Chapter thirty-one

327 24 18
                                    

Cisza.

Czekanie

Cisza.

Czekanie. Czekanie. Czekanie.

Stukot naściennego zegara.

Cisza.

Czekanie.

Drobny pomruk.

Cisza.

Czekanie.

Nie. Czekaj. Drobny pomruk?

Wooyoung uniósł skroń z nadzieją, nim ponownie upuścił skroń z zawodem.

-Woo...

-Zostaw mnie - Jęknął, ponownie opuszczając głowę, aby nieprzytomnie wtulić ją w nagromadzoną warstwę materiału pościeli, nieco poruszając swoją nieprzyjemnie wygiętą talią, aż panele zaskrzypiały pod naciskiem jego siedzącego ciała.... Podłoga nie była wygodna... wręcz przeciwnie, bardzo niewygodna w odczuciu po kilku długich godzinach, lecz był zbyt słaby, aby wstać.

-Woo, proszę.

-Nie! - Wrzasnął, nim zlustrował się w błędzie - Kurwa - Przełknął cicho, przecierając wyczerpaną twarz, nim ułożył ją na nowo - Przepraszam - Dodał cicho, nie chcąc więcej się narażać.

-Woo, przejdź, chociaż do salonu, nie możesz tak...

-Mogę.

-Nabawisz się problemów zdrowotnych.

-I dobrze.

-Wooyoung, błagam...

-Zostaw mnie Yunho w spokoju, o nic więcej nie proszę - Jęknął chłopiec zupełnie zrozpaczony, przymykając powieki, choć te piekły niemiłosiernie w agonii.

-Wykończysz się.

-Dobrze.

-Woo, musisz przestać się obwiniać, to nie twoja wina, że on...

-Moja! - Wrzasnął dzieciak, zbyt zmęczony, aby kontrolować swoje eskalujące emocje - Gdyby nie ja, nic takiego by się nie stało!

-Uspokój się, dobrze wiesz, że to nie prawda!

-Yeosang nawet cie tam nie było! - Warknął opryskliwie.

-Ale ja byłem i to nie twoja wina - Wycedził wyższy.

-Yunho, proszę...

-Nie Wooyoung. Weź się w garść! Nie możesz się rozkleić, kiedy w końcu sie wybudzi! - Marudził najwyższy, nieustannie zajmując stronę mu przeciwną.

-Powinieneś odpocząć choć trochę Wooyoungie. Kiedy się wybudzi, będzie zmęczony i trzeba będzie się nim zająć, a ty nie możesz teraz zająć się nawet sobą - Oskarżył go Yeosang... a najmłodszy wiedział, że masz racje.

Ale nie potrafił zrobić nic, co zmieni jego sytuację.

San był w ciężkim stanie, trzykrotnie walcząc o życie... prawie umarł. Od tygodnia nieustannie śpi i powoli zaczął tracić nadzieję, iż ten się rzeczywiście obudzi. Nie mógł już jeść, targany przez mdłości. Nie mógł spać, zatracony w koszmarach. Jedyne, o czym potrafił myśleć, to jak bardzo winny się czuje.

-Chodź - Westchnął jego niższy przyjaciel, nagle stając o cale za nim, nim otulił jego pierś swoimi ramionami, ciągnąć go nieco ku górze... Wooyoung opierał się tylko przez kilka chwil, desperacko pragnąc pozostać blisko Sana. Poddał się jednak, pozwalając, aby Yeosang postawił go równo na nogach, nie puszczając uścisku nawet wtedy, w obawie, iż wątłe, osłabłe nogi chłopca załamią się wraz z ciałem i runą w dół nieprzytomnie, pogrążone w dogłębnym wycieńczeniu - Nalałem wody do wanny i użyłem twojej ulubionej soli do kąpieli. Obiecuję, że on nie zniknie. Patrz, Yunho będzie go pilnować - Obiecywał dalej mężczyzna, choć nie ruszył się z miejsca, pozostając twardo w swych krokach za chłopcem, aby to ten wykonał pierwszy krok. I Wooyoung doceniał, jak ostrożnie się z nim obchodzili, wiedząc, iż presja nie wskóra nic dobrego w jego i tak już złamanym ciele.

-Tak. Obiecuję, że będę patrzeć na niego jak jastrząb! - Zawołał Yunho słodkim tonem, nie ruszając się z miejsca, gdzie podpierał drewno futryny.

-Doceniam, ale nie jestem dzieckiem - Westchnął, po raz ostatni spoglądając w kierunku Sana.

Mężczyzna leżał w pokoju o ciemnych ścianach z zaledwie jedną, niewielką lampką zaświeconą u sufitu, tak, aby iskrzące żarówki nie poraniły oczu chorego... jeśli ten się obudzi. Łóżko zaś było ogromne o konstrukcji hebanowej z wysokim, miękkim materacem, godnym najbardziej dostojnych osób. Brunatna pościel pokrywała go niemal w pełni, pozostawiając jednak miejsce na jedno ramię, wyciągnięte nieco na bok z dala od granic materiału i zwrócone wierzchem ku softowi, aby nie uszkodzić w żaden smutny sposób licznych, wystających z jego ciała rurek oraz kabelków, monitorujących niemal profesjonalnie jego stan. Jego skóra była zaś przeraźliwie blada i intensywnie oszroniona gorączkowymi kroplami, pomimo iż Wooyoung wycierał je dokładnie przez kilkoma minutami, aż żadna nie ustała się na gładkiej powierzchni.

Chłopiec był wdzięczny, iż Yunho zadziałał tak szybko, pomimo że jego również trapiła gorączka. Z tego, co zostało wytłumaczone chłopcu, ocknął się cały mokry w pomieszczeniu lodowatym, lecz długo nie zauważał tego, przejęty stanem Sana. Na szczęście to, co przyczepiło się do niego tamtego dnia, szybko minęło po kilku godzinach snu i odpoczynku... jednakże przed tym wezwał mężczyznę... bardzo onieśmielającego mężczyznę o szerokich barkach i ponurym spojrzeniu z imieniem Jongho. On zajął się Sanem. Operował go wraz z Mingim, który... również był onieśmielający, do chwili, dopóki nie okazał się perfidną niezdarą.

Wszystko zostało zorganizowane tak szybko, że Wooyoung myślał, iż było to zaplanowane... że ktoś kiedyś opracował już plan, posiadający taką ewentualność. Dość duże mieszkanie, okazało się własnością Seonghwy, który nie był w żaden sposób związany z przeszłością Sana i tu też wszyscy przyjechali... dla bezpieczeństwa, jak było to wmawiane. Większość spała w przestronnym salonie, a wszystkie sprawy załatwiał właściciel pięknego apartamentu na dziesiątym piętrze, wiedząc, iż najprawdopodobniej jest jedynym, który nie będzie śledzony.

-Dobra - Poddał się Wooyoung, powoli pozwalając, aby Yeosang wyprowadził go z pomieszczenia, prowadząc przez krótki korytarz, aż do łazienki, syczącej od odgłosów świeżo nalewanej wody.

-Zostawić cię samego? - Spytał uprzejmie starszy, choć nie ukrywał zdenerwowania i troski w swym głosie... tak, nikt nie opuszczał jego boku na dłużej, niż pięć minut, po tym, jak Yeosang zdradził go, wyznając, jak próbował ze sobą skończyć, podcinając sobie żyły prawej dłoni kilka tygodni po tym, jak odbił się sąd jego dawnego kochanka.

-Nic nie zrobię - Obiecał, nie wiedząc nawet samemu, czy jego głowa były szczere. Był tak zmęczony...

-W porządku. Poczekam w salonie, daj znać, jeśli czegoś potrzebujesz - Jego przyjaciel uśmiechnął się czule, w końcu puszczając jego talię, choć jego dłonie pozostały w pozycji odpowiedniej, aby uchwycić go, gdyby było to potrzebne.

-Dziękuję... Dziękuję za wszystko - Mruknął Wooyoung, spoglądając na kogoś mu tak bliskiego z prawdziwością swych słów na ustach.

-W porządku. Kocham cię, Wooyoungie.

-Ja ciebie też - Odsapnął młodszy, nim zniknął za drzwiami, szybko ściągając ubrania. Nie przejmował się nawet zamknięciem się na klucz, zwykle ignorując tę potrzebę prywatności i dając Yeosangowi mniej niepokojących zmartwień do dzierżenia.

Ulga nadeszła w chwili, kiedy spokojnie zanurzył się w pachnącą miodem i lawendą wannie, rozkoszując się wodą, która opływała go tak zgrabnie, rozpuszczając stres, który przyległ do jego skóry pod dniach zaniedbania.

Aż zanurzył się głębiej.

I głębiej.

Wola przykryła jego usta.

Nos.

Czoło.

Dopiero wtedy po poczuł... 

Wolność i ciszę.

Touch Me //WooSanOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz