Chapter fourteen

439 29 28
                                    

[Trzy lata temu]


-Mam bilety - Podstępnie radosny głos przeszył pomieszczenie, sprawiając, iż Wooyoung podskoczył zaskoczony. Jego spojrzenie powiodło w kierunku drzwi niewielkiego mieszkania w rozpadającym się budynku mieszkalnym. Wooyoung wymusił na sobie słodki uśmiech, dostrzegając swojego chłopaka, który powoli zsuwał swoje zabłocone buty na świeżo umytej, wciąż nieco mokrej podłodze. Chłopiec odetchnął ciężko, lecz cicho, tłumiąc szczerą frustrację i ból, nim odwrócił wzrok od wielkiego ciała kochanka.

-Kiedy jedziesz? - Spytał niewinnie, po raz setny poruszając drewnianą łyżką w srebrnym garnku w szczególnej uwadze, aby nie przypalić słonego, pomidorowego posiłku z poszarzałymi ziarnami kaszy.

-Raczej jedziemy - Poprawił go mężczyzna, ciągnąc dłońmi ku sobie, aż Wooyoung nieco boleśnie uderzył o twardą pierś. Nie przeszkadzało to jednak drugiemu, który siłą odwrócił jego skroń w żądaniu jednostronnego pocałunku, nim Wooyoungowi udało się wyrwać swoje ściśnięte przez jego dłoń policzka, spoglądając w dół na bulgoczący bulion - No co? - Warknął Vincenz [wymyślone imię].

-Ja nie jadę. Znajdź sobie kogoś innego - Wyszeptał słabo, czując, jak strach rozchodzi się po jego wnętrzu. Nie powinien się stawiać... powinien był się zgodzić, ale słowa zostały już wypowiedziane, a on pozostał teraz na łasce swego mężczyzny, który ścisnął go boleśnie w połowie pasa. Starał się ignorować ból, który potęgował się z każdą sekundą - Vincenz, ranisz mnie - Jęknął, nie potrafiąc już znieść, jak jego talia robiła się ciasna pod naciskiem ramion.

-Nie ma "nie", Wooyoung. Tym razem wybrałem ciebie i jedziesz ze mną - Warknął zaborczo, nie rozluźniając uścisku, lecz na szczęście nie zaciskając go bardziej, aby zmiażdżyć wychudzoną talię chłopca.

-Nie możesz wziąć kogoś innego? Myślę, że...

-Powiedziałem ci kurwa, że biorę ciebie - Warknął wściekle, przyciskając chłopca bliżej swojego ciała, a kościste, zmęczone ciało nie potrafiło już walczyć. Po prostu nie umiał, dusząc się w bolesnym objęciu.

-Proszę... mam pracę - Błagał, nie potrafiąc już ugryźć się w język. Jego umysł nie pracował już tak dobrze, jak przed kilkoma miesiącami, gdy żył jeszcze spokojnie, nieświadomie, kim jest jego kochanek. Było jednak za późno, aby się wycofać, choć wiedział, że mężczyzna rujnował jego życie, wyrywając płatek po płatku z kwiecistego pęku jego istnienia, aż zostało tak niewiele, aby wytrwać.

-To nie pójdziesz - Zażyczył sobie niemal roszczeniowo, choć nie była to nowość. Całe życie Wooyounga wyglądało teraz na jedynie poddawaniu się woli swego kochanka.

-Zwolnią mnie - Jęknął, kiedy białe, ostre kły wgryzły się w jego kark, szczypiąc i drapiąc poranioną skórę.

-I?

-I? Z czego zapłacę za to mieszkanie? - Westchnął chłopiec, świadomie pogrążając się w największym zagrożeniu. Wiedział, iż nerwy jego kochanka to cienka linia pomiędzy zapomnianym pożądaniem a najmroczniejszą agresją, a on brnął pomiędzy tą cienkim, niepewnym włóknem, nieustannie piłując go, jakby oczekiwał, iż się zerwie. 

Choć może tak było?

-Wymyślisz coś. Jesteś zdolnym dzieciakiem, prawda? - Mruknął, wbijając głębiej palce w bladą skórę chłopca, aż te zaczęły pozostawiać po sobie brzydkie siniaki obok kolekcji swych poprzedników.

-Dasz kasę? - Spytał Wooyoung, jęcząc lekko z bólu, choć naiwnie nie poddawał się w niezbyt inteligentnej sprzeczce, której nie miał prawa wygrać... Nie. Tym razem było jednak inaczej.

-Opłacam auto - Mruknął do siebie mężczyzna, nie przejmują się już wstrzemięźliwością. Nigdy tego nie robił. Zamiast tego przesunął swe brudne dłonie w dół wychudzonego ciała osamotnionego dziecka, powoli zakradając swe palce pod wiotką koszulę.

Wooyoung poczuł się, jak dziwka... i może nią był? Sam pisał się na to. Sam wybrał i zapieczętował  swój los, a to, że teraz nie może od tego uciec, jest tylko i wyłącznie jego winą.

-Ale to twoje auto i ja nim nie jeżdzę - Sprzeczał się dalej, niepozornie przesuwając dłonią po jednym z szerokich ramion swego kochanka, kiedy drugą wcisnął do kieszeni swych spodni z przodu prawego biodra, desperacko próbując odszukać owalny, niechlubny kształt plastiku. 

Drobny uśmiech przemknął przez jego usta, kiedy odnalazł odpowiedni przedmiot w ciasnym wnętrzu materiału, lecz pospiesznie zamaskował wszelakie grymasy fałszywym upodobaniem w dotyku partnera. Rozczulił się nawet, popychając skroń na jego ramię, starając się stłumić paskudne odurzenie nienawiści na silny, otaczający go zapach mieszanki wody kolońskiej, kilku kieliszków wódki oraz wypalonych tytoniowych papierosów.

-I to twoje mieszkanie, więc analogicznie odpowiadasz za zapłatę - Warknął mężczyzna zupełnie nieświadom, delektując się uczuciem młodego, dla niego idealnego chłopięcego ciała, podążając o cale niżej, by muskać wrażliwą skórę podbrzusza tuż nad ciasno zawiązaną gumką spodni. 

Wooyoung starał się nie wzdrygnąć brutalnie, na myśl, iż jeśli Vincenz rozsunie obie sznurówki pasków, jego spodnie... jedyna osłona, którą posiadał, runie w dół wraz z jakimikolwiek barierami, zważywszy, jak niebezpiecznie chuda była jego talia i niedopasowana do dobrych na długość spodni. Pod spodem nie miał jednak nic. Nie wolno mu było nic mieć...

-Ale ty też tu mieszkasz - Jęknął chłopiec, nie wiedząc, co czyni. To tak, jakby właśnie kopał pod sobą grób i wiedział, że jest dla niego, wiedział, iż ktoś stoi o krok dalej z lufą pistoletu przy jego skroni, oczekując chwili perfekcyjnej na wystrzał... na poczucie gorzkiego zapachu prochu oraz metalicznego szkarłatnej krwi tuż po wystrzale. Jednak nie robił sobie z tego nic, kopiąc dalej, pomimo podświadomych barier umysłu.

-Beze mnie jesteś nikim, więc przestań się sprzeczać ze mną - Warknął mężczyzna, chwytając pospiesznie wiązania wątłych dresów, nim bez wahania dopełnił obaw chłopca - Nie wiem, co zamierzałeś przez to osiągnąć, ale kurwa mam cię dość. Dałem ci dach nad głową. Dałem ci pracę. Dałem ci coś do pyska, żebyś nie zdechł z głodu. A ty odpłacasz mi się w ten sposób? Kłapiesz swym dziobem na tego, który dał ci życie? Dał ci ciel? - Bez zastanowienia kopnął wnętrza kolna dziecka, spychając go na chłodne kafelki kuchennie, a Wooyoung jedyne co potrafił, to stłumić jęk bólu od upadku, aby nie dać swemu kochankowi tej satysfakcji.

Był już posłusznym, kiedy drugi rozebrał go do naga i położył pod przymusem na plecach, chwytając kuchenną ścierkę w swe duże dłonie.

-Nie. Kochanie, poczekaj, proszę... - Panika przepłynęła po ciele młodszego, który nie próbował się już zasłaniać, wiedząc, iż czeka go kara za nieposłuszność. Przeraziła go jednak chwila, kiedy jego kochanek siłą rozdzielił jego nogi, aż te boleśnie wygięły się na boki, aby pomieścić ciało pomiędzy sobą, a następnie okrutnie chwycił drobne, wychodzone nadgarstki, unosząc je wysoko ku górze, nim przywiązał je wysoko nad głową Wooyounga do pobliskiej nogi metalowego stołu.

-Zamilcz - Warknął, chwytając siłą gardło chłopca, kiedy sięgnął po opaskę z tylnej kieszeni, powoli przykładając ją do oczu młodszego - Bądź dobrą dziwką i milcz, kiedy rozkoszuję się twoim ciałem - Dokończył, zawiązując mocno pasek czerni na oczach Wooyounga, zupełnie nie przejmując się cierpieniem płynącym z ciasnoty obu węzłów.

-Nie, proszę, nie rób tego znów... - Chłopiec wiedział, iż kolejne wydarzenia zabiją jego zniszczone ciało, które możliwie pokruszy się pod ciężarem mężczyzny. Był tak osłabionym, pozbawionym jedzenia przez kilka ostatnich, długich dni, podatny na wszelkie komendy swojego mężczyzn.

Błagał w głębi duszy, aby policja zdążyła...

Touch Me //WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz