Chapter eleven

486 33 29
                                    

-Powiedziałbym ci – Westchnął San, wydając się zawiedziony, kiedy opuścił lekko swą skroń w geście poddania  – Naprawdę bym to zrobił, ale...

-Hej – Wooyoung ułożył delikatnie dłoń na jego policzku, wciąż oszołomiony gładkością miękkiej skóry, nim nieco zmusił mężczyznę, aby uniósł swe ciemne, brunatne oczy wprost na niego – W porządku. Nie musisz się o to martwić. Nie wymagałem znać cię w pełni, przecież i-i bardzo doceniam twoją pomoc... to było... miłe. Gdyby nie ty, on... – Nie mógł dokończyć zdania, delikatnie wtulając się w twardą, uwydatnioną pierś swego kochanka. Jawnie rozkoszował się jej ciepłem, tęskniąc za tego typem okazywania sobie błogich uczuć.

-Już wszystko dobrze. Nikt cię nie zrani – San ułożył podbródek na jego głowie, umieszczając się w ciepłym, pachnącym i wciąż nieco wilgotnym oraz prowizorycznym gniazdku gęstwiny bujnych, fioletowych loków – Woo, pomimo wszystko... pomimo że teraz już wiesz, wciąż mam nadzieję, że wyjdziesz jutro ze mną. Ja naprawdę mówiłem, że nie chcę przerwać relacji, nawet po tym co zrobiliśmy...

-Oh, to... – Wooyoung podświadomie wiedział, iż każda drobna chwila zwłoki zabija słodką nadzieję w umyśle wyższego mężczyzny, więc odczekał jeszcze chwilę, nim prychnął w rozbawieniu – Oczywiście! Głupi, czemu miałbym nie?! Mam na myśli... jasne seks z tobą był cudowny, ale przecież sam prosiłem, żebyś dotrzymał swojej omietnicy - Zachichotał chłopiec, rozkoszując się uprzejmym, delikatnym dotykiem, drobno kojącym jego szczupłe, bolesne plecy.

-Dużo osób myśli, że skoro jestem... – Odchrząknął z wyraźnym rumieńcem wstydu na swych policzkach – ...tym, kim jestem, nie będę chciał rozwijać związku... Wiesz, stereotyp bogatego gnojka - Prychnął słabo, choć w jego głosie Wooyoung nie dostrzegał jednak kpiny, czy rozbawienia. 

-Przykro mi, że ludzie tak robią - Westchnął chłopiec, nim podstępna, złota lampka mignęła w jego sprośnym umyśle - Ale wiesz... twoja sperma cieknie mi po nodze, nie wspominając, że całe moje gardło prawdopodobnie jest fioletowe od twoich ust. I cóż... przykro mi również za to, że już nie masz, jak się mnie pozbyć – San uśmiechnął się ciepło na te słowa, z dumą w ciemnych oczach spoglądając w dół na całokształt swojej skrupulatnej pracy, którą wykonał tak dobrze wedle swego wysublimowanego gustu. 

Jego krzepkie palce uchwyciły szczupłego ostry, szczupły podbródek niższego, unosząc go siłą o cale w górę, aż Wooyoung jedyne co mógł zobaczyć do jaskrawy błysk białego światła okrągłych żarówek zawieszonych wysoko na kilkumetrowym dachu dystrybutorów. Niemal czuł, jak przenikliwy wzrok czarnowłosego mężczyzny.

-Hymm... cóż, moim zdaniem wyglądasz całkiem ładne. Ten kolor ci pasuje - Mruknął niskim, pożądliwym tonem z odrobiną czegoś niemal demonicznego, pochylając się nieco, aby złożyć kolejny, tym razem delikatniejszy pocałunek na zdewastowanej szyi - Nie zamierzałem też się ciebie pozbyć. Absolutnie, w zasadzie byłem daleki od tego, zwłaszcza, kiedy dowiedziałem się, jak ciasny i dobry potrafisz dla mnie być. I dam ci kasę na nowe spodnie.

- Nie traktuj mnie jak dziwkę - Jęknął Wooyoung wyrywając swą szczękę z ciasnego uścisku, nim spojrzał z niewątpliwą psotą w swych oczach w te nieco ciemniejsze i zaskoczone drugiego mężczyzny.

-Co? - Hebanowe brwi Sana zmarszczyły się od wydźwięku słów.

-Za wszystko dajesz kasę, jak dziwce. To jest błąd - Pewność w słowach Wooyounga była niemal zatrważająca, lecz czarnowłosy nawet nie próbował się z nim sprzeczać, jedynie kiwając głową z lekkim uśmiechem niedowierzania, rozciągającym jego kolorowe usta.

-To kupie ci nowe spodnie, co ty na to? Będę wtedy twoim suggar daddy – Zachichotał z zadowoleniem, opuszczając dłonie na jędrny, choć nieco mokry tyłek Wooyounga, nim zacisnął na nim swą dłoń, wyłudzając zaskoczony jęk z pięknego gardła.

-Nie powinieneś być starszy?

-Czepiasz sie... - Nagle serce Sana zalało się w panice, a on obalił wszelkie swe zapędy, pospiesznie, odsuwając się od ciała chłopca. Kurwa chłopca. Mógł równie dobrze pracować na czarno... więc co jeśli... - Czekaj, ile ty masz lat? Kurwa chyba powinienem o to zapytać jako pierwsze – Wooyoung zaśmiał sie dostrzegając na jego twarzy przerażenie, nim tym razem to on przejął dowodzenie, podsuwając się do mężczyzny i obejmując jego dłonie w swych własnych, aby na nowo poprowadzić delikatny, ciepły dotyk po swojej chudej talii, aż duże palce osiadły na jego biodrach, chroniąc go, choć częściowo przed nieznośnymi, porywistymi podmuchami wiatru, które mierzwiły ich skroń.

-Dwadzieścia, nie martw się i tak już to robiłem... dawno, ale było - Westchnął Wooyoung, składając drobny pocałunek na ustach wyższego mężczyzny, który przypatrywał mu się w pełni swojej uwagi.
 
-To jesteśmy w tym samym wieku - Wymruczał wprost w usta chłopca, pogłębiając drobną igraszkę, aż plecy niższego mężczyzny uderzyły o karoserię kosztownego samochodu. Nikt się jednak tym nie przejmowały, kiedy ich ciała znów zapragnęły własnego dotyku... zapragnęły ponownie zakosztować wszelakich smaków niezrównoważonej błogości swych dni - Kocham Cię Wooyoung - Wyszeptał San, delikatnie odrywając swoje usta od pięknego pocałunku, choć te wciąż muskały opuchnięte eterycznie wargi przy każdej wypowiedzianej z wolna sylabie swych prawdziwych słów - Nie potrafię tego wyjaśnić, ale pragnę cię tak bardzo, iż nie jestem w stanie cię teraz zostawić... ja...

-Rozumiem - Przerwał mu Wooyoung, wplatając swą dłoń w krótkie, czarne pasma puszystych włosów Sana, nie przejmując się już pracą, czy utrzymaniem. Nagle zwolnienie go nie wydawało się tak złym pomysłem - Wierz mi, rozumiem lepiej, niż prawdopodobnie ktokolwiek inny. I naprawdę nie chcę niczego więcej, niż stać się twój... tylko i wyłącznie. Pieprzyć poznawanie się. Może zabrzmię, jak psychopata, albo jak niespełniony fizycznie dzieciak, ale mam to gdzieś. Po prostu mnie dotknij... - A mężczyzna spełnił jego prośby z rozkosznym uśmiechem zadowolenia, kiedy pochylił się, aby znów rozpocząć piękne barwienie gładkiej skóry, ciągnąć i ssąc ją wedle swego uznania. Może i liczyło się tylko ich ciało. Może podążali zgubnymi pragnieniami. Ale właśnie tego pożądali i nie zamierzali tego porzucić, zatracając się w uczuciu drugiego ciała.

-Nie puszczę - Warknął zaborczo San, nie zważając, iż przyciska mniejsze ciało niemal boleśnie do szyby samochodu.

-Mam nadzieję, ale... jest ktoś... - Choi oderwał się zaskoczony, spoglądając wprost we sproszone oczy chłopca - Sannie, ja... do końca nie byłem z tobą szczery... 

-Odnośnie? - Czarnowłosy przechylił skroń, desperacko walcząc z pragnieniem uciszenia drugiego... czymkolwiek.

-Odnośnie tego, iż nie jestem sam... w teorii.

Touch Me //WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz