Chapter twenty-eight

303 26 14
                                    

Ciężkie powieki opadły leniwie, starając się ukoić ból, nim głośny pisk przestarzałych, nienaoliwionych zamków, ponownie wybudził go ze stanu sennego czuwania, w którym pogrążył się jego wyczerpany do cna możliwości umysł. 

Nie pokusił się jednak ponownie, aby otworzyć oczy, zupełnie niezainteresowany skosztowaniem kolejnego posiłku, i choć upierał się, iż jest w porządku, że to wszystko nie wpłynęło na niego aż tak bardzo... to było jednak kłamstwo. Dawne koszmary powróciły. Znów poczuł się obserwowany, a posiłek... już drugi zaserwowany po rozczytaniu bazgrołów niechlujnej wiadomości, nie potrafił przejść przez jego zaciśnięte gardło.

Nie mógł spać - hoć nie była to nowość - zbyt męczony przez niezwykle nachalne i natarczywe koszmary, które nieustannie dobijały się do jego z wolna umierającego umysłu. Był zbyt wyczerpany, aby unieść też skroń, obchodząc się bez posiłku, który zapewne przed kilkoma sekundami został wsunięty od jego drzwi przez niewielką szparę pomiędzy drewnem a framugą.

Pozostał zupełnie obojętnym do chwili, kiedy jego włosy nie zostały odsunięte przez delikatne muśnięcie. Nagle wszystko się zmieniło. Jego oczy otworzyły się w przeraźliwej panice, a oddech przyspieszył, nadążając niemal do porywczych uderzeń jego roztrojonego serca.

-Tęskniłeś za mną? - Upadł z łóżka na znajome brzmienie męskiego, niskiego głosu, przerażony jęcząc, kiedy jego były partner uśmiechnął się w zadowoleniu - Witaj Wooyoungie. Jak było ci beze mnie? Ciężko jest znieść twoją samotną, żałosną egzystencję, prawda? - Spytał, wciąż dzieląc się chytrym grymasem szczęścia, kiedy zapewne błoga radość rozpierała od środka jego ciało.

Wooyoung, ukrył drżące dłonie za sobą, będąc przerażonym do tego stopnia, iż nie radził sobie ze swym oddechem, tak ciężkim i pospiesznym, iż niemal niewystarczającym dla jego płuc. Jego skóra paliła gwałtownie w miejscu, gdzie paskudna dłoń pozostawiła po sobie ślad i samo powstrzymywał nadwrażliwe, pozbawione kontroli palce, które pragnęły ukoić swe napady w rozdrapanym mięsie tego miejsca... o czym on myślał? Nagle strach dotarł do niego znacznie intensywniej... Od kiedy stał się zagrożeniem samego siebie?

Otrząśnij się - Warknął w swym umyśle, starając się zdusić panikę, która wędrowała w górę i w dół jego ciała, tworząc ciemne okręgi strachu pulsujące w jego żyłach.

Postarał się zaczerpnąć pospiesznego, drżącego oddechu, nim ułożył ramiona na ścianie za sobą, zmuszając wątłe ciało do uniesienia i stawienia czoła mężczyźnie z jego koszmarów.

-Nie koniecznie - Odpowiedział, zaskoczony zadziwiającą stabilnością swojego zwykle zawodzącego głosu, nie cofając się nawet, kiedy Vincenz postawił krok w jego kierunku, z oczami ponownie płonącymi w łatwo sprowokowanej wściekłości, która nie różniła się od tej, spotkanej w młodości...

-Co? - Mężczyzna wyraźnie był zdumiony jego odpowiedzią, otwierając oczy nieco szerzej, choć desperacko starał się ukryć te słabe, zdradliwe emocje.

-Słyszałeś dobrze - Powiedział młodszy, unosząc o cale podbródek ku górze, aby dodać swojemu ciału zaskakującej pewności siebie.

Nie trwało to jednak długo, gdyż zaledwie chwila minęła, nim jego dawny, przeklęty kochanek ominął dawne łóżko i chwycił policzka dzieciaka w ciasnym, bolesnym uścisku.

-Jesteś teraz cały mój. Pogódź się z tym - Warknął, jednakże nie spodziewał się, iż chłopiec wyrwie się z jego dłoni, odwracając spojrzenie w dal, gdzieś za niego, ze zobojętnieniem - Jesteś idiotą sądząc, iż moja nieobecność cokolwiek zmieniła, rozumiesz? Należysz do mnie! - Wrzasnął, zaciskając mocniej uścisk, aż jego krótkie, czarne paznokcie pozostawiły po sobie pięć szkarłatnych półksiężycy na bladej skórze.

-Nigdy mnie już nie posiądziesz. Możesz mieć moje ciało, ale nigdy nie weźmiesz nic więcej - Wycedził przez zaciśnięte zęby, z pewnością siebie godną poszanowania, choć wiedział, iż był to stek kłamstw... Już od dawna ten mężczyzna miał jego umysł w szachu, nawet po swoim zniknięciu, dzierżąc jego życie na szachownicy przegranej partii - Nienawidzę cię. Nienawidzę tak jak wtedy - Kontynuował, nie poddając się uczuciu przepaści. To tak, jakby go otaczała. Wzywała, niemal w jego odczuciu. Nie było innej drogi. Czyste fatum po zbyte dróg wyjścia. Mógł jedynie spaść... choć na razie podbierał się na jedynej spójnej kolumnie, która zdołała udźwignąć jego egzystencję, wyrzucając małe kamyczki w pustkę pod nim.

-Słuchaj mała dziwko...

-Oh, proszę. Myślisz, że mnie to rusza? Powinienem czuć sie zaszczyconym. Przez te trzy lata zdołałem ruszyć dalej, przespać się z kimś, mieć zajebisty seks, poznać przyjaciela, któremu mogłem ufać i powierzyć życie, a ty? Co osiągnąłeś? Desperacko będziesz mi wmawiać, że przez cały ten czas myślałeś tylko o ukaraniu mnie, ale to nie prawda. Będziesz wypierać się, ale ciągle siedziałem ci w głowie, ciągle o mnie myślałeś. Prawda? Nigdy nie zapomniałeś, jak dobrze było mnie mieć... ale teraz - Wooyoung spojrzał wprost w oczy swojego dawnego kochanka - Teraz należę tylko i wyłącznie do siebie.

Nagle jego gardło zostało ściśnięte boleśnie, odcinając dech z jego płuc na zaledwie kilka krótkich sekund i uderzając jego plecami wyżej o ścianę za nim, choć gwałtowna akcja wyrządziła nieodwracalny szok, sprawiając, iż ciało młodszego stało się wątłe w objęciu, upadając na dawnego kochanka... potomka samego diabła, jak mógł sądzić.

Jęknął osłabiony, kaszląc ciężko, aby naprawić swe gardło, czując jego usta na swej szyi... zaciskające się intensywnie, aby pozostawić swój znak... muskające ostre kły, przecinające pierwsze, cienkie warstwy wrażliwego naskórka.

-Jesteś mój - Szepnął niemal finezyjnie, wprost do płatka ucha chłopca, który wciąż oszołomiony nie potrafił zwalczyć przymusu pozostania w ciasnym objęciu.

-Szefie! - Nagły głos przerwał wszelkie czyny mężczyzny, który warknął z nienawiścią zezwierzęconym dźwiękiem, spoglądając w kierunku wciąż uchylonych drzwi - Mamy problem. To istotne.

-Żeby było - Mruknął, bestialsko zbijając palce w cienką szyję chłopca, który stęknął jedynie, krztusząc się własną śliną, nim ciał młodszego runęło na ziemię, upuszczone bezwstydnie i pozostawione - Poczekasz tu na mnie grzecznie złotko, bo nasza zabawa dopiero się zaczyna - Jego były kochanek zwykle wyszedł z pomieszczenia, nie kusząc się nawet na zatrzaśnięcie drzwi.

Touch Me //WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz