno ma więcej dzieci. Chciał, żeby ktoś odziedziczył jego moc i dlatego szukał czarownicy, która urodzi jego dziecko.

– Teraz rozumiem.

– Tak bardzo tęsknię za Wojtkiem – zaszlochała Eunika.

– Kiedyś go znowu zobaczysz. Tylko będziesz musiała poczekać na swojego mężczyznę, aż się zestarzeje i umrze.

– Wolę na niego czekać niż żyć z jego podróbką – zdecydowała.

– Masz dziś ciężki dzień, skarbie. – Mama podeszła, żeby ją przytulić. – Odpocznij sobie w swoim pokoju, a ja zrobię obiad.

Eunika poszła za tatą, który zaprowadził ją do pokoju. Mimo że nigdy nie była w tym mieszkaniu, szybko zrozumiała, skąd znała to pomieszczenie. Mama bawiła się z nią w jej snach, kiedy była mała. A więc to wszystko prawda – zrozumiała. Położyła się na łóżku i poczuła jak w domu. Szybko zasnęła, bo była bardzo zmęczona i osłabiona.

Śnił jej się Wojtek. Mówił, że tęskni za nią jak szalony, że nie może doczekać się, kiedy wróci. We śnie płakała, nie mogąc mu odpowiedzieć, że wróci.

Obudził ją głos mamy, która budziła ją na obiad. Eunika wstała więc powoli i poszła do kuchni za swoją rodzicielką. Ciągle jeszcze była roztrzęsiona po tym śnie. Była szczęśliwa, że może spędzić czas z rodzicami, ale coraz bardziej tęskniła za Wojtkiem. Obiad jej nie za bardzo smakował. Zjadła trochę, żeby nie sprawić mamie przykrości.

Po szesnastej przyjechał po nią Tobiasz. Nie chcąc z nim wracać do domu, postanowiła jeszcze coś sprawdzić.

– Skarbie, a co u twojej... mamy? – uznała, że to najbezpieczniejsze pytanie. Każda synowa chce przecież wiedzieć, co teściowej. No, może prawie każda.

– W sumie masz rację, dawno u niej nie byliśmy. Możemy podjechać i sprawdzić, co u niej – stwierdził.

Jakie było zaskoczenie Euniki, kiedy okazało się, że mamą Tobiasza była Wiesława Wójcik, z domu Mikołajczyk, mama jej Wojtka. Teraz Eunika była już pewna, że wszyscy, którzy tu są, nie żyją. Starała się jednak być miła dla pani Wiesi, bo przecież bardzo chciała poznać kobietę, która tak dzielnie wychowała jej Wojtka. Zjadła kawałek przepysznego sernika, zamieniła kilka zdań z teściową, a potem, zrezygnowana, dała się zaprowadzić „mężowi" do domu.

Przywitał ją kot, który wyglądał jak Lui, ale miał inne oczy. I ten kocur syknął na nią od wejścia. Poczuła, jak łzy napłynęły jej do oczu. Kiedy Tobiasz to zobaczył, objął ją w pocieszającym geście.

– Lucjusz dawno cię nie widział. Przypomni sobie.

Tobiasz okazał się nie taki zły. Wyglądało na to, że kochał swoją żonę i się o nią troszczył. Tylko Eunika nie była nią. Kiedy zastanawiała się, jak wyjść z tego impasu, przypomniała sobie słowa Arkadiusza. „Wybierz mądrze". Bardzo bym chciała, tylko nie wiem, jak to jest mądrze – pomyślała zdesperowana. – Wygląda na to, że Wilhelm z Zofią pozbawili mnie mocy i wysłali tutaj na zawsze. I nie mogę wrócić, choć niczego innego nie pragnę.

– Powiedz mi, pamiętasz, co było przed wypadkiem? – spytał ją w pewnym momencie Tobiasz.

– Nie bardzo – przyznała uczciwie. Nie miała pojęcia, co powinna pamiętać.

– Nie martw się, skarbie. Przypomnisz sobie wszystko, a potem będziemy mogli wrócić do naszych starań o dziecko. – Tobiasz spojrzał na nią z pożądaniem. Tak jak często patrzył Wojtek. Poczuła ukłucie w sercu na to wspomnienie. Ja miałabym mieć dziecko z kimś innym? Naprawdę? Nie, ja nie chcę! Chcę do domu! Chcę do mojego Wojtka! Ratunku!!!

I nagle poczuła, że ją mdli. Pobiegła do toalety i zwymiotowała obiad.

– Wszystko w porządku? – spytał Tobiasz, który przyszedł do niej po chwili.

– Nie bardzo. Kręci mi się w głowie i strasznie mi niedobrze. Chyba coś mi zaszkodziło. Nigdy nie przepadałam za wątróbką – przypomniała sobie obiad u mamy. – Chciałabym się wykąpać i położyć.

– Oczywiście, ukochana. – Tobiasz wyszedł z łazienki, żeby jej nie krępować. Był zbyt idealny. Jak cały ten świat.

Eunika wzięła prysznic i położyła się w wielkim łóżku. Zanim zasnęła, poczuła na sobie ramię Tobiasza, który przyciągnął ją do siebie. Poczuła się jednocześnie dobrze, że ktoś ją przytulił, i... okropnie. Bo ten ideał nie należał do niej. Ani ona do niego.

Wybierze mądrze – przypomniała sobie. – Wybieram. Zostaw mnie, idealna podróbko Wojtka, błagam. Ja chcę do mojego faceta!!!

Zasnęła z ciężkim sercem, próbując udawać, że obcy facet wcale jej nie przytula w obcym łóżku. Że nie umarła, a następnego dnia obudzi się we własnym łóżku i w swoim świecie. Ale musiałby zdarzyć się cud, żeby tak się stało.



***

Kochani! Tak się kończy historia Euniki. Odnalazła rodziców, których brakowało jej przez całe życie, ale... czy to naprawde było to, czego chciała? Zapraszam na Epilog, który wyjaśni wszystko. I cieszcie się, że nie zostawiam Was z tym cliffhagerem :-P

SZÓSTY ZMYSŁOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz