Chapter thirteen

415 33 8
                                    

Pik. Pik. Pik.

Irytujące, wysokie piski przeszywały wrażliwy umysł świeżo przebudzonego chłopca, sprawiając, iż uniósł swą dłoń, aby wyłączyć nieustannie dudniący potwornym odgłosem w jego uszach. Ta jednak opadła już chwilę później, zupełnie pozbawiona życia, czy też, choć odrobiny siły woli. 

Był tak zmęczony... co było dziwne, zważywszy, iż dopiero się obudził. 

Jęknął, starając się otworzyć oczy, jednak te zdawały się zaklejone, więc poddał się po chwili, pozwalając sobie pozostać w wygodzie... cóż, może nie do końca. Łóżko, na którym leżał, było nieubłaganie twarde, raniąc jego wrażliwy kręgosłup, a wpół zgięta pozycja nie pomagała z paskudnymi bólami. Dodatkowo czuł się, jakby zamarzał, choć jego ciało było zbyt wyczerpane, aby emitować niepokojące drżenie.

Zamiast tego spróbował odetchnąć pełną piersią, lecz i to graniczyło z cudem, kończąc się fiaskiem i poddaniem przez chłopca, pozostawiając jego wdechy jedynie płytkie i powolne, zbyt małe, aby mógł spokojnie wypełnić, nietypowo wydawać, by się mogło, iż puste płuca.

Pozostało mu jedynie bezczynne leżenie, aż rozdrażnienie nie zajęło jego umysłu, eskalując w niezadowoleniu i przeradzając się w nieodzowną chęć walki. Zwalczył więc wtedy ciężkość swych powiek, unosząc je na kilka niewielkich cali. Praca była jednak żmudna i trudna pomimo tak wyjątkowo prostej czynności, gdyż jego wzrok został porażony przez jaskrawe światło pomieszczenia, a on jęknął boleśnie, nie mogąc poradzić sobie z presją.

Niemal wieki w jego subiektywnej opinii, spędził na pogodzeniu sobie z paskudnym światłem, które piekło go, jak jakieś piekielne czeluści. Biel jednak nie minęła, ogarniając gęsto cztery, proste ściany wyzbyte z dodatkowych kształtów obrazów, jedynie urządzenia, a dokładniej wiele z nich...

Nagle pamięć powróciła do zdruzgotanego umysłu Wooyounga. Cudowny mężczyzna, szybki seks, kłótnia, jego panika, dłonie... a później? Później jego największy koszmar. Lecz to nie mógł być ten sam mężczyzna, prawda? Głos, włosy, twarz... zgadzało się, lecz nie mógł być nim. Tamten jest zamknięty w więzieniu... bardzo daleko od niego na przynajmniej jeszcze kilka błogich lat, więc... więc?

A co jeśli nie był bezpiecznym.

Nagle poczuł ruch, spoglądając w dół w miejsce swoich nieruchomych i nieco odrętwiałych ud, dostrzegając bujną, jasną czuprynę niezwykle gęstych włosów, opadających swobodnie na czysto marmurową twarz. Ciemne brwi były mocno zmarszczone, psując perfekcyjną harmonię pięknej twarzy młodego chłopaka, nim jego powieki zamrugały kilkukrotnie, zapewne tak samo oszołomione, co Wooyoung przed kilkoma minutami. Aż uniósł swoje wyraźnie zmięte i obolałe po niewygodnym śnie ciało, rozciągając je lekko na niewielkim, plastikowym krzesełku o równie jasnym odcieniu, co reszta pomieszczenia, kręcąc ostrym nosem na sterylny zapach powietrza.

-Yeosang? - Fioletowo włosy nigdy nie sądził, iż jego własny głos może brzmieć tak... słabo. Pomijając fakt, iż czuł się porównywalnie, jak gdyby potrąciła go ciężarówka, to wciąż nie oczekiwał, iż będzie niemal niesłyszalny. I zawołany chłopak nie odpowiedział, pozostając tępo wpatrzonym w przeciwległy monitor, który był prowodyrem równych, beznamiętnych pisków, obserwując uważnie równo poruszającą się zieloną linię w czarnym oceanie.

Posiłkując się więc wyjściem awaryjnym, mężczyzna zrezygnował, jedynie chrząkając ciężko, aby przyciągnąć do siebie uwagę przyjaciela. Aż troskliwe oczy nie spoczęły na jego sylwetce z dziwną intensywnością zaskoczenia głęboko w nich wyrytą.

-Woo. Obudziłeś się - Nagle Kang zerwał się ze swojego miejsca, zbliżając się znacznie wolniej w kierunku leżącego chłopca, aby delikatnie ułożyć swoją przyjemnie ciepłą dłoń na chorowicie bladym i chłodnym policzku - Chcesz wody? - Spytał czule, od razu reagując, kiedy otrzymał pozytywne skinienie słabą skronią. Sięgnął na bok, okalając długie palce na niewielkim, śnieżnym, plastikowym kubeczku, delikatnie wsuwając drogą dłoń pod głowę chłopca, aby unieść ją i przybliżyć blade, niemal białe usta do błogiego napoju - Już lepiej? - Dopytał spokojnie, kiedy pomógł młodszemu od siebie chłopcu opaść z powrotem na napuszoną pościel łóżka.

-C-co się stało? - Przełknął Wooyoung, mrugając oczami w dezorientacji, a brak spokojnego, wstrzemięźliwie radosnego uśmiechu jego przyjaciela był martwiący.

-Znalazłem cię nieprzytomnego na podłodze łazienki w stacji, kiedy przyszedłem rano nadrobić zmianę - Ah, czyli to jednak była łazienka, uzmysłowił sobie Wooyoung, czując zażenowanie z całej sytuacji - Woo, to znowu się stało. Dlaczego? - Spytał, bardziej niż świadom, choć chłopiec obawiał się podać odpowiedzi. Wiedział, że to był jego przyjaciel... Yeosang zawsze był kimś więcej, niżeli kolegą ze zmiany i słyszał wiele głupich, ignoranckich oraz naiwnych historii... Był też w dniach, kiedy jego życie odwracało się do góry nogami, ale...

-Przespałem się z kimś - Wysapał w końcu, nie patrząc w oczy Yeosanga.

-Nie tego oczekiwałem, ale to dobrze, że próbujesz ruszyć na przód - Pochwalił go mężczyzna, nie siadając już na swym miejscu, a jedynie zalegając o krok od łóżka, wyraźnie w gotowości, aby coś zrobić w razie potrzeby... Wooyoung doskonale wiedział, jak blondyn nienawidzi być bezużytecznym, jak w tej chwili. Jego głos dzierżył jednak drobne speszenie, również dość typowe dla jego słodko powściągliwego charakteru.

-Pokłóciliśmy się... zaczął mówić rzeczy... - Wooyoung przełknął na wspomnienie, a odpowiedzią był znacznie szybszy rytm nieznośnych piknięć monitora podłączonego do jego dłoni... nie, piersi, teraz dostrzegał kilka długich kabelków wystających spod niego brzydkiej, szpitalnej koszuli, kiedy we wnętrza stronę nadgarstka miał wbity wenflon... Cóż, przynajmniej nie była to dla niego nowość, choć ostatnie miesiące szczęśliwie spędził daleko od tego przeklętego miejsca.

-Tak mi przykro, Woo, ale musisz się uspokoić. To ci nie służy - Wyszeptał Yeosang, delikatnie zatapiając swoją dłoń w jego bujnych lokach, aby delikatnie mierzwić je w swobodnych, kojących muśnięciach - I później zemdlałeś... tak? - Wooyoung wiedział, iż jego przyjaciel znał już proces. Przecież nie raz był tego świadkiem w przeszłości. Chłopiec nie wspominał jednak o wspomnieniu dłoni, czy głosie. To zapewne był jeden z jego licznych koszmarów, to wszystko, prawda?

-Tak, tak mi się wydaje - Powiedział speszony, nim delikatnie uniósł spojrzenie, marszcząc brwi, kiedy dostrzegł coś dziwnego w zawsze szczerych oczach jego przyjaciela - Czy jest coś... czy jest coś, o czym nie wiem? - Spytał zmartwiony, pospiesznie chwytając dłoń Yeosanga, nim ten zdążył ją cofnąć z jego włosów, aby następnie przycisnąć ją blisko swej piersi, gdzie musnęły kilka długich przewodów minitorujących jego stan.

-Porozmawiamy, jak wydobrzejesz, dobrze? - Poprosił, choć było to niepokojące.

-Nie, powiedz teraz.

-Ale... - Yeosang wydawał się dziwnie przerażony.

-On... On uciekł.

-Co?!

Touch Me //WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz