Chapter twenty-six

349 27 22
                                    

Metaliczny wydźwięk paskudnego skrzypnięcia, odwrócił czujną uwagę obu mężczyzn... cóż, przynajmniej jednego z nich, zważywszy, iż San zaczął powoli tracić kontakt z otaczającą go rzeczywistością, co rozpierało serce Yunho w potwornym zmartwieniu. Z przerażeniem próbował przywołać młodszego, kiedy jego skóra stała się równie biała co zimowe płatki czystego śniegu, a usta spierzchły, tracąc wszelakich kolory. I wzdychał z ulgą, słysząc jego słaby pomruk... jednak nie zawsze tak było.

Był zaskoczony, kiedy Choi zdołał unieść słabo swoje powieki, spoglądając na postać, która pojawiła się w jaskrawym strumieniu światła miejsca po drugiej stronie żelaznych drzwi. Nieznajomy był tym, który zaszczycił ich w apartamencie Sana kilka godzin temu - jak mogli jedynie przypuszczać bez żadnego pomiaru mijającego czasu. Był odziany od góry do dołu ze skronią przykrytą przez kapelusz, powoli zbliżając się ku nim, co nie było zbyt wymagające w ciasnym pomieszczeniu.

"Mieli plan" te słowa desperacko powtarzał sobie Yunho, modląc się, aby umysł jego przyjaciela był na tyle spójny, aby ten rzeczywiście trzymał się jego biegu.

-Witam panowie. Zapewne zastanawiacie się...

-Za bardzo się nas boisz, żeby pokazać twarz? - Parsknął San niemal od razu, głosem zaskakująco silnym i stanowczym, opływającym w czystej kpinie. Nie szczędził czasu, jak gdyby wiedząc, iż nie pozostało mu wiele czasu.

-Dlaczego miałby to zrobić? - Spytał mężczyzna, skupiając swą uwagę w pełni na Choiu, kiedy odwrócił się w jego kierunku.

-No nie wiem - Wzruszył ramionami, przybierając niemal ignoranckiej formy - Żeby była ostatnią rzeczą, jaką zobaczę w swoim życiu? Na filmach zawsze wygląda to zajebiście, ale w sumie do tego trzeba mieć twarz... Oh, chyba sobie odpowiedziałem na pytanie, prawda? Masz po prostu zbyt brzydką i boisz się, że...

-Słuchaj ty gnoju! - Wrzasnął mężczyzna, zbliżając się ku Sanowi zupełnie zirytowany, nieświadomie podążając perfekcyjnie za ich planem.

"-Ja sprawię, że podejdzie do mnie i sprowokuje, żeby chciał mnie rozkuć, a jak stanie wystarczająco blisko musisz sprawić, żeby upadł. Mocno. Nie ważne wtedy gdzie spadnie, spróbuję go przytrzymać i przez to uderzy głową o ścianę. Nokaut, albo śmierć - Yunho wpatrywał się w drugiego zupełnie zaskoczony, lecz skinął głową na zgodę. Zawsze wiedział, że San był wyśmienity w przekonywaniu i zamierzał mu zaufać po raz kolejny... nawet, jeśli od tego zależało jego życie - Zostaje tylko modlić się, by miał klucz."

-No co, postraszysz mnie? - Prychnął Choi, dalej uprzykrzając się mężczyźnie - O nie, ale się boje - Zacichotał, starając się zamaskować słabnący głos, nim wrzask przejął jego płuca, a jego ciało zaczęło miotać się  w paskudnej agonii pod naciskiem ogromnego, wojskowego buta na świeżo zasklepionej ranie. Krew znów zaczęła bulgotać, kiedy pocisk przesunął się nieubłaganie, naciskając na rozdarte mięso.

Yunho nie mógł pozwolić, aby jego przyjaciel cierpiał dłużej. Zgodnie z planem, choć prawdopodobnie zbyt wcześnie, wyciągnął nogi, uderzając wprost we wrażliwe miejsce pod kolanem zamaskowanego, aż ten potknął się o ciało pod nim, tracąc wszelką koncentrację, gdy runął boleśnie w dół. Jego ciało posypało się, spadając wprost na Choia, który ciężko dyszał wciąż pogrążony w agonii.

-Sannie - Zawołał Yunho, starając się uczynić cokolwiek, aby przywrócić młodszego do granic rozsądku - San, musisz go przytrzymać - Zawołał, czując, ból, kiedy chłopak krzyknął w boleści, unosząc swe biodra, aby ciężkie ludzkie ciało stoczyło się w dół po jego własnym, aż mógł unieść nogi, by obciążyć go swym ciężarem. Yunho poczuł się bezsilny na widok cierpienia kogoś mu tak bliskiego... tak bezużyteczny.

-Dawaj klucze - Warknął Choi przez zaciśnięte zęby, wyraźnie walcząc z paskudnym, pożerającym jego ciało bólem, który rozchodził się stopniowo wzdłuż jego ponownie krwawiącego obficie boku, jednakże nie poddawał się, zdeterminowany.

-Nie mam - Jęknął mężczyzna, wciąż wyraźnie oszołomiony.

San przeniósł przerażone spojrzenie w kierunku Yunho, poszukując ratunku, jednak ten nie wiedział, co zrobić. Nie miał pojęcia. Mogli spróbować zwołać więcej osób, które zapewne ich pilnowały... ale co jeśli ten idiota przybył sam? I co jeśli nagle okaże się, iż nie mają nic, czym można by było go zabić? Przełknął, czując, jak jego serce przyspiesza swego chaotycznego bicia w przerażeniu, nim nagły błysk przyciągnął jego uwagę.

Jego dłonie zostały skute przez srebrne kajdanki policyjne. Dokładnie te, których używał tak wiele razy dotychczas...

-Dawaj maskę - Warknął Yunho, 

-Chyba nie myślisz, że... - Starszy kiwnął pospiesznie do Sana, aby ten uderzył swą nogą w niewygodnie wprost w twarz mężczyzny, aż ta wykręciła się pod naciskiem solidnej podeszwy węglowego materiału, sprawiając, iż zamaskowany jęknął boleśnie, wraz z Sanem, który ponownie naraził swój blok.

-Dobra! - Wrzasnął, ściągając przedmiot ze swej twarzy - Zadowolony? - Warknął, pokazując oblicze blade, w średnim wieku, nim spojrzał wprost w kierunku Choia z agresją wiedzy wypisanym w swym ciężkim spojrzeniu - Pamiętasz mnie? - Młodszy zdezorientowany zmarszczył brwi, jednakże nie odezwał się, pozostając martwym w swej konsternacji.

-Dawaj mi maskę - Nalegał Jeong pozornie nieprzejęty, choć jego ciało zalewało się troską, do bliskomartwego oblicza jego przyjaciela. Na całe szczęście agresor tym razem posłusznie poddał się woli, rzucając materiał wprost, nieco powyżej ud policjanta.

-Byłem tym facetem w barze - Prychnął mężczyzna nagle, w pełni skupiony na zaskoczonym Sanie, który dopiero teraz przejrzał na oczy, szeroko otwierając powieki - Gdybyś się nie wtrącał, nie byłbyś teraz w tej sytuacji. Próbowałem cię ostrzec dziwko, gdybyś tylko słuchał i nie przeszkadzał mi w zabraniu tej szmaty... - Warknął, wyraźnie dumny z siebie, jednakże nie spodziewając się, iż Choi ponownie uderzy go wprost w policzek, doprowadzając do paskudnego krwawienia z grubo rozciętej skóry.

Yunho toczył jednak inną walkę, musiał przechylić biodra, aby przedmiot upadł na ziemię tuż obok jego ciała - co było trudnym zadaniem, gdyż materiał nie ślizgał się odpowiednio - i przechylić się boleśnie, jęcząc, kiedy jego noga wygięła się pod złym kontem, przesuwając maskę nieco dalej. Nie wahał się wyciągnąć dłoni, aż twardy metal, podrażniał i rozrywał skórę jego nadgarstka w twardym zacisku, oddychając z ulgą, gdy poczuł niewielki przedmiot między palcami.

Reszta była zaledwie formalnością.

~

Ateez wygrali w The Show, kiedy Hwa, Joong i Yeo byli host, so cute!

Ps. Wasze komentarze wiele dla mnie znaczą.

Touch Me //WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz